Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

piątek, 31 lipca 2015

Vater und Sohn

Miałam to szczęście i przyjemność spędzić tydzień samodzielnych (bo nie samotnych bynajmniej) wakacji Nie Tu. Tylko moich własnych. Przyjemność w czystej postaci, Odpoczynek i Wakacje (mimo, że w zasadzie szkoła). Jednak, jak to bywa przy tego rodzaju wyjazdach, gro czasu spędziłam na poszukiwaniu prezentów dla Tych Którzy Zostali. Nie oszukujmy się, znaczna część z tych prezentów (może poza koszulką Bundes-reprezentacji) była również prezentem dla mnie samej (łącznie z koszulką z Yodą mówiącym po niemiecku) i zarówno ich wyszukiwanie, nabywanie, jak i obdarowywanie sprawiło mi dużo frajdy...

W ręce wpadła mi szalenie sympatyczna książeczka (nieznajomość języków nie zwalnia mnie z grzebania po księgarniach w żadnym razie), która bardzo mi się spodobała. Od razu znalazłam alibi: w ubiegłym roku szkolnym Stasiek rozpoczął naukę języka niemieckiego, który strasznie mu się podoba, postanowiłam więc nabyć coś z kręgu kultury niemieckiej. Na początek może coś o tytule, który łatwo mu będzie przeczytać i zrozumieć i ...tylko tytule, bo poza tym to komiks, bez słów. Vater und Sohn. W zasadzie to nawet nie komiks, a zbiór historyjek obrazkowych.


czwartek, 30 lipca 2015

(wakacyjna) Szkoła Jedi

Wielka letnia (właściwie to gorąca i upalna) wakacyjna dziura ziejąca pustką.
Spadłam na jej dno, a teraz, mam nadzieję, unoszona rześką bryzą o zapachu łąki i wolnego czasu wreszcie się z niej wynurzam. Przepraszam wszystkich, którzy tak długo czekali. Dziękuję wszystkim, którzy tak długo czekali.

Zaległości tyle, że nie wiadomo od czego zacząć, niektóre nawet zdążyły rozpuścić się z gorąca i wyparować. Gdzieś tam pomiędzy datą dzisiejszą, a ostatnią odbył się koniec szkoły, o tyle rozmyty w codzienności, że następne dwa tygodnie odbywaliśmy jeszcze lato-w-mieście (i szkolnej świetlicy). Tymczasem wakacji już prawie półmetek. No, ale szkoły koniec był. Na koniec roku książkowe nagrody - oczywiście "zupełnie przypadkiem" zapomniane przy pakowaniu na wakacje kurzą się gdzieś na drugim końcu Polski na równie zakurzonym biurku. Nie, żeby były złe (w końcu sama maczałam palce w klawiaturze, żeby takie nie były), ale wciąż książka pełna tekstu i objętości nie budzi jeszcze zaufania i euforii.


Ja jednak nie byłabym sobą, gdybym własnym sumptem nie ufundowała własnych nagród na zakończenie roku, oczywiście książkowych (skaranie z taką matką). Litościwie jednak postawiłam na wydawnictwo lżejsze i bardziej wakacyjne, o tematyce zbliżonej do ulubionej. Choć mimo wszystko kupiłam książkę o szkole. Akademia Jedi, Jeffrey Brown.