Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

wtorek, 22 stycznia 2013

Kto jest kim

Nie ma się co oszukiwać, że 5-latek uczęszczający do przedszkola będzie bawił się w całkiem wyimaginowanego, anonimowego pirata, rycerza czy poszukiwacza przygód. Tzn. - nie tylko. Bo taki przykładowy 5-latek potrzebuje silnej identyfikacji, wzorca i megafajnego wyposażenia (nawet, jeśliby miało być zrobione z kija od miotły i tutki od papieru toaletowego). Bohatera potrzebuje.



Nawet jeśli ten 5-latek będzie miał reglamentowane bajki i filmy, a dostęp do telewizji wręcz okazjonalny. Bo okazuje się, że chłopaki mówili, Antek ma, a Kajtek, to w ogóle wie najlepiej, bo ma starszego brata (tu możemy sobie wyobrażać, jakie chody będzie miał za kilka lat Brat w grupie rówieśniczej). I nawet jeśli rodzice kompletnie się nie interesują stajnią Marvela, Lucasa i pokrewnymi, nagle w ich domu pojawia się Batman, Człowiek Pająk, Facet Zamrażarka i inni tacy. Wyposażeni w świetlne miecze, Shurikeny Lodu, ogniste oddechy i inne takie.
Albo różnokolorowe ninja przemycone dzięki zupełnie niewinnej ulotce reklamowej, którą znaleziono w całkiem obojętnym ideologicznie zestawie klocków do budowania wiejskiego domeczku. I która zapoczątkowuje całkiem solidną reakcję łańcuchową potrzeb i pragnień 5-latka.
Albo, gdy próbujemy odwrócić uwagę 5-latka od facetów w kolorowych majtkach i rajstopach i próbujemy zainteresować go podstawami klasycznej edukacji w postaci mitologii... Różnica jest tylko taka, że Kosę Wstrząsów musimy przerobić na błyskawice Zeusa lub laskę Hermesa.

Już nie będę wspominać, że drogę z przedszkola musimy na nowo starannie zaplanować i przemykać się ukradkiem tylko takimi uliczkami, na których nie ma kiosków z tzw. "gazetkami"...
Żeby to było tylko to.

Ale nagle tacy rodzice takiego 5-latka muszą odpowiadać na mnóstwo pytań, na które trudno odpowiedzieć nie mając stałego połączenia z Kajtkiem, a najlepiej od razu z jego starszym bratem. Bo nawet jeśli jakimś wysiłkiem pamięci uda nam się wymienić 12 prac Herkulesa, albo przeprowadzić analizę porównawczą koloru miecza świetlnego w zależności od strony Mocy, po której się stoi, to to jest dopiero początek.
Należy szukać pomocy.


Nam z odsieczą przyszła Moja pierwsza encyklopedia bohaterów, która zresztą sam Stasiek sobie wyszukał w księgarni i zaordynował zakup. Firmowana przez Larousse'a encyklopedia opowiada skrótowe historie całego mnóstwa bohaterów. I to nie tylko tych w majtach i rajstopach, a może nawet o nich jest najmniej. Są w niej bohaterowie mitologiczni i biblijni, bohaterowie z książek i filmów przygodowych i cała plejada rycerzy i księżniczek też. Wszyscy opisani dość skrótowo, ale strawnie, w pewnym ustalonym porządku i w formie podpisów pod licznymi ilustracjami (takimi klasycznymi podpisami, nie w postaci chaotycznych dymków, okienek, odnośników pląsających po całej stronie).
Ilustracje są dodatkową ciekawostką i - jak dla mnie - mocną stroną wydawnictwa. Stworzone przez kilku francuskich ilustratorów w ten sposób, że każdy bohater rysowany jest inną, nierzadko charakterystyczną kreską. Nie grozi nam w ten sposób tkwienie nad całkiem grubą, ilustrowaną księgą, której obrazki nie przypadły nam do gustu. Zmieniamy bohatera, zmieniamy ilustratora.


Stasiek encyklopedię bohaterów polubił bardzo i wkrótce kazał sobie czytać codziennie do poduszki, obiadu, kolacji i w wielu innych momentach. Albo przeglądał sam. Albo z Bratem.


Kiedy więc natrafiłam na Encyklopedię w pytaniach i odpowiedziach KTO? długo się nad zakupem nie zastanawiałam, zachęcona znaną formą i popularnością bohaterów.
Tutaj  forma jest nieco odmienna, opis zajmują pytania i odpowiedzi. Nie mamy do czynienia z konkretnymi postaciami tylko z całymi ich grupami. Omówione są postacie fantastyczne i nadprzyrodzone (duchy, anioły, potwory, syreny...), postacie historyczne (krzyżowcy, Celtowie, królowie, niewolnicy, gladiatorzy, wynalazcy...), a także bohaterowie dnia dzisiejszego (sportowcy, tajni agenci, poszukiwacze przygód, nawet ...ekolodzy). Oczywiście konkretne przykłady też się pojawiają, więc pula poznanych bohaterów rośnie. Ilustracje - podobnie jak w Bohaterach wyszły spod różnych rąk.

Bohaterowie mają oznaczenie wydawcy 4/7 lat, a KTO? 5/8 i myślę, że to dobre typowanie. To tylko dwa tytuły z dość rozbudowanej serii Larousse'a. Jak nie przepadam za tego typu encyklopedycznymi wydawnictwami edukacyjnymi, te dwie książki nie są złe i nawet ja czytuję je bez specjalnego bólu. I obrazki sobie oglądam chętnie. A Stasiek wciąż do nich wraca.









Moja pierwsza encyklopedia bohaterów
wyd. Larousse 2006
oprawa twarda
tekst = ilustracje








Kto? Encyklopedia w pytaniach i odpowiedziach
wyd. Larousse 2008 
oprawa twarda
tekst = ilustracje 

9 komentarzy:

  1. mamy z tej serii Kto?/ morza i oceany/dinozaury
    są świetne - chciałabym jeszcze mieć dlaczego?
    podobają mi się wszystkie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, jak już dobrze poznałam te dwie książki zaczęłam żałować, że nie kupiłam innych. Jak kupowaliśmy bohaterów był całkiem niezły wybór, ale skąd mogłam wiedzieć. Zwykle jestem sceptycznie nastawiona do tego typu wydawnictw. Wtedy też, jak pamiętam, był to wybór Staśka, nie mój. Miał chłopak nosa :)

      Usuń
  2. Ja też te encyklopedie edukacyjne - lubię i nie lubię. Larousse'a są kolorowe, przyciągają uwagę. Ja akurat mam o zwierzętach - to co mnie denerwuje to przemieszanie edukacyjności z bajkowością. Niby podawana jest wiedza encyklopedyczna, a za chwilę widzę rekina u dentysty. Podoba mi się też pod względem plastycznym, ale znowu problem: bywa że kształt zwierząt odchodzi daleko od pierwowzoru. Pewnie w przypadku bohaterów te kwestie nie są tak istotne.
    Plus za wprowadzenie porządku tymi ramkami i typografią ( o czym piszesz)
    Tak więc mieszane uczucia, tym razem z przewagą na tak :)
    basca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię, bo też wolę książki o zwierzętach czy roślinach pokazujące rzeczywisty wygląd. A przy Guliwerze czy nawet Einsteinie ;) swoboda wizji artystycznej mniej przeszkadza.

      Usuń
    2. a mnie to nie przeszkadza w końcu to "encyklopedia" dla najmłodszych:)

      Usuń
  3. My mamy spory zestaw Larousse'ów po starszym, były w czytaniu od 3 roku życia, przed 6 urodzinami szlifował na nich samodzielne czytanie. "Bohaterów" mieliśmy z biblioteki, były bardzo popularne, chociaż zapotrzebowania na identyfikację specjalnego moi synowie nie mają. Encyklopedie trochę się teraz marnują, bo młodszy woli literaturę piękną:)) Ale ostatnio wyciągnął za to Księgi Skokowskiego, czyta sobie i domaga się innych tytułów.

    OdpowiedzUsuń
  4. kupiłam "Moja pierwsza encyklopedia bohaterów" - czytamy, oglądamy ;-) dziękuje za recenzję

    OdpowiedzUsuń
  5. A nie uważacie, że ilustracje w tej książce są zbyt brutalne jak dla 4(sic!) czy nawet 7 latka? Własnie kupiłem książkę dla swojego 7 letniego syna, i jak zobaczyłem że się wpatruje w ilustracje z gościem który ma wbity nóż w bebechy (tak, jest krew), lub jak lisowi się odrzyna ogon, a w co którejś tam opowiastce są słowa: zabił, oderżnął, to książkę schowałem "na potem".
    Masakra jakaś. Sam wychowałem się na mniej brutalnych opowieściach czy ilustracjach.
    Chyba że jestem przewrażliwiony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba - jak zawsze - wszystko zależy od dziecka. Nie uważam, żeby w tym przypadku ilustracje były jakoś szczególnie drastyczne. Stasiek słucha mitów, a tam raczej miękkiej gry nie ma ;)Z drugiej strony dziecko młodsze ma mniejszy "materiał porównawczy" i myślę, że wielu rzeczy nie odbiera tak dosłownie, jak starsze, czy dorosły, ma mniej skojarzeń, także tych negatywnych. Mnie najbardziej "przeraża" w tej książce obrazek z wampirem, a S. nie zwraca na niego najmniejszej uwagi, bo nie wie o co chodzi. Chyba nawet jeszcze nigdy nie czytaliśmy jeszcze tego rozdziału nawet, bo nie jest zainteresowany. Z tych książek wybiera te tematy, które lubi i zna, które uzupełniają jakąś już posiadaną wiedzę, albo rzeczywiście te, do których obrazki go w jakiś sposób zaciekawią. Nie widzę, żeby jakoś specjalnie ciekawiły go te "drastyczne".

      Usuń