Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

środa, 29 sierpnia 2012

Lato Różyczków

Opary absurdu nad rodziną Różyczków gęstnieją.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Rodzinny zwierzyniec

Hipopotam Hipolit
(żeby nie było nieporozumień: za nim jest krzak malin)
Być może ostatnio jakoś zbyt poważnie podchodzę do tego, co czytam, zbyt dosłownie może, się nie umiem wyluzować, czy co. Albo to kwestia przypadku danego, jak zwykle, bo czasem czytam z przyjemnością szczerą i czystą, a czasem niby też, ale gdzieś tam drażni i zgrzyta.

piątek, 24 sierpnia 2012

Minu

Zdobyłam białego kruka. Tak sobie przynajmniej myślę. Na stronie wydawnictwa "nakład wyczerpany", w mojej ulubionej księgarni była ostatnio w 2010 r. 9 czerwca o 11:02. Tu i ówdzie też nie ma. Że w ogóle taka książka jest (była) dowiedziałam się kiedyś przypadkiem, śledząc twórczość autorki naszego ulubionego Pluka. Zobaczyłam - nie ma - więc zapomniałam. Aż tu w pewien miły letni dzień spacer po toruńskiej starówce zaowocował takim znaleziskiem. Normalnie na półce w księgarni sobie stała. Choć nie takiej całkiem zwykłej księgarni, bo cudnie przeładowanej, pożerającej cenny czas spacerów księgarni toruńskiego CSW (a może nie powinnam pisać, bo pójdziecie i wykupicie wszystkie białe kruki, jakie tam pochowane jeszcze na półkach, a ja tam rzadko bywam?). W każdym razie wzięłam i mam, i ciesze się bardzo, zwłaszcza po przeczytaniu.
Minu Annie M.G. Schmidt. To podobno najbardziej znana książka tej autorki na świecie. Dla Staszaków (wydawnictwo pisze, że od 10 lat), no, ale jak biały kruk, to trzeba brać już teraz. Zresztą, mamy starszą kuzynkę, której podłożymy po wakacjach, to się nie będzie marnowała.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Oz, wielki i straszliwy

Nasza pierwsza tegoroczna książka wakacyjna (sprzed dyktatury Śpiewającej Lipki jeszcze ;)), od dawna już wyczekiwana, zarówno przeze mnie, jak i przez Staśka. Czarnoksiężnik z Krainy Oz.

czwartek, 16 sierpnia 2012

Lektura wakacyjna

Wakacyjna lektura. Wakacyjna prawdziwie, bo odnaleziona na wakacjach, w naszym wakacyjnym domu dziadków. Wakacyjna w treści, wyglądzie i długości, bo księga duża, gruba i na wiele wakacyjnych wieczorów starcza. I choć przeczytaliśmy już niezliczoną jakby ilość historii o dobrych i złych dziewczętach, mądrych i głupich braciach, mało rozgarniętych książętach, którzy nie poznają na pierwszy rzut oka swoich ukochanych, podmienionych na brzydsze siostry, parobkach, którym wszystkim, co do jednego, na imię Janek, tajemniczych starych babkach i wszelkiej maści czarownikach i czarownicach - końca nie widać. I nie, żebyśmy skąpili sobie doznań, czytujemy po dwie, trzy historie na raz. Po mału zaczynam już wieczorową porą rozrzucać, niby przypadkiem, inne książki w okolicy łóżka, ale Stasiek wytrwale nadal żąda Śpiewającej lipki. Czyli u nas wakacyjny festiwal baśni ludowych, baśni Słowian Zachodnich.