Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

niedziela, 16 października 2011

Bracia Nusi

- Ziuuuu, nadlatuje Spiderman!
W oczekiwaniu na nową Nusię (tak! tak!) wygrzebałam z półki książkę niedawno zakupioną, ale już od dawna czytywaną przy różnych okazjach w tzw. "dobrych księgarniach" (dobrych = tych, w których można wygodnie usiąść i poczytać książki...) - Nusia i bracia łosie.
Oczywiście wilków naszych ulubionych nic nie przebije, ale i łosie przypadły nam bardzo do gustu.
Nusia nie ma młodszego rodzeństwa (małego i chudego, żeby zmieściło się w łóżeczku dla lalek). Nusia nie ma tez starszego brata. Ma porządek i ciszę. Ma na szczęście też Nilsa, z którym chciałaby pozjeżdżać na jabłuszku z górki. Ale trochę (jak to Nusię) przytłacza ją ilość dzieci, które wpadły na ten sam pomysł. Wraca więc do domu i spotyka trzy łosie, które mianuje starszymi braćmi i zabiera do domu.
Łosie nie potrafią bawić się klockami. Kredkami rysują tylko burze i noże. Sieją spustoszenie w ZOO. Piją wodę z sedesu. Budują szałas w szafie. Oglądają telewizje poza porami bajkowymi. Skaczą po kanapie...


Wszędzie jest napisane, że Nusia i bracia łosie są o relacjach pomiędzy rodzeństwem, o tym, jakie inne od wymarzonego jest życie z bratem lub siostrą. No, pewnie też. Rzeczywiście, odkąd Brat zaczął samodzielnie się poruszać oraz mieć również samodzielne zdanie na temat zabawy, słyszę coraz częściej ''Mamoooo! Zabierz go!''.
Ale dla mnie jest to w ogóle opowieść o oczekiwaniach i o tym, jak różnią się one od tego, co rzeczywiście otrzymujemy. Najlepsze jest to, że ja też odnajduję się trochę w Nusi. I nie chodzi o rodzeństwo (którego zresztą nie mam), ale o ...dzieci moje własne. Jakże bliskie mi są odczucia Nusi, gdy przepiękny, wspaniały, pomysłowy statek z lego, który budowaliśmy ze Staśkiem przez ostatnie pół godziny, w następnej sekundzie po zwodowaniu na podłogę ulega - z rozmysłem - straszliwej katastrofie na miarę Titanica... :D Nie mówiąc o tym, że notorycznie, do ustawianego starannie ZOO wpada złodziej goniony przez policję, rekin ucieka ze swojego basenu siejąc spustoszenie, a i dinozaury (w naszym ZOO na porządku dziennym są dinozaury, w Waszych nie?) wszczynają waśnie...
Miało być zupełnie inaczej. Prawda?
No dobrze, dałam upust refleksjom, ale tak naprawdę Nusia i bracia łosie to bardzo śmieszna książka, przy której świetnie się bawimy. Nieokrzesanie - ładnie nazywając - łosi budzi naszą niekłamaną radość. Lot pingwina - zachwyt. I jak zwykle ilustracje, które na równi z tekstem opowiadają historię.

Im bardziej poznaję przedszkolaki, im częściej uda mi się podejrzeć ich zabawy lub podsłuchać o czym gadają, tym bardziej lubię książki Piji Lindenbaum. Ma niesamowity zmysł obserwacji dzieciaków. Są to świetne scenki rodzajowe, bliskie prawdziwym przeżyciom prawdziwych przedszkolaków, a do tego w sposób nienachalny i mało dydaktyczny pokazujące i oswajające jakiś problem. No po prostu jak dla mnie ... samo życie ;) Dla Staśka chyba też, bo bardzo lubi jej książki. 
W pokoju Nusi jest miło i spokojnie.
Nusia zbiera wszystkie łosie bobki i wysypuje za okno.






Nusia i bracia łosie
Pija Lindenbaum 
wyd. Zakamarki 2007 
oprawa twarda
obrazki = tekst

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz