Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

czwartek, 26 maja 2011

Emil i Emil.

Czytamy czasem Emila ze Smalandii. Choć nie wiem, czy czytanie synkowi o przygodach tego pomysłowego chłopca jest dobrym pomysłem. Tyle dobrze, że nie mamy przed domem masztu... No, ale jednak czasem czytamy. Emila mamy w dwóch wersjach i okazało się są to wersje różne.

Zaczęliśmy od Emila zakamarkowego, w dużym formacie z kolorowymi ilustracjami Björna Berga i w tłumaczeniu Anny Węgleńskiej. Kiedyś jednak dla porównania wyciągnęliśmy książkę z serii Cała Polska Czyta Dzieciom, gdzie jest Emil ze Smalandii i Lotta z ulicy Awanturników. Emil jest w w tłumaczeniu Ireny Szuch-Wyszomirskiej, ilustracje też Berga tylko jako czarno białe rysunki. Po zestawieniu tych dwóch wersji widać, jak bardzo zakamarkowa jest okrojona i momentami "streszczona", wydaje się, też uboższa w  warstwie językowej. Nie znam szwedzkiego więc nie dowiem się, czy prostota języka i sposób narracji jest oryginalna, ale chyba bardziej opowiada mi tłumaczenie pani Ireny. 

Jeszcze jedna rzecz może wynikać z tłumaczenia. Otóż po lekturze Emila zakamarkowego odnosiłam wrażenia, że tata Emila, cóż... jest osobą mocno porywczą i w autentycznej złości zamykającą chłopca w stolarni po kolejnych wybrykach. Mama za to gdzieś bardzo w tle, niewiele o niej wiadomo (oprócz tego, że "I TAK go kochała"). W dodatku podzielająca moje zdanie na temat taty ;-), bo w pewnym momencie sama odprowadza Emila do stolarni "żeby tatuś zdążył się trochę uspokoić, zanim natknie się na swego synka" (to jak Emil zastawił pułapkę na myszy; swoją drogą cóż... chłopiec został ukarany raczej za poranną gapowatość ojca...).
W drugim tłumaczeniu tata wydaje się bardziej łagodny, choć oczywiście nadal zamyka syna w stolarni. No ale postać mamy jest dużo bardziej wyraźna i okazuje się, że mama kocha swojego synka duzo bardziej niż "i tak" ;-)

Myślę, że warto poznać tę "pełnometrażową" wersję.  Zaskoczyło mnie w niej to, jak często wydarzenia, a zwłaszcza zachowania osób dorosłych, są opisane z przymrużeniem oka, co umknęło, w dużej mierze, jak mi się wydaje, w tłumaczeniu zakamarkowym (stąd pewnie takie odczucia co do postaci taty). Opowiadania o kolejnych psotach Emila mają w niej też dużo więcej smakowitych szczegółów, także etnograficzno-historycznych. Bardzo ciekawe są (choć szczerze przyznajmy że raczej nie dla 3,5 latka) np. dywagacje rodziców Emila nad tym, czy finansowo opłaca się bardziej rozbić wazę czy pojechać do doktora :)

Po Emila warto jednak sięgnąć, bez względu na posiadane poglądy na temat zamykania dzieci tu lub ówdzie ;-) Powyższe dywagacje są oczywiście moimi obserwacjami. Dla Staśka to po prostu fajne opowiadania o nieco szalonych wybrykach pewnego chłopca: "Co ten Emil wyprawia, mamoo!" :D


PS. Pamiętam z niedzielnych Teleranków :D, że był kiedyś film o Emilu, podobny w klimacie do Dzieci z Bullerbyn. Pamiętam, że mama (albo Lina?) tak przeciągle fajnie wołała w nim zawsze "Eeemiiiil!". Niestety w tych wydanych seriach filmowych Astrid Lindgren nie umiem go znaleźć. Jeśli ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, bardzo proszę o informacje.



Astrid Lindgren
Ach, ten Emil!
ilustrował Björn Berg
tłumaczyła Anna Węgleńska
wyd. Zakamarki 2007
oprawa twarda
obrazki = tekst





Astrid Lindgren
Emil ze Smalandii
ilustrował Björn Berg
tłumaczyła Irena Szuch-Wyszomirska
wyd. Nasza Księgarnia/Polityka
seria Cała Polska Czyta Dzieciom, tom 1.
oprawa twarda 
tekst > obrazki

8 komentarzy:

  1. U nas w domu sami fani Emila :)
    "Zakamarkowy" - już zapomniany, bo królował ok. drugiego roku życia.

    Teraz wracamy już kolejny raz, ale do tomu wydanego przez "Naszą Księgarnię" - "Przygody Emila ze Smalandii", w tłum. Wyszomirskiej i Węgleńskiej, również z il. Berga.

    Prawie 260 stron psot :) Dużo niuansów, także jeśli chodzi o postaci rodziców...

    OdpowiedzUsuń
  2. 260 stron to normalnie jakaś wersja reżyserska ;) Może kiedyś poszukam, bo jednak wydaje mi się, że czas Emila dopiero nadchodzi i dopiero będzie w pełni doceniony.

    OdpowiedzUsuń
  3. Do wszystkich książeczek Astrid mam stosunek co najmniej entuzjastyczny.Emila nie czytałam co prawda od szkoły podstawowej ale nie moge się już doczekać powrotu do lektury z wlasnym dzieckiem na kolanach :)

    Nie tak dawno temu czytałam powieść biograficzną o A.L ,opisane były m.in. perypetie z masztem :) Nie wiedziałam,że wiele z historyjek jest autentyczna !

    OdpowiedzUsuń
  4. Kubutkowo Drogo ;) a możesz podać tytuł tej biografii? Im więcej czytam książek A.L. tym ciekawsza jej jestem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście, choć to powieść biograficzna, a nie typowa biografia.Opisuje tylko kilka lat z jej życia,prawdę mówiąc zdałam sobie sprawę z tego,że nic o niej nie wiedziałam.Miała mnóstwo trudnych doświadczeń,tym bardziej cieszy mnie pogoda i uśmiech bijący z jej książek.
    Powieść nei jest długa,czyta sie ją szybko i przyjemnie :)
    http://www.czarne.com.pl/?a=403

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki, na pewno poszukam.
    W dodatku to moje ulubione Czarne...

    OdpowiedzUsuń
  7. Tez kocham Czarne :)))) Wlasciwie od nich można kupować książki w ciemno.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam! Chyba jeszcze tu nie zaglądałam, ale wpisy bliskie mojemu sercu i czytelniczym ścieżkom mojego syna. Również należymy do wielbicieli Emila. Zaczynaliśmy od Zakamarków, ale większość przygód doczytywaliśmy z Naszej Księgarni w tłumaczeniu Anny Węgleńskiej.Poszukujemy również filmu ale bezskutecznie. Ale lubimy z synkiem czasami przeglądać biografię A. Lindgren wydaną przez Zakamarki i szukać śladów "prawdziwego Emila".
    Mamik

    OdpowiedzUsuń