Piszę już o którymś filmie, jaki Stasiek ogląda, a nie napisałam o jego pierwszym "prawdziwym" długim filmie animowanym, który jest w repertuarze od ponad roku (albo i lepiej?). Mój sąsiad Totoro był pierwszym staśkowym filmem pełnometrażowym. Nawet nie wiem, dlaczego tak akurat wyszło. Może tato chciał Staśkowi pokazać Totoro, po wizycie w mandze, gdzie w kąciku dla dzieci króluje taki zielony, totoropodobny stwór? To nasz chyba ulubiony film studia Ghibli.
Dla maluchów moim zdaniem film bardzo fajny (bez charakterystycznych japońskich strachów). Zresztą główna bohaterka - Mei - jest właśnie jakoś tak pomiędzy drugimi a trzecimi urodzinami (tak na moje oko) i mały oglądacz szybko się z nią identyfikuje.
Mei ze straszą siostrą Satsuke i tatą przeprowadzają się na wieś, żeby być bliżej mamy przebywającej w szpitalu. Nad nowym domem góruje ogromny kamforowiec, pod którym mała Mei spotyka wielkiego O Totoro (i średniego Chu Totoro i całkiem małego Chibi Totoro też )...
To naprawdę niezwykle ciepły i radosny film. Stasiek polubił go bardzo od razu i lubi nadal; co jakiś czas do niego wracamy.
W nas film wciąż od nowa budzi zachwyt nad jakością i precyzją animacji i przedstawionego świata. Trochę niebywale dokładnych szczegółów japońskiego życia. Wspaniale pokazana przyroda i plenery, wcale nie mniej dokładnie przez to, że są "tylko" tłem. Świetne, realistyczne postaci dzieci - jak go oglądaliśmy mając już w domu okołodwulatka uśmiech nie schodził nam z ust. Zachowanie Mei biegającej za siostrą po nowym domu ...no takie właśnie są dzieci :D I muzyka. Muzyka w tym filmie też jest bardzo dobra i ważna, bo nie jest on "przegadany".
A teraz zobaczcie, dlaczego lubimy ze Staśkiem, jak nam krople deszczu spadają na parasol :D
Mój sąsiad Totoro/Tonari no Totoro (1988)
reż. Hayao Miyazaki
Ghibli Studio
czas 85 min.
czas 85 min.
wyd. Monolith
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz