Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

czwartek, 10 maja 2012

Koń w podróży

Co potrafi zająć Półtoraroczniaka w czasie jazdy samochodem przez 40 ((do)słownie: czterdzieści) minut? 40 minut spędzonych w ciszy i skupieniu, przerywanych tylko pojedynczymi komentarzami nieskierowanymi specjalnie do nikogo konkretnego, ot takie tam uwagi pod nosem?
Spełniony musi być tylko jeden warunek - fascynacja koniem. 
Panie i panowie: W stadninie kucyków, Obrazki dla maluchów. Tadam.

Seria sprawdzona i polubiona kiedyś już przez Staśka teraz podbiła serce Brata. Czytana zwykle o poranku, bo do półki, na której stoi blisko jest z łóżka. I nareszcie coś osobistego, specjalnie dla Brata, nie tylko dziedzictwo po starszym bracie (całkiem spore zresztą, bo jakieś 10 tytułów).
Kupiona rzutem na taśmę przed wyjazdem okazała się strzałem w dziesiątkę. Nawet Dawno temu w Mamoko, gdzie koni jest sporo, nie mogło się równać.


Na miejscu korzystać nie musieliśmy, bo byliśmy w Kraju Licznych Końskich Zaprzęgów. Brat na hasło, że jedziemy samochodem, radośnie wykrzykiwał "KOŃŃŃ", bo z samochodu najlepiej i najczęściej można je było obserwować. Do czytania powrócił w drodze powrotnej i czas przetwarzania danych miał zbliżony, więc to nie tak, że to jednorazowy wybryk taki był. Prawie statystyka.

Więc jeśli wasze dziecko wykazuje niebywały sentyment do koni szczerze polecamy. 11 polskich złotych z groszami i 40 minut podróży w spokoju Wasze.

 




W stadninie kucyków, Obrazki dla maluchów
Émilie Beaumont
ilustracje Sylvie Michelet
wyd. Firma Księgarska Olesiejuk 2011
oprawa twarda, ale miękka
ilustracje > tekst

2 komentarze:

  1. Jak to możliwe, że te oględziny nie są przerywane co kilka sekund odgłosem gębowym "tiu, tiu, tiu" i paluchowym "tap, tap, tap" i żadaniem nazwania obiektu, żądaniem bez najmniejszego cienia wątpliwości kierowanym w kierunku siedzącej za kierownicą mamy, która dysponuje ujemną dozą podzielności uwagi????
    groszkowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Po pierwsze Brat od zawsze jest naturą kontemplacyjną, przynajmniej jeśli chodzi o książki. Siada i ogląda. Sam. Wyindywidualizowywuje się z rozentuzjazmowanego tłumu.
      Po drugie w podróży (tej konkretnej i wielu innych) to z reguły tata jest kierowcą, mama strategicznie usadowiona po przekątnej przy niewielkim tylko kręczu szyi może nawet widzieć, co dziecko czyta i mogłaby udzielać odpowiedzi, ale na szczęście (dla szyi również) patrz punkt pierwszy.
      Pozdrawiam.

      Usuń