W związku z niedawną dobrą wiadomością, że Etgar Keret został Polakiem przypomnieliśmy sobie o Tacie, który uciekł z cyrkiem. I o Kocioludku.
Kocioludka poznaliśmy w zenkowej biblioteczce, ale tak nam przypadł do serca, że z okazji jakiejś najbliższej wtedy okazji Brat dostał własnego. Bo własnego Kocioludka warto mieć.
Kocioludek ma duży format i jest fajnie, bardzo kolorowo namalowany prze Aviela Basila. A oprócz tego opowiada ważną i dobrze napisaną historię.
Tata na spacerze z synem w zoo. Ale. Dzwoni telefon i tata musi do pracy, natychmiast. Wciska chłopcu w rękę banknot na obiad i taksówkę i znika. Chłopiec więc zwiedza zoo, odbębniając sam jeden całe spektrum obowiązkowych zoologowych atrakcji: odczytuje informacje o zwierzakach, co lubią, gdzie żyją, zastanawia się, czy w zoo jest im dobrze, sam kupuje i zjada kiełbaskę, daje sobie nawet pomalować buzię. W końcu zmęczony, jako kocioludek długowłosy, zasypia w pustej klatce.
Budzi się na statku Kapitana Habakuku, który zajmuje się wyłapywaniem zwierząt z ogrodów zoologicznych i wypuszczaniem ich w naturalnym środowisku. Na temat każdego z gatunków robi zapiski o ich zwyczajach, niestety nie ma zeszytu z wiadomościami na temat kocioludków. Chłopiec więc musi mu podyktować wszystko, co trzeba o nich wiedzieć: co lubią, a czego nie, jak należy je karmić, jak usypiać, jak zabawiać, co im opowiadać i jak ich słuchać. W końcu Kapitan odwozi także kocioludka do jego środowiska naturalnego, jego własnego mieszkania. Zostawia mu na szczęście zeszyt opisujący zwyczaje kocioludków, który chłopiec może dać tacie, dzięki czemu ich relacje mają szanse się poprawić.
Tata na spacerze z synem w zoo. Ale. Dzwoni telefon i tata musi do pracy, natychmiast. Wciska chłopcu w rękę banknot na obiad i taksówkę i znika. Chłopiec więc zwiedza zoo, odbębniając sam jeden całe spektrum obowiązkowych zoologowych atrakcji: odczytuje informacje o zwierzakach, co lubią, gdzie żyją, zastanawia się, czy w zoo jest im dobrze, sam kupuje i zjada kiełbaskę, daje sobie nawet pomalować buzię. W końcu zmęczony, jako kocioludek długowłosy, zasypia w pustej klatce.
Budzi się na statku Kapitana Habakuku, który zajmuje się wyłapywaniem zwierząt z ogrodów zoologicznych i wypuszczaniem ich w naturalnym środowisku. Na temat każdego z gatunków robi zapiski o ich zwyczajach, niestety nie ma zeszytu z wiadomościami na temat kocioludków. Chłopiec więc musi mu podyktować wszystko, co trzeba o nich wiedzieć: co lubią, a czego nie, jak należy je karmić, jak usypiać, jak zabawiać, co im opowiadać i jak ich słuchać. W końcu Kapitan odwozi także kocioludka do jego środowiska naturalnego, jego własnego mieszkania. Zostawia mu na szczęście zeszyt opisujący zwyczaje kocioludków, który chłopiec może dać tacie, dzięki czemu ich relacje mają szanse się poprawić.
Jasnym jest, że Ketert uczy dorosłych, że należy się ...uczyć o swoich dzieciach. Studiować ich zachowania i zwyczaje i wyciągać wnioski. Stosować zdobyta wiedzę w praktyce, Może po prostu uważnie obserwować i pamiętać. Jednak nie odczytywałabym tej nauki jednostronnie tylko. Wydaje mi się, że uczy także dzieci, że żeby być dobrze zrozumianymi - i dobrze hodowanymi - przez dorosłych, należy czasem dać im podpowiedź i instrukcję obsługi. Owszem, rozważni, idealni dorośli nie potrzebują - nie powinni potrzebować - instrukcji do swoich dzieci. Jednak zwykłym zabieganym dorosłym czasem byłoby łatwiej zajrzeć do notatek.
Mam w domu dwa kocioludki. Jeden nie mówi, jak lubi być hodowany, choć świetnie się złości, jak robimy to źle. A musicie wiedzieć, że hodowla kocioludków z ich wiekiem staje się coraz bardziej skomplikowana. On woli uciekać tam, gdzie żyją dzikie stwory*. Drugi kocioludek, choć młodszy, daje jasne komunikaty, że tego lub tamtego nie lubi, to lub tamto robimy źle. Trzeba przyznać, że takie informacje, uzyskane z pierwszej ręki zapadają głęboko w pamięć i raz na zawsze. Zgadnijcie, z którym kocioludkiem - na tym etapie hodowli - jest nam łatwiej...
Tak więc Keret uczy - i dorosłych, i dzieci - że warto się uczyć siebie nawzajem. Uczyć w sensie studiować naturę drugiej strony, ale i uczyć w sensie nauczać innych o sobie.
* W ogóle Kocioludek bardzo przypomina mi sendakowego Maksa (Tam, gdzie żyją dzikie stwory, Maurice Sendak, wyd. Dwie Siostry 2014). Ale o tym za chwilę.
Kocioludek
Etgar Keret
ilustracje Aviel Basil
wyd. W.A.B.
oprawa twarda
ilustracje > tekst
W 200% procentach TAK - im Kocioludek starszy, tym trudniej...
OdpowiedzUsuńPolecam coś do wzięcia dla większych kocioludków:)
OdpowiedzUsuńhttp://madebybibi.blogspot.com/2016/03/lego-nexo-knights-ksiega-potworow.html