Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

wtorek, 25 stycznia 2011

Pop-upowe szaleństwo!

No, poszaleliśmy! Przy okazji przekroczyliśmy Granice - kupowania książek poza granicami i w innej walucie ;) Świat stoi przed nami otworem! :D (a zwłaszcza przed naszym czarodziejskim plastikowym prostokącikiem z numerkami...). No ale do rzeczy.
A rzecz jest duża. Idąc pewnym tropem obejrzeliśmy sobie stronę Roberta Sabudy, potem następną i następną... Niestety ktoś kiedyś wymyślił, że co prawda jutuba, jest do pokazywania filmów, ale kto zabroni pod tym pozorem pokazywać również książki... Potem poklikaliśmy, wpisaliśmy numerki, a kilka dni później pojawił się Pan Kurier. I teraz mamy.

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Stasiek naprawdę poleca

No dobra. Tytuł bloga obliguje. Wreszcie napiszę o tym, co poleca Stasiek, a nie o tym, co mi się wydaje ;)
Nowy przewodnik po świecie aut. I bujdy na resorach.

niedziela, 16 stycznia 2011

O rodzeństwie.

Skoro o duecie Astrid Lindgren - Ilon Wilkand mowa, to mamy jeszcze jedną taką książkę. (Swoją drogą ile fajnych, krótkich książek dla młodszych dzieci napisała Astrid Lindgren! I jak to dobrze, że ktoś je teraz tłumaczy i wydaje. Ja zawsze kojarzyłam ją tylko z Bullerbyn i tymi "starszymi" powieściami, jak Ronja i Bracia Lwie Serce, a tu dużo takich krótkich form).

sobota, 15 stycznia 2011

Ja nie chcę iść spać!

Znacie to na pewno:
- Ja nie chcę iść spać! (...) 
Kiedy mama mówi:
- No, panie Lasse, teraz hop do łózka! 
Lasse odpowiada: 
- Tylko najpierw zbuduję garaż dla mojego samochodu.
Albo: - Tylko najpierw narysuję małego, malutkiego ludzika.

piątek, 14 stycznia 2011

Dwa koty

O kotach dziś napiszę (choć powinnam się zająć tymi pod szafą...).
Mamy dwie książki o kotach.

niedziela, 9 stycznia 2011

Więcej czytania

Jakiś czas temu narzekałam jeszcze, że Stasiek nie ma cierpliwości do form dłuższych. I nie wiem, czy czas tak szybko płynie, czy dziecko tak szybko się zmienia. Kiedyś kupiona i wsadzona na półkę książka na zaś jakoś nam niedawno wypłynęła. Nasza mama czarodziejka, Joanny Papuzińskiej. Pamiętam ten tytuł jakoś gdzieś z dzieciństwa, ale zupełnie nie znałam tekstu. A okazał się bardzo sympatyczny i w połączeniu z ilustracjami Ewy Poklewskiej-Koziełło wszystko razem bardzo ładną całość tworzy (a mama ma urocze dziergane sweterki). Opowiadania o mamie, która czasem posługuje się czarami są krótkie, no, ale nie tak całkiem. I okazało się, że Stasiek już świetnie sobie z nimi radzi. Ba, nawet nie z pojedynczymi, ale kilkoma na raz, a bywa, że i z całą książką. A najbardziej lubi o dinozaurze Kubusiu.
Przed nami więc coraz więcej czytania!

A jeszcze mnie taka refleksja naszła, że przy całym zachwycie i zachłyśnięciu się ostatnio dużą ilością szwedzkich książek, jakoś zapomniałam o twórczości rodzimej, a ona przecież taka fajna. Taka np. seria Poduszkowce wyd. Literatura bardzo ma ciekawe pozycje na liście. Trzeba będzie uzupełnić biblioteczkę :D
  
 





Joanna Papuzińska
Nasza mama czarodziejka
ilustrowała Ewa Poklewska-Koziełło

wyd. Literatura, Łódź 2010
oprawa twarda
tekst > obrazki