Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

piątek, 23 grudnia 2011

Wesołych Świąt - Pa ra pam pam pam

Z okazji tuż-tuż Wigilii książeczka, która czeka już długo na okazję świąteczną. Za sprawą ilustracji jedna z moich ulubionych w temacie. The Little Drummer Boy zilustrowany przez Ezrę Jacka Keatsa. Jedno z moich zeszłorocznych odkryć.
Chyba jedna z ładniejszych świątecznych piosenek amerykańskich, właściwie, chyba kolęda? Nigdy nie wiem, jak to u nich jest. W każdym razie ładna. Tutaj zilustrowana mistrzowsko. Malarsko, kolażowo, marmurkowo.
 

czwartek, 15 grudnia 2011

Książki dla dziewczyn

Powinnam zapakować i wysłać prezenty, które mają dalej pod choinkę. Jakoś tak się składa, że mimo coraz większego doświadczenia w tematyce książkowej serwowanej chłopakom nie na wiele się ono przydaje w przypadku starszych kuzynek :D W ogóle dookoła (najbliższego dookoła) jakoś same dziewczyny, na szczęście w większości w staśkowym wieku, ale to jednak nie to samo. Nie zawsze. Tak więc czasem staję przed trudnymi wyborami nad literaturą "dziewczęcą". I chociaż daleka jestem od segregacji płciowej, zwłaszcza książek (że jest ona bez sensu Stasiek nie raz mi już udowodnił), to czasem poszukuję czegoś bardziej ...damskiego.

środa, 14 grudnia 2011

Jak dinozaury mówią dobranoc?

Dzieci zaskakują. Zaskakujące, prawda?
Kupiłam książkę z myślą o Staśku, jego pasji i manii i ulubieniu tematu (to prawda, że nie obsesyjnemu, ale jednak zauważalnemu). Tymczasem od kilku dni czytam ją kilka razy dziennie Bratu. Z zupełnie nieznanych mi przyczyn ukochał on sobie tę książkę, nosi ja to tu, to tam i od czasu do czasu każe sobie czytać i pokazywać. W dodatku nie niecierpliwi się, jak przy innych lekturach, nie przewraca stron w pół zdania. Dziwne. Dałabym głowę, że mamy w domu kilka książek bardziej "odpowiednich do wieku" (15m). Widocznie ta też jest taka.


Brat

Wciąż jeszcze nie wyczytaliśmy do końca sterty przyniesionej z Targów Książki. A tej książki pewnie jeszcze jakiś czas razem nie będziemy czytać, choć ja ją spróbowałam od razu (tylko jakoś mi się nie napisało od razu). Brat Emilii Kiereś. Jeden z tych zakupów pod wpływem impulsu. 

wtorek, 13 grudnia 2011

Co było w butach

No właśnie, tydzień minął, a nie napisałam, co było w butach, choć zostało fotograficznie uwzględnione w zimowej górce.
W małym bucie Brata była duża książka. Gąska Zuzia i pierwsza gwiazdka. Jako pierwszy mógł oglądać ją Tato, któremu została wsadzona w oko (zamknięte, jak zwykle około godziny 7... na szczęście). Gdy je uchylił mogło zobaczyć Brata z dużą ekscytacją pokazującego mu w książce ...krowę (od czasu wakacji na wsi, gdzie chłopaki mają - a właściwie Staś ma, nie zdecydował jeszcze, czy się nią podzieli z Bratem - "swoją" krowę, krowa jest zwierzęciem budzącym bardzo radosne emocje).

niedziela, 11 grudnia 2011

Muminek przez dziurę

Jeszcze z przyTARGanych nowości. Co było potem? Książka o Mimbli, Muminku i Małej Mi.
Z dawna oczekiwane. Poznane wcześniej w wersji nie-stąd i tym bardziej oczekiwane. Duże zdziwienie, że tak mogą wyglądać książki o Muminkach, a niekoniecznie takie małe, czarno-białe z pokolorowanym obrazkiem na okładce. Tym większe zdziwienie, że to nie wymysł nowy i szalona inwencja wydawcy, ale projekt autorki sprzed ...60 niemalże lat! Kolejne zdziwienie, że tekst jest rymowany. Jeszcze większe - że mimo to bardzo dobrze się czyta na głos i nawet nie wychodzi jakoś sztucznie, a tytułowe "co było potem" bardzo zgrabnie prowadzi przez całą książkę. 
Ostatnie zdziwienie dotyczy ceny.....


