Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

niedziela, 7 kwietnia 2013

Pożyczalscy idą w świat

Przebijamy się przez kolejne tomy Pożyczalskich nadal. Już trzeci (jest 5). Podziwiam Staśka, na prawdę, bo to nie jest łatwa lektura. Sama po drugim byłam przekonana, że nie będę naciskała o trzeci. Stasiek sam chciał. Czwarty tom też już pożyczony z biblioteki.
Czemu niełatwe? Dużo opisów. Na prawdę. Jak Pożyczalscy idą przez trawę, znamy jej zapach, to, jak się układa z wiatrem, jak brzmi, jaki ma kolor na czubkach łodyżek, pośrodku i przy samej ziemi. Wywody samych Pożyczalskich, zwłaszcza dorosłych, zwłaszcza, jak robi się ich więcej (dorosłych Pożyczalskich nie wywodów) też momentami trącą dłużyzną. Dla mnie czasem nużące, więc z podziwem patrzę na cierpliwego niebywale (w tej materii) 5-latka.
Sprawy nie ułatwia wydanie - szarobure z lat 80. skąpo okraszone rysunkami Strumiłły stworzonymi tuszową, rozchwianą kreską. Tajemnica zapewne tkwi jednak w akcji. Bo jak już się dzieje u Pożyczalskich, to z reguły dramatycznie, dech zapiera, nie wiadomo, czy się uda. Czy to wypędzenie z domu, czy pierwsza zimowa noc poza domem, czy spotkanie z Jednookim Cyganem, czy z łasicą, czy choćby z wielką wodą po kąpieli (niezwykle niebezpieczne, gdy jest się Pożyczalskim i akurat wędruje się rurą odpływową, przyznajcie sami). Mimo trochę staroświeckiej, a przez to może trudniejszej formy opowieści te przykuwają uwagę. Więc brniemy coraz dalej w świat za Pożyczalskimi.

A jak nam się znudzi przedzieranie przez słowa, oglądamy. Tajemniczy świat Arrietty Studia Ghibli na podstawie powieści Mary Norton. Powieści w liczbie mnogiej, bo film jest dość swobodną ekranizacją "na motywach". Miłośnicy wiernych co do przecinka ekranizacji mogą poczuć się zawiedzeni. Też musiałam Staśkowi tłumaczyć, dlaczego jest inaczej niż w książce. Efekt jego rozmyślań na ten temat jest taki, że to, co w filmie uważa za "bajkowe", a to co w książce, za prawdziwe...

O filmie dowiedziałam się dużo wcześniej niż o dwusiostrzanym wznowieniu książki. Oboje z mężem jesteśmy miłośnikami filmów Studia Ghibli, więc notatka o tym, jakoby powstawał nowy film Studia, w dodatku pod okiem samego mistrza - Hayo Miyazakiego - w koprodukcji z Disneyem mocno nas poruszyła. Koprodukcja zeszłoroczna z Amerykanami dotyczyła - na szczęście tylko, jak się okazało - ścieżki dźwiękowej. Sam film japoński powstał w 2010 r. Wersję polską wydał na początku tego roku Monolith (zresztą, uwaga! wraz ze wznowieniem wielu produkcji Studia, w tym nieosiągalnym już od dawna Spirited Away. Hura! nabyliśmy czym prędzej.).

Prawdopodobnie było więc tak, że to po tej wiadomości o filmie bardziej czujnie podeszłam do wznowienia książki. No i przypilnowałam potem, żebyśmy najpierw przeczytali, a potem obejrzeli.
To akurat wiele nie dało (poza ustaleniem, co jest bajkowe, a co prawdziwe). Tak, jak napisałam wcześniej, film jest raczej swobodną mieszanką przynajmniej dwóch pierwszych tomów, zmiany na japońskie miejsce akcji i postacie (poza głównymi) oraz charakterystycznych dla Studia motywów japońsko-niejapońskich.
Wizualnie - bardzo ładny, Q.E.D. gdyż to Ghibli właśnie. Te chmurki, murki, łąki, przeświecające przez liście światło... od Totoro wciąż zachwycają. 

Fabuła tak poprowadzona, że "niestraszna" mimo tego, co pisałam o akcji samej książki. Być może unaoczniona łagodnieje, w przeciwieństwie do tego, co można sobie samemu wyobrażać. Ale trochę też jest zmieniona, akcenty napięcia są inaczej rozłożone, nieco złagodzone przez komiczne przerysowanie zachowania niektórych postaci (zwłaszcza groźnej gospodyni, która w tej wersji nosi imię Haru, zamiast Dorota i ma twarz charakterystycznej ghibli'owej staruszki) i Dominiki.
Dzięki tym zabiegom film przyjazny też najmłodszym, więc oglądaniem cieszymy się całą czwórką, razem z Bratem.

I piękna muzyka jeszcze (to ta w drugim trailerze).

Wady? W samym filmie się nie dopatrzyliśmy (poza nieścisłością z oryginałem, ale to poza dyskusją, bo zależy czego się kto spodziewał). Zastrzeżenia jedynie do polskiej wersji tekstu, w której ludzi (tych dużych) z niewiadomych zupełnie powodów nazywa się dość głupio Człekowcami. Do tego Spillera (niezwykle ciekawą także w książce postać "dzikiego" Pożyczalskiego) przechrzczono na Chlupotka?! Ratunku!

Niniejszym więc wszystkim polecamy, choć zupełnie nieobiektywnie. Bo my lubimy Ghibli bardzo.



Jako ciekawostka - powyższy trailer jest amerykański. Poniżej - brytyjski. Znajdź 10 różnic.



Mary Norton
Pożyczalscy idą w świat
Pożyczalscy na wyspie
tłumaczyła  Maria Wisłowska
ilustrował Andrzej Strumiłło
wyd. Nasza Księgarnia 1986 
oprawa miękka
tekst > ilustracje


Tajemniczy świat Arrietty (Karigurashi no Arrietty 2010)

reż. Hiromasa Yonebayashi

Ghibli Studio czas 90 min.

wyd. Monolith Films



3 komentarze:

  1. mała czcionka8 kwietnia 2013 09:50

    Mam podobne odczucia co do książki. My również brniemy dzielnie, chociaż, podobnie jak u Was, determinacja jest większa u Tomka niż u nas. Musimy zdobyć film. Bardzo jestem go ciekawa. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam wytrwałość. Co do szaro-burości, oj przydałyby się kolejne tomy od Dwóch Sióstr :) A co do filmu - marzy mi się taki 5D, który nie tylko oddałby podane w opisach obrazy, ale i dźwięki, zapachy, wszystko. Oj, fajny mógłby być!

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję, że skończyliśmy tom trzeci ...i zaczęliśmy czwarty! I to mimo obecności w domu nowego czytadła o Scooby Doo...

    OdpowiedzUsuń