Przez całe dwie godziny Bobcio malował pisanki. Pozostawiony sam na sam ze swoją muzą, w skupieniu, z namaszczeniem i bardzo pedantycznie smarował jajka plakatówkami Julii i kiedy przyszła pora podwieczorku mina chłopczyka wskazywała, że jest bardzo dumny ze swego dzieła. (...) Ciocia Wiesia podeszła do swojego syna.- O, Jezus! - rozległ się nagle jej krzyk.Mam Żakowa wypuściła z ręki wszystkie łyżeczki.- Co się stało? - krzyknęła- Sama zobacz - jęknęła Wiesia.Mama Żakowa podeszła bliżej i zesztywniała. Pisanki Bobcia, utrzymane w pięknych czystych kolorach, na pierwszy rzut oka wyglądały uroczo. Na drugi rzut oka budziły nieokreśloną grozę. A kiedy się człowiek dobrze przyjrzał, ujawniały swą złowrogą treść.– Co to jest? – krzyknęła mama Żakowa, wskazując jajko upstrzone przeraźliwymi, powykręcanymi paluszkami.– To? – upewnił się Bobcio. – To bakterie.– A to? – wypytywała Wiesia.– To? To Somosierra. Bitwa na czołgi.– A to? – spytała bezsilnie Wiesia, wiedząc, niestety, jaka będzie odpowiedź.– To? – powiedział Bobcio. – A, to. To jest Hitler.
Kolejne egzemplarze – bo Bobcio sumiennie zapełnił malunkami wszystkie dziesięć jaj, wykazały cioci Wiesi, że jej dziecko ma zainteresowania monotematyczne. Odstępstwo od militariów stanowiły dwie wizje bakterii i witamin, obie nadzwyczaj przygnębiające oraz wizerunek myszy – tylko jeden, ale za to jak żywy.
Małgorzata Musierowicz, Szósta klepka, wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 1987, s. 181n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz