Brat odziedziczył bibliotekę początkową po Staśku i właściwie wiele mu do szczęścia nie trzeba, zwłaszcza, że ma również "wolny dostęp" do aktualnego księgozbioru. Z którego skwapliwie korzysta. No, a jego czytelnictwo póki co nie wychodzi poza szybkie otwieranie i zamykanie okładek oraz kartkowanie lub przekładanie stron. Choć trzeba mu przyznać, że "czyta" dużo, a "lektury" dobiera sobie sam i niechętnie daje coś sobie wcisnąć. I tak ulubioną pozostaje studiowanie rodzinnych albumów.
Nie mniej, choć książek ci u nas dostatek, wszelkie nowe chętnie przyjmujemy, oczywiście. A Brat stwarza nam wspaniałe alibi do posiadania nowych książek kartonowych, które z zupełnie dla mnie niezrozumiałych przyczyn bardzo polubiłam. Ta ich sztywność, kartonowość, zaokrąglone narożniki.... No, lubię. Zwłaszcza, odkąd odkryłam, że świat kartonowych książek dla dzieci nie kończy się na koszmarkach opracowanych komputerowo, dostępnych w każdym kiosku... Co więcej, zdarza mi się, mając do wyboru wersję kartonową i papierową, wybrać tą pierwszą (no, ale to dotyczy niestety tylko książek-nie-stąd, bo tylko nie-tu wydawcy pozwalają czytelnikom mieć fanaberie i wybór oraz - być może - uważają, że skarby literatury dziecięcej należą się także najmłodszym) .
I Brat dostał taką ostatnio. Znaczy kartonową, ładną i nie-stąd. Freight Train, Donalda Crewsa. Czyli pociąg towarowy. Autor za tę książkę został uhonorowany wyróżnieniem Medalu Caldecott'a - jednej z najważniejszych amerykańskich nagród dla twórców książki obrazkowej w ...1979 roku. Nie ma to jak nowości...
Historia jest prosta: oto pociąg towarowy, rusza, jedzie, jedzie, jedzie, pojechał, koniec. Coś jak streszczenie Lokomotywy... I w tej prostocie siła. I w ilustracjach jakoś tak dziwnie nowoczesno-staroświeckich jak dla mnie.
Freight Train
Donald Crews
wyd. Harper Festival
książka kartonowa
obraz > tekst
przepiękna książka ;-) każdy wielbiciel kolei jej pozazdrości ;-)
OdpowiedzUsuń