Coś drgnęło, bo musiało, z jednej strony.
Musiało ma postać obowiązku czytania 20 min. dziennie, codziennie. Rodzicowi przez dziecko, zupełnie odwrotnie niż przywykliśmy. A przyznać należy i pochwalić, że Lektor wykazuje się zadziwiającym poczuciem obowiązku, jeśli nawet nie tryska entuzjazmem przy tym. Ostatnio musiało ma również postać przynajmniej pięciu rozdziałów Plastusiowego Pamiętnika samodzielnie przeczytanych. Nie będę się rozwodzić, bo wywołuje to we mnie uczucia co najmniej ambiwalentne, owszem, jak powiedział szef pingwinów. Raz, że taka cegła, dwa, że taki straszliwy staroć, trzy, całkowicie nieobiektywnie, że akurat PP nigdy nie lubiłam, a teraz nawet jakby mniej. Więc o pomyśle, żeby to akurat była Ta Pierwsza Samodzielna Lektura dla Pierwszaków (i to na prawdę nie ma znaczenia czy 6+, czy 7+) nie będę tu dyskutować. Mam tylko nadzieję, że nie poczyni spustoszenia w chęciach i zapale, który staram się podsycać, jak mogę.
Ale mimo to coś drgnęło, bo było nie było trening czyni mistrza, a Übung macht den Meister. Trzy przeczytane rozdziały jakiejkolwiek książki powodują mimowolne zwiększenie płynności. Wczoraj z okazji weekendu, a więc odpoczynku, zaproponowałam Staśkowi inną książę do głośnego mi czytania. Wyprawę na biegun. O ekspedycji Amundsena Rafała Witka i Ewy Poklewskiej-Koziełło.
Książkę tę, mimo dotychczasowego niepowodzenia u nas serii Czytam sobie, zakupiłam ostatnio z prostego powodu - mam dużą trudność w przechodzeniu obojętnie obok książek ilustrowanych przez Ewę Poklewską-Koziełło. A te ilustracje są świetne. Sami zobaczcie (podgląd PIdD).
A tu tymczasem dodatkowe miłe zaskoczenie, że książka jest o Czymś. Zdobycie bieguna przez Amundsena (trudno się czyta A-m-u-n-d-s-e-n!). Dopiero potem doczytałam, że to podseria serii: Fakty (jest jeszcze o Titaniku i o misji Apollo na innych poziomach). To lubię (nałogowa czytelniczka reportaży), widać, że to lubi też mój syn. Przeczytał mi wczoraj chętnie (na wszelki wypadek, nie pytałam, czy to lepsze niż PP...).
I coś drgnęło, bo po pierwsze, zadowolenie z przeczytania CAŁEJ książki jest fajnym uczuciem. Po drugie okazało się, że przeczytanie takiej książki jest (uwaga!) - banalne! (uwielbiam szkolne słownictwo...) Po trzecie odnalezione zostały pozostałe książki z serii i choć zapał okazał się słomiany, jednak coś drgnęło. Po czwarte, Czytelnik zażyczył sobie pokazania, czym się różni poziom 2 książeczek, na oko stwierdził, że to też banalne oraz wybrał sobie następne ...trzy.
Coś drgnęło!
Wyprawa na biegun. O ekspedycji Amundsena
Rafał Witek
zilustrowała Ewa Poklewska- Koziełło
seria Czytam sobie
wyd. Egmont 2014
oprawa miękka
ilustracje > tekst
Witam w klubie. :) Mój 6-latek (zerówka) również do tych rwących się do lektury nie należy. Mogę również śmiało powiedzieć, że i u nas wystąpiło "niepowodzenie serii Czytam Sobie". Mniej więcej rok temu, kiedy ukazały się pierwsze tytuły był chwilowy zachwyt (1 poziom), ale bardzo szybko nastąpiło znudzenie, a potem zastój, kiedy podsunęłam 2 poziom i okazał się za trudny. Od tego czasu serii została przyklejona łatka "książki nieprawdziwej" lub "banalnej" (tak, u nas to również słowo klucz). Fakty na nowo wzbudziły entuzjazm, bo historia Titanica jest ostatnio na fali (oglądaliśmy film), ale na krótko, bo 2 poziom nadal jest za trudny. Czuję, że tkwimy w martwym punkcie, bo nie mogę znaleźć nic, co mogłabym mu podsunąć, trudniejszego niż 1 a łatwiejszego niż 2 poziom. Komiksy go nie kręcą. Jedyne co działa to czytanie młodszej siostrze, ale w większości te teksty i tak zna na pamięć. Na razie czekam. Do szkoły mamy jeszcze pół roku. Może dojrzeje czytelniczo. Oby.
