Dzieci zaskakują. Zaskakujące, prawda?
Kupiłam książkę z myślą o Staśku, jego pasji i manii i ulubieniu tematu (to prawda, że nie obsesyjnemu, ale jednak zauważalnemu). Tymczasem od kilku dni czytam ją kilka razy dziennie Bratu. Z zupełnie nieznanych mi przyczyn ukochał on sobie tę książkę, nosi ja to tu, to tam i od czasu do czasu każe sobie czytać i pokazywać. W dodatku nie niecierpliwi się, jak przy innych lekturach, nie przewraca stron w pół zdania. Dziwne. Dałabym głowę, że mamy w domu kilka książek bardziej "odpowiednich do wieku" (15m). Widocznie ta też jest taka.
Książka zabawna Jak dinozaury mówią dobranoc? Jane Yolen. Całostronicowe, malowane tym amerykańskim realizmem ilustracje Marka Teague'a. Z amerykańskim sztafażem i realiami. I krótkie zdania-pytania do obrazków co takiego robią dinozaury, gdy mama albo tata przyjdą zgasić światło wieczorem. Czy ryczą? Czy rozrzucają zabawki? Czy żądają przejażdżki na barana? Jednym słowem, czy robią to wszystko, co nasze ukochane dzieci na hasło "jest już godzina wieczór?" ;)
Ale nie są to jakieś słodkie, obłe, dinusie w zatrważających kolorkach. Teague wymalował dinozaury pełną paszczą, takie jakie powinny być, w dodatku z zachowaniem proporcji (mniej więcej). A dowcipu ilustracjom dodaje fakt, ze wszystkie te wieczorne historie dzieją się w normalnych domach, normalnych pokojach dziecięcych, z normalnymi - ludzkimi rodzicami.
Fajna, prawda? Ale dlaczego Brat sobie ją upodobał pozostanie tajemnicą. Przynajmniej do czasu, gdy będzie mógł nam coś więcej powiedzieć.
Jak widać zawyżam kategorie wiekową do lat dwóch, ale jeszcze się zastanowię, czy wobec niezaprzeczalnych faktów nie należałoby jej jednak zmienić na 1+.
Jak widać zawyżam kategorie wiekową do lat dwóch, ale jeszcze się zastanowię, czy wobec niezaprzeczalnych faktów nie należałoby jej jednak zmienić na 1+.
How Do Dinosaurs Say Good Night?
Jane Yolen
ilustrował Mark Teague
wyd. Collins Picture Books 2003
oprawa miękka
ilustracje > tekst
Witam,
OdpowiedzUsuńpodczytuję bloga od jakiegoś czasu. Sama mam w domu rocznego urwisa.
Mam do Ciebie pytanie, jak czytasz dzieciom angielskie książki? Tłumaczysz na polski, skupiacie się bardziej na oglądaniu obrazków i rozmawianiu?
Hej!
OdpowiedzUsuńNo... czytam, po prostu. Tłumacząc a vista mniej lub bardziej kulawo... Ku mojemu zdumieniu S. nie przeszkadza za bardzo, że wersja mamy różni się od wersji taty np. Choć już babci wypomniał kiedyś, że tej książki to babcia czytać nie umie :D Zresztą na ogół wie, że czytając tłumaczę. No i jednak nasze książki angielskie nie zawierają zbyt dużej ilości tekstu zwykle (leniwa jestem ;)). Robiłam tez eksperymenty i np. Gruffalo czytywałam Staśkowi też po angielsku - ma tak świetną melodię, rym i rytm, że byłoby szkoda, żeby miał znać tylko moją kaleką wersję, albo polski przekład (wg mnie też niedoskonały). Zresztą największy kłopot mam z rymowanymi książkami i jednak staram się ich unikać (choć żal czasem bardzo). Grzebiąc wśród książek nie-stąd zawsze przekonuję się, że książka obrazkowa to jest to! :D Ostatnio ostrzę sobie zęby na jedną ...po arabsku :D:D:D
Pozdrawiam.
Dzięki serdeczne za wszystkie dinozaurowe wpisy, rzeżucho - bardzo nam się przydały.
OdpowiedzUsuńJak wyglądała ta dinozaurowa faza u chłopaków - Brat też się załapał?
A na jaką arabską książkę ostrzysz sobie zęby?
pozdrawiamy serdecznie - laemmchen
Hej,
UsuńBrat był mniej zaangażowany dinozaurowo zdecydowanie. Poza tą jedna książką. On w ogóle ma dużo mniejsze tendencje do popadania w jakiekolwiek manie i natręctwa. Może z wyjątkiem komiksowej ostatnio, ale to też bez konkretnego tytułu. A z drugiej strony, jest tak uważnym i konsekwentnym oglądaczem naszych książek, że jak potrzebuje danego tematu, to bardzo dobrze wie, gdzie sięgnąć.
A arabska, o której marzyło mi się wtedy, to ta:
http://stasiekpoleca.blogspot.com/2012/04/dom-na-drzewie.html
Dzięki za odzew, kolejną inspirację i niespodziankę - dziwne, byłam pewna, że znam bloga na wskroś, a tu znów coś nowego - jaki potencjał po latach czytania wciąż tkwi w tym blogu:-)
OdpowiedzUsuń