Dziś książka, która mam nadzieję ucieszy staśkowego kolegę - miłośnika piłki nożnej. Nam takie klimaty jakoś są obce, wiec nigdy nie orientowałam się w temacie. A nawet mijałam łukiem. Ale ta wpadła mi w ręce i uradowała swoją popupowatością, oraz tym, że będziemy mieli ją komu podarować. Więc tymczasem sobie - ostrożnie - oglądamy.
Nie znam się na literaturze fachowej dotyczącej sportu, ta nie jest żadnym podręcznikiem podań i uników, poradnikiem, ani nawet zbiorem fotosów znanych piłkarzy. Więc być może na twarzach wyjadaczy tematu wzbudzi tylko uśmiech politowania. Niemniej młodszych pasjonatów zapewne jednak uraduje i rozbawi. Głównie formą, na której uroki nie pozostali obojętni nawet Stasiek z Bratem, choć do pasji piłkarskiej im daleko.
Wielki mecz! jest o rozgrywce pomiędzy dwoma klubami sportowymi, które - jak to bywa - żyją z sobą jak pies z kotem: F.C. Kły i K.S. Koty. Została godzina do pierwszego gwizdka, a my się udajemy na stadion. Dostaniemy bilet (najprawdziwszy, załączony), poznamy obie drużyny, zobaczymy rozgrzewkę i poznamy działaczy. A jak drużyna wybiegnie na murawę ...zagramy. Bo na końcu w grubym pudełku ostatniej "strony" zmieściło się całe boisko pełne piłkarzy, tekturowa piłeczka i dwóch ruchomych bramkarzy. Gwizdek i start! Aha, przed meczem należy boisko przygotować do rozgrywki pocierając gorliwie wełnianą szmatką (niezałączona) przesłaniającą boisko folię. Resztę robi za nas zjawisko elektrostatyki. Proszę, proszę, jak widać książka zawiera również elementy edukacyjno-dydaktyczne, a rodzice doszkalają się z fizyki (jak muszą), żeby odpowiedzieć na pytanie "jak to działa". Powodzenia!
Wielki mecz!
John O'Leary
wyd. FK Olesiejuk 2008
oprawa twarda
Świetna! Jak mój Maluch podrośnie to muszę mu ją kupić.
OdpowiedzUsuńA ja tej książki nie lubię. Jest tam zła typografia. Kolorystyka też mało subtelna. Na plus to pop-artowość, pomysł i rysunki - jakby nie patrzeć mają jakiś charakter.
OdpowiedzUsuńbasca
Hmm, to i tak 3:2 dla książki ;)Właśnie pomysł. JAKIŚ jest, mnie męczy brak pomysłu w książkach. No i pop-up, którego nie ma za dużo. Choć jakby ostatnio go więcej, ale głównie wśród dinozaurów i innych starożytnych cywilizacji.
UsuńNiby 3:2. Ale jakoś tak na nie, pewnie prze typografię ;)
UsuńCórka nawet lubi czasami ją oglądnąć.
Rzeczywiście z fajnym pop-upem (ups przejęzyczyłam się powyżej) to u nas kiepsko. Pewnie ze względów finansowych.
basca
Bliższa koszula ciału ;) Ja bym pewnie jej nie zdzierżyła z gorszymi rysunkami, nawet mimo pop-upa. Typografii wciąż się uczę (ukłony w Twoją stronę :)) i raczej intuicyjnie jeszcze ją traktuję. I rzeczywiście, nie jest pierwszą rzeczą, na którą zwracam uwagę.
UsuńDzięki za komplement:) Oj cieszy mnie, kiedy ktoś zaczyna lubić typografię, bo wydaje mi się niedoceniana.
UsuńChoć, hmm, świetny rysunek też lubię, nawet bardzo :)
basca
Przez jakieś 2 lata ta "książka" pomagała nam przetrwać przydługie wizyty u dziadków;)) Ale nigdy jej nie czytałam, więc się nie wypowiadam na temat typografii, treści i rysunków. Syn od razu przechodził do gry!I dlatego to dla mnie tylko "książka".
OdpowiedzUsuń