OdpowiedzUsuńBym się nie martwiła. My czytanie w szkole zaczynaliśmy od zera właściwie (znajomość liter, ale brak umiejętności łączenia ich w wyrazy) i nie uważam, żeby to było coś strasznego. Po prostu nauczy się czytać w szkole i może nawet to lepiej. Te nudne pierwsze czytanki w elementarzu muszą być straszną mordęgą dla tych czytających wcześniej! Teraz, po pół roku brnie przez tego nieszczęsnego Plastusia i uważam, że jest nieźle. Jakby mógł czytać po ciuchu pewnie szło by mu jeszcze lepiej.
UsuńNajstarsza mnie rozpieściła, stąd czuję się lekko zdezorientowana. Zaczęła w zerówce od Lassego i Mai, a w pierwszej klasie czytała już FNiN.
UsuńA z tą szkołą nie jest tak różowo. Pamiętam jak było u Najstarszej. Rodzice dzieci nieczytających musieli odrabiać z nimi lekcje i ostro ćwiczyć czytanie, bo założenie było, że jednak podstawową umiejętność czytania wszyscy mają już na starcie.
A czemu forsujesz głośnie czytanie? Przy głośnym czytaniu zdecydowanie spada przyswajanie treści.
Nie forsuję, jakoś tak wyszło z rozpędu. Najpierw musiał czytać głośno te pierwsze czytanki, bo przecież pani potem sprawdzała właśnie głośne czytanie. I tak z rozpędu tego Plastusia też czytał głośno. Na szczęścicie dziś skończył, a czekają już na niego zamówione czytam sobie z 2go poziomu. I niech czyta, jak mu się podoba.
Usuń6-latka polubiła pierwsze tomiki z serii "Czytam sobie", ale jakoś mnie nie ciągnęło do budowania kolekcji, a i ona dość szybko zarzuciła przerzucanie się na kolejne poziomy. Długo buszowała w naszych zbiorach "obrazkowych", ale jak się okazuje to, co już znane, nie było pociągające do samodzielnego czytania.
OdpowiedzUsuń"Pożyczyła" od brata za to pociąg do "Biura detektywistycznego Lassego i Mai" i jest totalnie wciągnięta (nie czytaliśmy wspólnie tych książek - dobrze :).
Swoje robi także zamiłowanie do zagadek logicznych ("Księgi...").
Z "Tajemnic" potrafi przeczytać 2-3 tomy jednego dnia (jednocześnie twierdząc, że 3 poziom "Czytam sobie" jest za trudny...)
Martwię się trochę co wyniknie z tej wyłączności na fascynację literaturą w wersji "pop", ale czekam... :)
Ach, w szkole nie ma "typowych" lektur szkolnych (a pomysł aby był to "Plastusiowy pamiętnik" jest kuriozalny). Po klasie wędruje walizeczka z książkami z sugestią, aby to dzieci czytały rodzicom. Jak to wygląda faktycznie, nie wiem. Ale są to przede wszystkim książki obrazkowe (np. Findus i Petson, jakaś poezja Strzałkowskiej), aaa będzie "lektura" - Pan Kuleczka, ale czytany przez Panią w klasie.
Do tego dochodzą komiksy pożyczane z biblioteki szkolnej.
No właśnie, trudność z doborem/podpowiedzią lektur na teraz. Chyba jednak musi najpierw mocniej opanować warsztat, potem samo poleci.
OdpowiedzUsuńJest dokładnie tak jak piszecie: 1 poziom Czytam sobie już (!) jest zbyt "banalny" ;) Wczoraj przeczytał ciurkiem te dwie pozostałe, które mamy, nie zajęło mu to więcej niż te przysłowiowe i zadane 20 min. Spróbujemy jednak z 2gim, bo książek dziecku nie odmawiam ;) Inna rzecz, że pewnie po jednokrotnym przeczytaniu nie będzie chciał wracać do nich...
Komiksy ... hmmm, sama nie wiem co z nimi. Podsuwam i podkładam, lubi oglądać, ale do czytania się nie rwie wciąż, choć widzę, że czasem trochę jakby pojedyncze dymki sobie czyta.
