Znamy już Nusię. I Nilsa. I Filipa (choć ona akurat w końcu do przedszkola nie dotarł tamtego dnia). Teraz znamy też Igora. Uwiedziona poprzednimi książkami Piji Lindenbaum oraz tym, że wszyscy w domu je lubimy bardzo, zakupiłam. A trochę też w związku z ostatnimi w przedszkolu "kłopotami z chłopakami" - żeby pokazać alternatywę. A trochę też dlatego, że ostatnio widzę, że świat zaczyna dla Staśka dzielić się na dziewczyński i chłopaczy i próbuję oponować ;)
Bo Igor lubi grać w piłkę i wszyscy - od taty do kolegów z przedszkola - lubią grać w piłkę z Igorem. Ale problem w tym, że Igor nie zawsze ma ochotę na piłkę, rozwalanie robotów i walki na patyki. Czasem porobiłby coś zupełnie innego. Zupełnie, zupełnie. Np. pobawiłby się z dziewczynami lalkami. Cóż, kiedy do dziewczyńskiego świata nie tak łatwo przeniknąć, nawet, jak się ma własną lalkę (brawa dla rodziców Igora!). Jednak jak się już uda, to jest naprawdę fajnie. A potem wszyscy znów mogą zgrać w piłkę:D Dziewczyny oczywiście też.
U Piji Lindenbaum obrazek pokazuje właściwie dużo więcej niż tekst. Z ilustracji dowiadujemy się jaki jest tata Igora (że nie jest wychudłym okularnikiem z książką pod pachą ;)) i dzięki temu lepiej rozumiemy "imperatyw piłki". Widzimy jak bawią się dzieci w przedszkolu i o czym myśli (! tak, tak) Igor. Autorka dokładnie podpatrzyła dziecięce zachowania i umie je naprawdę świetnie zilustrować. To, jak Igor próbuje się włączyć do zabawy dziewczyn, właściwie rozgrywa się głównie w wersji obrazkowej. Dużo się tam dzieje i daje dużo do myślenia - też (zwłaszcza?) dorosłym.
No fajna ta książka. Może być punktem wyjścia do wielu ciekawych i potrzebnych rozmów. O stereotypach i inności, o akceptacji i tolerancji - oczywiście. O dziewczyńskim i chłopaczym świecie. Ale choćby i o tym, że nie trzeba zawsze mieć ochoty na to samo, co wszyscy, że można uciec z boiska do kącika dla lalek i tylko się na tym zyskuje. Na pewno jest bardzo "życiowa" dla wszystkich przedszkolaków, inna niż bajkowa w charakterze Nusia i niezwykły dzień Filipa.
To, że jest to to samo przedszkole, do którego chodzi Nusia i Filip też jest fajne. Musieliśmy natychmiast przeprowadzić analizę stylistyczno-porównawczą, żeby upewnić się, że na pewno Nusia to Nusia, a Filip to Filip. Jest też Nils, z którym Nusia szła za rękę na spacer przedszkolny (przynajmniej przez chwilę). No i pani jest ta sama :-) Pana Radzia chyba akurat tego dnia nie było ;-)
To, że jest to to samo przedszkole, do którego chodzi Nusia i Filip też jest fajne. Musieliśmy natychmiast przeprowadzić analizę stylistyczno-porównawczą, żeby upewnić się, że na pewno Nusia to Nusia, a Filip to Filip. Jest też Nils, z którym Nusia szła za rękę na spacer przedszkolny (przynajmniej przez chwilę). No i pani jest ta sama :-) Pana Radzia chyba akurat tego dnia nie było ;-)
Pilja Lindenbaum
wyd. Zakamarki, Poznań 2009
oprawa twrada
obrazki > tekst
Nils występuje też w "Nusi i baranich łbach" - na samym końcu jest wspomniany i jest też na ostatnim obrazku.
OdpowiedzUsuńDodatkowego smaczku dodaje fakt, że pani przedszkolanka czyta dzieciom "Nusię i wilki" - widać nawet ilustrację ;-)
Tak, oczywiście, pani czyta im w czasie leżakowania "o dziewczynce i wikACH" ;) a jeśli ktoś miałby wątpliwość o jakiej dziewczynce pani czyta można zajrzeć jej przez ramię i podpatrzeć ilustrację :D
OdpowiedzUsuńA z innymi Nusiami musimy się wreszcie kiedyś lepiej zapoznać. Niemniej Nusia i wilki to jedna z ulubionych książek Staśka.Choć widzę, że i Igor dołączył. Dowodem jest to, że na obie te książki znalazło się miejsce w wędrownej biblioteczce wakacyjnej.