Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

czwartek, 30 lipca 2015

(wakacyjna) Szkoła Jedi

Wielka letnia (właściwie to gorąca i upalna) wakacyjna dziura ziejąca pustką.
Spadłam na jej dno, a teraz, mam nadzieję, unoszona rześką bryzą o zapachu łąki i wolnego czasu wreszcie się z niej wynurzam. Przepraszam wszystkich, którzy tak długo czekali. Dziękuję wszystkim, którzy tak długo czekali.

Zaległości tyle, że nie wiadomo od czego zacząć, niektóre nawet zdążyły rozpuścić się z gorąca i wyparować. Gdzieś tam pomiędzy datą dzisiejszą, a ostatnią odbył się koniec szkoły, o tyle rozmyty w codzienności, że następne dwa tygodnie odbywaliśmy jeszcze lato-w-mieście (i szkolnej świetlicy). Tymczasem wakacji już prawie półmetek. No, ale szkoły koniec był. Na koniec roku książkowe nagrody - oczywiście "zupełnie przypadkiem" zapomniane przy pakowaniu na wakacje kurzą się gdzieś na drugim końcu Polski na równie zakurzonym biurku. Nie, żeby były złe (w końcu sama maczałam palce w klawiaturze, żeby takie nie były), ale wciąż książka pełna tekstu i objętości nie budzi jeszcze zaufania i euforii.


Ja jednak nie byłabym sobą, gdybym własnym sumptem nie ufundowała własnych nagród na zakończenie roku, oczywiście książkowych (skaranie z taką matką). Litościwie jednak postawiłam na wydawnictwo lżejsze i bardziej wakacyjne, o tematyce zbliżonej do ulubionej. Choć mimo wszystko kupiłam książkę o szkole. Akademia Jedi, Jeffrey Brown.




Jeffrey Brown ujął już nas kiedyś swoim zamiłowaniem do Gwiezdnych Wojen zupełnie jednak pozbawionym fanatycznego zadęcia. To on właśnie stworzył wizję Lorda Vadera jako ojca kilkuletniego Luka. Lei także. W tym roku wisi u nas kalendarz z rodzinnymi obrazkami Lorda V. i Luka. Zdaje się, że lipiec ojciec z synem spędzają na piaszczystej i upalnej Tatooine...

Akademia Jedi jest po części komiksem, po części pamiętnikiem. Bohaterem i narratorem jest Roan Novachez, chłopiec którego największym marzeniem jest zostać pilotem myśliwca, jak tata i brat. Niestety nie zostaje przyjęty do akademii pilotów, na szczęście nie trafia też do akademii rolniczej na Tatooine, ale za to nagle zostaje zaproszony do podjęcia nauki w Akademii Jedi.
Dalej już się pewnie domyślacie. Szkolne przygody w starwarsowym sztafażu. Roan poznaje nowych ludzi (i nieludzi) oraz nauczycieli (samego mistrza Yodę również), zawiązuje nowe przyjaźnie (i nieprzyjaźnie), uczy się nowych rzeczy. A poza tym rysuje komiksy, dzięki którym duża część książki jest właśnie komiksem.


A część jest kartkami z dziennika, część wiadomościami mailowymi, arkuszami ocen lub stronami gazetki szkolnej... Forma zaiste atrakcyjna dla nierozmiłowanych jeszcze w ciągłym tekście czytelników pierwszych klas (nie tylko akademii Jedi). Oczywiście chwyciło. Na tyle, że przed wyjazdem na prawdziwe wakacje wyposażyłam Staśka w drugą część Akademii, czyli Powrót padawana.
I choć wakacje nad morzem były tak wypełnione atrakcjami, że brakowało czasu na czytanie, nadrobił już zaległości. Przyznam, że mnie też wciągnęło i chyba pierwszy raz podbieraliśmy sobie książkę, gdy drugie zajmowało się na chwilę czymś innym. W każdym razie oboje polecamy i humor i ilustracje Jeffreya Browna wszystkim miłośnikom gwiezdnej tematyki w nieco mniej kanonicznym wydaniu.



Dodatkową zaletą tych książek, jako lektury wakacyjno-podróżnej jest ich niewielki rozmiar, miękkie okładki i lekki papier. A nawet mogą posłużyć jako kolorowanki dla wyjątkowo niewyżytych kolorystycznie, bo są czarno-białe.


Jeffrey Brown
Akademia Jedi
Akademia Jedi. Powrót padawana. 
Wyd. Ameet 2014, 2015
okładka miękka
ilustracje = tekst, komiks

4 komentarze:

  1. Już nie mogę patrzeć na te książki ;-)
    Kuba co kilka dni do nich wraca i czyta od początku. Nie chce liczyć ile razy je przeczytał od deski do deski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, no, dopóki nie życzy sobie, żebyś to Ty mu czytała w kółko to spoko. U nas niestety Brat coraz bardziej domaga się przeczytania o Jedi, ja jeszcze się oganiam, ale nie wiem, jak długo mi się uda. Jedyna nadzieja, że tata zaraz do nas dołączy, a to on u nas jest od czytania komiksów na głos. Niestety Staśka nie bawi czytanie Bratu :(

      Usuń
  2. Dziękuję za dwa dni spokoju, podczas których moi panowie samodzielnie (sic!) zgłębiali oba tomy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to się chwali. Cieszę się, że mogłam się przydać.
      S ostatnio nad jakąś nową - trafioną! - pozycją. Opiszę, jak się zmuszę do przeczytania choć kilku stron, bo o ile z SW nie mam kłopotu, o tyle tematyka piłkarska nie pociąga mnie zupełnie. Ale czego się nie robi dla Dobra. Wezmę się i zmuszę (ale może jeszcze nie dziś...).

      Usuń