I to co pisze Anna: "jak się okazuje to, co już znane, nie było pociągające do samodzielnego czytania". To mnie też zaskoczyło, myślałam, że chętnie pójdzie na takie ułatwienie. Nie. Za każdym razem jak proponuję coś z "młodszych" książek - nie chce. Nie ukrywam, że kilka z nich trzymam wciąż właśnie dlatego, że myślałam, że przydadzą się do ćwiczenia czytania, choćby w ramach czytania młodszemu Bratu. Na to też jeszcze czekam, choć wczoraj, jak czytał te dwie książeczki, a Młodszy z zainteresowaniem siedział i słuchał, widziałam, że było mu miło z tego powodu.
Bardzo lubi Magiczne drzewo (filmy) i z dużym zainteresowaniem złapał w księgarni książkę. Jednak objętość zbiła go z tropu i odłożył. Mam wrażenie, że trochę wciąż brak mu śmiałości do objętości ;)
Pewnie w pewnym momencie spróbuję tradycyjnego ;) remedium w postaci Lassego i Mai, choć z drugiej strony detektywistyczne historie właściwie w ogóle go nie wciągają, jak dotąd.
Właściwe jedyne, po co na razie sam sięgał "do samodzielnego czytania" to tatowa encyklopedia czołgów :) No i ewidentnie wolałby czytać po cichu sobie.
Rzeżucha, niech czyta po cichu! (zdecydowanie to lepsze i łatwiejsze, korzystniejsze na tym etapie). Pamiętasz, była dyskusja o tym na forum.
UsuńWidziałaś tekst w sobotniej GW "sprowokowany" "Plastusiowym pamiętnikiem"?
Ja się czuję zeźlona, choć daleko mi do bronienia akurat tej książki jako lektury dla pierwszoklasistów.
Musiałam odreagować
http://pozarozkladem.blogspot.com/2014/03/znowu-edukacja.html#more
Napisałam komentarz :) Choć odniosłam się do p. Chętkowskiego, bo Gazetę mi odcięło i nie przeczytałam całości.
UsuńA co do zastosowania Plastusia jako pierwszej lektury, cóż, zupełnie wszystkich zdenerwowanych rozumiem, bo i mnie wkurzyło. Choć zdaje się, że z innych względów jednak.
>>Jednak nie jestem tez zwolenniczką chronienia dzieci przed archaicznym językiem i niech tylko nowe czytają. Bardzo nie jestem. Bo potrzebna jest różnorodność, bogactwo słownictwa i wiedza o klasyce. <<
UsuńDoceniam :)
Zwłaszcza wobec króciutkiej rozmowy z Panią Krystyną Miłobędzką i jej opowieści o wnuczku (? małym chłopcu), który zachwycił ją zaproszeniem "idziem".
Zachęcam do rozmowy z Panią nauczycielką :) I bojkot głośnego czytania "P.P." ;)
PP na szczęście dziś wreszcie zakończony :) Nawet więcej niż dzisiejszy przydział, bo w obecności już zakupionych nowych Czytam sobie S. postanowił zmęczyć do końca, żeby jutro już móc czytać co będzie chciał. Może jeszcze się okazać, że PP przyda się do krzewienia czytelnictwa u nas na zasadzie - mamo, daj mi cokolwiek innego! ;)
UsuńHmmm, tak myślę nad tą rozmową z panią nauczycielką i nie bardzo sobie ją wyobrażam, bo jest to jednak wchodzenie w jej kompetencje.
A "idziem" i "chodźta" sama raczyłam moich rodziców po pewnych wakacjach intensywnie spędzonych na wsi w towarzystwie córek sołtysa :) Mam sentyment ;)
No co Ty,
Usuńmasz zapisano (ustawowo) prawo do współdecydowania o edukacji dzieci (także procesie).
Już miałam nic nie pisać o McDonaldzie, ale wczoraj dostałam spam z maluchy.pl, a tam zachęta, by pójść i zjeść niezjadliwe. I jednak się pobestwię wkrótce, choć większość się tak burzy: „och, to taka słuszna sprawa". Samą serię bardzo lubię, moja córka też, ale ja ją zniechęcam do czytania, więc marny ze mnie pożytek czytelniczy - sama musi się mordować. Te „z życia wzięte" należą do jej ulubionych (5,5 roku ma).
OdpowiedzUsuńMcDonalds intensywnie atakuje na forum. Wyskakuje i wyskakuje. Wyszło im, że warto link wykupić akurat u nas!
OdpowiedzUsuńMy zupełnie niemakdonaldowi, tylko z forum wiem, że istnieje tam obieg książek ;) Ostatnio nawet byliśmy, chyba pierwszy raz z dziećmi, "w drodze", ale dawali tylko legokubki ;) A może nie zauważyłam książek, bo w takim miejscu się ich nie spodziewałam?
