Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

piątek, 12 lipca 2013

O dziurze

Książka o dziurze. Jedna z ulubionych Brata ostatnio (obok poezji, która wciąż na pierwszym miejscu). Jest z nami już bardzo długo, bo kupowana dla Staśka jaszcze. Książka zadziwiająca, bo fajna formą (dziura, coraz głębsza przez całą książkę) i z fajnymi ilustracjami Stephena F. Hansona.



Do tego mocno dziwna treść - z jednej strony "fabuła" i akcja wpadania w głąb Ziemi - o ile można za taką uznać pojedyncze zdania niekoniecznie powiązane ze sobą - "Wszystko wokół bulgotało. - Rany! Gdzie my trafiliśmy? Co za okropny zapach!" Z drugiej strony ciekawostki na temat kolejnych warstw Ziemi. Te ciekawostki też jakieś takie od Sasa do Lasa i lakoniczne mocno "Szlam i muł są wszędzie.| Niektóre skały tak jak nasze kości zawierają wapń." Z trzeciej strony te warstwy Ziemi też jakieś takie... (Skorupa ziemska/ jeszcze głębiej (!)/ gejzery/ Skamieliny, jądro Ziemi - raczej to podziemne zjawiska, niż rzeczywiste warstwy).
No, dziwne, i dziwnie się to czyta, jednak dzieci zafascynowane słuchają tych urywanych kawałków. Chyba forma oraz zapewne sam pomysł wpadania w głąb i w głąb, plus atrakcyjnie narysowane dinozaury, piraci i wulkany plujące lawą (ulubione chłopaków) pobudzają wyobraźnię i sprawiają, że książka przyciąga do siebie.

 


 

Najgłębsza dziura na świecie
Penny Little
ilustracje Stephen M. Hanson
wyd. Firma Księgarska Olesiejuk 2007
oprawa twrada
ilustracje > tekst

5 komentarzy:

  1. Wygląda faktycznie intrygująco.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zupełnie nie wiem, „czym tę książkę jeść". Jest właśnie „od Sasa do Lasa".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Podoba mi się forma i lubię, jak dzieci ją same oglądają,ale słabo mi, jak mam czytać na głos... Jest DZIWNA.

      Usuń
  3. Ksiązki z dziurami to jest to co maluchy lubią najbardziej :). Bardzo podobą książkę ze względu na formę opisywałam u siebie tu: http://zosiamosia.blogspot.com/2013/05/un-petit-trou-isabel-pin.html. Niestety po francusku. Szkoda, że nie została wydana po polsku, bo jest rewelacyjna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta francuska jest o niebo lepsza - i piękniejsza, i mądrzejsza. Samo patrzenie na to, co robi Isabel Pin jest przyjemnością. Problemem wspomnianej przez Rzeżuchę książki jest właśnie to, że prócz dziury nie stoi za nią żadna myśl, a tekst jest niestrawny i kompletnie od czapy - ni zabawa, ni nauka. Ani nawet przyjemność.

      Usuń