Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

poniedziałek, 26 lipca 2010

Same początki

Trudne to będzie, bo zbliżamy się do trzecich urodzin i książek już za nami i na półce całe mnóstwo, ale spróbuję jakoś cofnąć się do początków naszego czytelnictwa.



Całkiem pierwszą książką, jaką kupiłam dla S. była moja ulubiona nade wszystko Lokomotywa Tuwima, ale w wersji mini kieszonkowej, jak składana harmonijka, sztywna tekturowa.
Po pierwsze za to, że z "moimi" z dzieciństwa pamiętanymi ilustracjami Szancera. Po drugie, że mała i sztywna, w sam raz (?) dla ... dwumiesięcznego dziecka.... (wiem, trochę mnie poniosło). Po trzecie za to, że tematyka pociągowa aż prosi się o taką rozkładaną formę.

Kolejną była książeczka Góry, która zapoczątkowała ulubioną i świetnie się sprawdzającą nadal serię "Obrazki dla maluchów". Na początku jest fajna, bo ma bardzo miłe i smaczne ;) miękkie okładki. Ja polubiłam je za ilustracje - rysunkowe, proste, realistyczne i za to, że jest dużo do opowiadania "obok" tekstu. S. chyba głównie za to, że mają dość dużo szczegółów, więc można dłuugo oglądać każdą stronę i odkrywać kolejne elementy.
Fajne jest też w nich to, że można wybrać tematycznie, co tam akurat jest potrzebne (Wieś, Kolory, Zwierzęta, Przyroda, W przedszkolu itd.), mogą więc być pomocne przy przygotowaniu do jakiegoś wydarzenia - W przedszkolu posiłkowaliśmy się z sukcesem przed pójściem do żłobka. Teraz na tapecie Czekamy na dzidziusia ;) No i tematykę książeczki można dobrać do wieku - zaczynaliśmy od tych "wsiowo-zwierzęcych" a teraz dochodzimy do coraz bardziej skomplikowanych tematów ;) No właśnie, bo mijają 2 lata, a Stasiek nadal bardzo lubi te książki.
A ja lubiłam, jak S. był mniejszy, wracaliśmy ze spaceru, a on wyciągał książkę z półki i pokazywał, co widzieliśmy po drodze (Życie w mieście - śmieciarka, kaczki, budowa...).




Julian Tuwim, Lokomotywa, il. J.M. Szancer, wyd. G&P, Poznań 2007.

Seria Obrazki dla maluchów, (Góry, Przyroda, Wieś, Dzieje biblijne, życie w mieście, Kolory, W przedszkolu, Boże Narodzenie, Czekamy na dzidziusia, Zwierzęta),
Nathalie Belineau, Emilie Beaumont, il. Sylwie Michelet,
wyd. fk Olesiejuk

3 komentarze:

  1. "Lokomotywa" to ulubiony wiersz mojego synka!Mamy całą książeczkę z utworami Tuwima. Korzystamy z książeczki rzekłabym historycznej,należała ona wcześniej do mojego taty, potem do mnie, a teraz do Tosia.

    Byłam bardzo zaskoczona,że czytanie na głos może wywołać u takiego maluszka ,tak entuzjastyczne reakcje. To naprawdę świetna zabawa!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem Lokomotywa jest do tego głośnego czytania jedyna - takim maluszkom też, jak najbardziej. Ma wspaniały rym i rytm... jest arcydziełem po prostu :D
    Ja recytowałam Staśkowi Lokomotywę na spacerach, ku lekkiemu zdziwieniu przechodniów ("dziecko ma przywiązane na brzuchu i jeszcze gada do niego wierszem!"):D

    OdpowiedzUsuń
  3. "Lokomotywa" i do słuchania i do zabawy spełnia się znakomicie. A z seri "Obrazki dla maluchów" wałkujemy Rycerzy (dużo w niej treści i wątków, więc na długo wystarczy:)

    OdpowiedzUsuń