UsuńZa każdym razem gdy wchodzę na forum na jego nazwę najeżdża mi "Odbierz książkę gratis przy zakupie mczestawu i happy meals!' . Widzicie, znam na pamięć!
UsuńA, pewnie nie widzę, bo mam adblocka włączonego :) Polecam.
UsuńZobaczyłam dopiero dzisiaj na pracowym komputerze.
UsuńMoniko - jaką masz technikę zniechęcania?
OdpowiedzUsuńGłównie poprzez odwracanie uwagi i nie reagowanie na propozycje pt. „pomóż mi nauczyć się czytać". ;-) Bezwzględna jestem. Chyba, że mi pod nos podsunie książkę i pyta, co to za litera.
UsuńA! Moje doświadczenie rodzicielskie mówi, że ta metoda prowadzi do tego, że pewnego dnia odkrywasz, że dziecko samo mozolnie składa wyrazy z liter. Gdy w ten sposób moi chłopcy zaczynali rozpracowywać zdania - łamałam się i pokazywałam, że łatwiej składać litery w sylaby. Po kilku dniach płynnie czytali "w myślach".
UsuńJako pomoc zastosowałam jednak powieszenie na ścianie kuleczkowego kalendarza i kupienie książkowego kalendarza "Franciszki i Ignacego". Musieli to rozpracować samodzielnie.
UsuńCo do tematyki doboru lektur do samodzielnego czytania. Mnie zaintrygowała różnica w wyborach moich synów. Obaj przeszli przez samodzielne czytanie książek z działu 3+, które czytaliśmy wcześniej (czyli Zakamarki itp.), ale robili to wcześnie, jeszcze przed zerówką, przy czym starszy poszedł do zerówki szkolnej jako sześciolatek a młodszy rok wcześniej. Zupełnie się różnili jednak zamiłowaniem do encyklopedii i komiksów - starszy szlifował na nich czytanie godzinami, młodszego kompletnie nie interesowały, więc trafił w pewną pustkę, którą dość długo trwała. Aż zdecydował się "Lassego i Maję". To ważne, że piszę "zdecydował", bo wiem, że dałby sobie z tą serią radę wcześniej, ale w to nie wierzył i nikt go nie naciskał. Teraz widzę, że młodszy (za miesiąc 7 lat) zaczyna gonić starszego i jeżeli ocenia książkę, którą starszy skończył czytać jako odpowiednią dla siebie - bierze się za nią. Tak było z "Magicznym drzewem", "Jak wyhodować sobie smoka", teraz na tapecie "39 wskazówek". Piszę "gonić", bo on naprawdę robi to na czas, a może bardziej na ilość stron lub rozdziałów. Nie wiem czy taka gonitwa jest dobra, ale nie jestem w stanie jej zatrzymać. "Pirat Rabarbar" tak nie cieszy, bo starszy na niego nie spojrzał.
OdpowiedzUsuńI jeszcze to, że dziecko czasem musi świadomie się na czytanie zdecydować oznacza, że naprawdę musi mieć szeroki wybór dostępny i odpowiednich książek. A ten wybór u nas przecież nie jest jeszcze duży. To co na forum napisała tijgertie o szkole holenderskiej jest bardzo interesujące, prawda? http://forum.gazeta.pl/forum/w,16375,149036427,150156435,Re_recepty.html?wv.x=1
Rzeżucho, a z którym wydaniem PP walczyliście?
OdpowiedzUsuńKsiążka dość obszerna, jak na samodzielne czytanie przez pierwszoklasistę i jak dotąd to nie natknęłam się na wydanie przyjazne początkującym czytaczom - mój H. akurat PP bardzo polubił, łącznie ze słuchowiskiem i filmem, ale mimo, że już czyta, to na samodzielne czytanie się nie zdecydował, bo czcionka była za mała.
-groszkowa
Hmm, nie pamiętam, chyba wyparłam... ;) Coś zupełnie przypadkowego to było, bo z biblioteki. I mam nadzieję, że nie będę musiała sobie przypominać, bo J. też już w I kl., ale Pani na zebraniu ostatnio mówiła, że czyta im głośno.
UsuńS. nie musiał czytać całego, tylko kilka rozdziałów, ale i tak uważam, że jako pierwsza - jedna z pierwszych - lektur do SAMODZIELNEGO czytania to nieporozumienie.