piątek, 9 grudnia 2011

Zimowa górka



Chłopiec z czerwonym dźwigiem

Skończyliśmy wczoraj Pluka z wieżyczki.
To chyba pierwsza taka długa książka, z fabułą ciągnącą się przez kilka rozdziałów ("Julki" sumarycznie pewnie grubsze, ale ich forma przecież zupełnie inna). Tydzień trwała przygoda z Plukiem i ratowała nas trochę w trakcie przymusowego siedzenia w domu. I pierwszy raz usłyszałam "Mamooo, jeszcze jeden, proooszę. Ja nie wytrzymam do jutra, żeby się dowiedzieć, co było dalej!"

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Jak ktoś mógł na to pozwolić!

Alibi dla pojawienia się tej książki w tym miejscu są zawarte w niej wywiady ze Stannym, Wilkoniem i Butenką.
Jak tylko zobaczyłam, wiedziałam, że nabędę. No i wreszcie mam. I już przeczytałam. Po raz pierwszy, bo mam wrażenie, że to lektura na więcej razy.

sobota, 3 grudnia 2011

Zabawy z tatą

Literatura "tatowa" jakoś bardzo obrodziła latoś.
Czterolatka bawi.
- Chodźcie , pobawimy się! - powiedział tata pewnego wieczora. kiedy mama była na swoim kursie. [...]
Nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Oczywiście, że lubiliśmy się bawić. Ale nigdy wcześniej nie bawiliśmy się z tatą. [...]
- Pobawimy się w chowanie klucza. Wiecie na czym polega ta zabawa?
Oczywiście, że wiedzieliśmy, ale pokręciliśmy przecząco głowami, bo tata uwielbiał wyjaśniać różne rzeczy.

piątek, 2 grudnia 2011

Jabłonka

Niby to książka dla młodszych. Właściwie pewnie nawet chyba 2+. Kupiłam ją kiedyś-kiedyś z ociąganiem, jak już teoretycznie Stasiek był za duży, ulegając magii Niesamowitej Okazji oraz urokowi wyklejki i ilustracji. Jabłonkę Eli, Catariny Kruusval. "Małej serii" o Eli nigdy nie mieliśmy, jakoś nie odczuwając potrzeby. Nawet się wtedy zdziwiłam, że Ela może być "taka duża". No i kupiłam myśląc nawet, że pooglądam i pewnie wydam dalej znajomym dziewczynom. A tu nie. Jabłonka została z nami. Nie jest jakąś najbardziej ukochaną książką Staśka, ale jednak wciąż i wciąż się pojawia (tzw. lektura śniadaniowa... wiem, wiem, nie czyta się przy jedzeniu, nie powinno się tego uczyć dzieci... cóż, nie bądźmy hipokrytami, już dawno uznałam, że są większe grzechy...). Ostatnio chyba wczoraj. 
Więc coś w tej historii jest. Na pewno COŚ jest w ilustracjach autorki.

Opowieść jest o Eli i Olku i o tym, że lubią się bawić w ogrodzie Eli, zwłaszcza na wielkiej jabłoni rosnącej po środku. Ilustracje i tekst świetnie pokazują zmiany, jakie drzewo (świat) przechodzi przez wszystkie pory roku. Ale pewnej zimy wiatr łamie jabłonkę i powstaje pustka... Dzieci tęsknią za swoim drzewem, mama Eli nawet wiesza jej zdjęcie w przedpokoju (to mój ulubiony fragment - kwintesencja potrzeby robienia zdjęć!). W końcu postanawiają kupić wiosną nowe drzewko. Tak naprawdę w niczym nie przypomina starego drzewa, ale jednak jego sadzenie i obserwacja daje dzieciom radość, a jesienią pojawia się nawet pierwsze jabłko... Czyli bardzo prosto o przemijaniu, o cyklu życia i pór roku.
No, niby nic, a jednak COŚ, że Czterolatek rozmiłowany w McQueenach wciąż do niej wraca.






Jabłonka Eli
tekst i ilustracje Catarina Kruusval
wyd. Zakamarki  2009
twarda oprawa
obrazki = tekst