Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

środa, 16 lutego 2011

Dla Starszaków

Staram się nie kupować Staśkowi książek na wyrost, bo uważam, że i tak jest za dużo tych akurat, albo prawie akurat. A jak dorośnie do zachomikowanych, to okaże się, że dookoła również tysiące fajnych lektur... błędne koło. Poza tym jakieś ograniczenia należy sobie nałożyć. Wystarczy, że Brat dostaje póki co tylko książki na wyrost ;) (traktujemy go bowiem jako Spadkobiercę). No, ale. Czasem. Pojawia się COŚ. Albo, co gorsza, pojawia się PROMOCJA. No więc i mnie się zdarza.


W chorobie potrzebowałam lektury kojącej i zmiennej. Wyciągnęłam z półki Szkołę Czarów i inne opowieści Michaela Ende. Przeczytałam od deski do deski. I mam odczucia ;) Niejednoznaczne, więc postanowiłam o nich napisać. 
Bo autora znam trochę. Niekończącą się historię darzę sentymentalnym uwielbieniem od czasów filmu obejrzanego w dzieciństwie, a potem przeczytania wielkiej tajemniczej książki pożyczonej z biblioteki (niezapomniany urok biblioteki dla dzieci na Franciszkańskiej.. ech..:)). Jacie! Była prawie taka, jak ta księga w filmie! W dodatku była trudno dostępna, rzadko spotykana, w ogóle to nie jestem pewna, czy nie trzeba było czytać jej na miejscu, po wskrabaniu się na pięterko po skrzypiących, drewnianych wypastowanych schodach... No czysty urok dzieciństwa. Oczywiście mam nowe wydanie znakowe, z tej samej serii co Szkoła..., bo chyba pierwsze wydane z takim poszanowaniem formy. Czeka na konfrontację dziecięcych wspomnień z dorosłym okiem...

Mam też Momo, jeszcze z serii "politycznej" o całej Polsce czytającej dzieciom. Kupiłam zaciekawiona, nie znając wtedy nic poza Niekończącą się... Spodobała mi się ta tajemnicza bajka, też dla Starszaków, trochę mroczna, trochę moralizująca, ale z dobrym zakończeniem.

No i teraz Szkoła Czarów. Wg mnie książka dość nierówna (czy to zbiór "wszystkiego co tam jeszcze zostało" autora?) Główna dysharmonia przebiega pomiędzy opowiadaniami-baśniami, a "tekstami poetyckimi". No i nie wiem. Zapewne trudno jest napisać "bajkę" dla dzieci w formie wiersza. Na pewno jeszcze trudniej ją przełożyć na inny język. Coś mi w tych wierszach nie do końca gra... A najbardziej niestrawny jest "refren"(?) w opowiadaniu o Gałgankowym Pajacyku, kompletnie nie rymowany, powtarzający te same frazy, jakby jakiś dziwaczny Chór wyskakiwał ni z gruszki ni z pietruszki zza opowiadającego. W ramach takich wtrętów to ja wolę te, o Hiszpańskiej Inkwizycji ;)(i ich wykonanie :)).
Opowiadanie tytułowe akurat dość słabe moim zdaniem i rozczarowujące. W zasadzie dość to prosty opis szkółki takiej sobie i wyliczenie elementów nauki, w dodatku bez zbytnich szczegółów (temu akurat można się nie dziwić: "może pan opisać wszystko, czego uczniowie się uczą, proszę jednak zaniechać wszelkich informacji na temat tego, jak będą oni tę naukę wprowadzać w czyn." prosi narratora nauczyciel...). Właściwie nie ma tam przygód dzieci - uczniów czarodziejskiej szkoły. Jakby to był szkic do czegoś większego, wstępny rozdział do nienapisanej powieści... Mam wrażenie, że te opowiadania, w których autor pisze w pierwszej osobie wypadają jakoś tak bardziej blado.

No, ale dość narzekania. Cała reszta... bardzo smakowita. Tak na prawdę to zbiór świetnych baśni, bardzo różnorodnych, nie za długich, ciekawych, zupełnie nowych. Część z nich w całkiem współczesnej scenografii, jak ta o  Sekrecie małej Lenki. Część baj-bajkowych jak opowiadanie o wazie i łyżce wazowej. Wiele - i te chyba najlepsze - o  różnych zwierzęcych bohaterach, sięgające Ezopa i La Fontaine'a, przekazujące autentyczną mądrość bez zbytniego dydaktyzmu. Mistrzostwem świata jest ta o meczu piłki nożnej rozegranym pomiędzy reprezentacją much a słoniem...

I imiona! Tu jestem pewna, że ukłony należą się tłumaczce (Emilia Bielicka) Tranquilla Guzdrałła, żółwica; Fatima Cienkoprządka, pajęczyca; Konrad Krostowaty, guziec; Aida Trombini, słonica; Herkules Marmotini, świstak; baron Hannibal von Rykow, tygrys. Król Kamufel, wróżka Serpentyna Sekretna, Kunibert Czołobitny, minister na dworze.

Ponieważ brakuje mi doświadczenia z dopasowaniem wiekowym lektur dla starszych dzieci, postanowiłam stworzyć jedną wspólną kategorię wiekową "Starszaki" dla wszystkich takich, o których przyjdzie mi napisać. Myślę, że taki Starszak to ktoś już chyba w szkole, ale jak bardzo zaawansowany, to mi już trudno określić. Pamiętając swoje lektury z pierwszych lat szkoły... no nie wiem tym bardziej.







Michael Ende
Szkoła Czarów i inne opowieści
ilustrował Bernhard Oberdieck
wyd. Znak, Kraków 2010
oprawa twarda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz