Jakiś czas temu narzekałam jeszcze, że Stasiek nie ma cierpliwości do form dłuższych. I nie wiem, czy czas tak szybko płynie, czy dziecko tak szybko się zmienia. Kiedyś kupiona i wsadzona na półkę książka na zaś jakoś nam niedawno wypłynęła. Nasza mama czarodziejka, Joanny Papuzińskiej. Pamiętam ten tytuł jakoś gdzieś z dzieciństwa, ale zupełnie nie znałam tekstu. A okazał się bardzo sympatyczny i w połączeniu z ilustracjami Ewy Poklewskiej-Koziełło wszystko razem bardzo ładną całość tworzy (a mama ma urocze dziergane sweterki). Opowiadania o mamie, która czasem posługuje się czarami są krótkie, no, ale nie tak całkiem. I okazało się, że Stasiek już świetnie sobie z nimi radzi. Ba, nawet nie z pojedynczymi, ale kilkoma na raz, a bywa, że i z całą książką. A najbardziej lubi o dinozaurze Kubusiu.
Przed nami więc coraz więcej czytania!
A jeszcze mnie taka refleksja naszła, że przy całym zachwycie i zachłyśnięciu się ostatnio dużą ilością szwedzkich książek, jakoś zapomniałam o twórczości rodzimej, a ona przecież taka fajna. Taka np. seria Poduszkowce wyd. Literatura bardzo ma ciekawe pozycje na liście. Trzeba będzie uzupełnić biblioteczkę :D
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska
Nasza mama czarodziejka
ilustrowała Ewa Poklewska-Koziełło
wyd. Literatura, Łódź 2010
oprawa twarda
tekst > obrazki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz