Wreszcie. Byliśmy. W górach. Prawdziwych. Pierwszy raz w tym roku.
Choć trochę wtem, trochę nagle, trochę nie przygotowani. Wyciągnęła nas pogoda przepiękna, ale przede wszystkim Stasiek, który koniecznie chciał. To, że byliśmy w pół drogi też pomogło, właściwie już byliśmy W górach, tyle, że na z góry (!) upatrzonej pozycji tarasowo-trawnikowej-z-widokiem-na. No to się wzięliśmy i ruszyliśmy na najprawdziwszy szlak (choć od dziwnej strony).
- To ma być nasze wyposażenie na wycieczkę?! - zawołał Borsuk.
- Nie całkiem - odpowiedział Pan Brumm. - Bo zapomniałem namiotu.
- A coś do jedzenia? Albo do picia? - zabulgotał Kaszalot.
- Też zapomniałem.
- Śpiwory? - zapytał Borsuk.
- To nie ważne - powiedział Pan Brumm. - I tak byśmy ich nie potrzebowali, gdybym pomyślał o namiocie.
Przypomniało nam Pana Brumma na wycieczce. W górach. Na szczęście, bo Brat nie do końca był przekonany do idei wędrowania. Wymyślanie co absurdalniejszych przedmiotów jakie na pewno należy zabrać ze sobą w góry pomogło (nam wszystkim) przełamać początkowe trudności (i jeszcze napotkane kijanki pomogły).
Pana Brumma kto zna, ten się domyśla, że także w kwestii wycieczek górskich niczego błahego nie należy się po nim spodziewać. Właściwie już samo wędrowanie po górach w towarzystwie akwarium z rybą jest pewnym wyzwaniem, osobiście uważam.
Pomimo pewnych braków w wyposażeniu, na wycieczce Pana Brumma niczego nie brakuje: jest Misja, jest jaskinia, wspinaczka, kolej górska i degustacja wyrobów regionalnych. To bardzo udana wycieczka.
Wiadomo też, że wszystko dobrze się skończy. I wiadomo, że jest co oglądać na ilustracjach Daniela Nappa.
Pan Brumm na wycieczce
Daniel Napp
wyd. Bona 2012
oprawa twarda
ilustracje > tekst
My w góry za niespełna 2 miesiące! Trzecioklasista miesiąc wcześniej z podstawówkową klasą. Już zbieramy lektury;)
OdpowiedzUsuńMy za niecały miesiąc! Jupi! :D
OdpowiedzUsuńA gdzie dotarliście w takich warunkach? ;)
Ku mojemu zdumieniu w ciągu godziny doszliśmy na grzbiet pod Gorcem - on to na zdjęciu. W zasadzie to wciąż jeszcze nie sprawdziłam, gdzie tak na prawdę byliśmy...
UsuńJeszcze bardziej polubiłam nasz samochód, jak się okazało, że dzięki niemu można rzeczywiście pobyć w górach 2h i wrócić, bez tego całego mozołu, jaki pamiętam z czasów przedsamochodowych: pociąg, pks, asfalt długo, podejście do podejścia, wyjście...
My za to wreszcie zdecydowaliśmy się pojechać nad morze (do tej pory pogoda była niesprzyjająca, nie mieliśmy ochoty marznąć;)
OdpowiedzUsuńI z przyjemnością odkryliśmy, że morze oddało sporo plaży - jest bardzo szeroka, dawno takiej w naszym ulubionym miejscu nie widziałam!
O Brummie na razie tylko czytam, ale jestem bardzo ciekawa tych historii i myślę, że spodobają się Młodszej.
OdpowiedzUsuńZa górami bardzo tęsknię:)
Moich panów, w ostatnią sobotę, wyciągnąłem na pieszą wędrówkę na Św. Krzyż. Dłuuugo by opowiadać o jęczeniu Starszego (czemu tak wolno wchodzicie/schodzicie?) i samozaparciu Młodszego, który na zejściu odtrącił pomocną dłoń papy i walczył ze szlakiem na własnych zasadach. A w tym akurat Panu Brummie największy śmiech wzbudza w chłopakach tekst o szybkim przejściu Rosji.
OdpowiedzUsuńPS. Na wycieczkę wzięliśmy TO, ale okazało się, że nie były potrzebne. Opowiastki, znaczy :D Może zbiorę się, żeby w końcu o nich napisać. A może nie. Ale dobre one, jakby co :D