Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

poniedziałek, 21 listopada 2011

Niedziela w muzeum

Pod takim hasłem wiele lat temu odbywały się świetne imprezy (tak je zapamiętałam) dla dzieci w toruńskim ratuszu. Hasło to na stałe weszło do naszego rodzinnego słownika i określa rodzinne zrywy kulturalne polegające na udaniu się do dowolnego muzeum, na dowolną wystawę i - właściwie - w dowolnym (oprócz poniedziałków oczywiście) dniu tygodnia. Tak, jak dziś, choć dziś akurat niedziela. 
Wdrapaliśmy się na Wawel, żeby obejrzeć wystawę pokonkursową ilustracji dla dzieci Legendy Wawelskie.


Była to pierwsza wystawa, z której Stasiek wyszedł zgrzany i zdyszany. Trochę bałam się pytać, czy widział w ogóle jakieś obrazki na ścianach ;) Wszystko za sprawą rewelacyjnej aranżacji. Trzy sale (podział tematyczny na legendy: o smoku, o Stańczyku, o głowie wawelskiej i o alchemicznej komnacie) wyłożone mięciutkimi, kolorowymi wykładzinami (Brat - dziecko-chowane-na-gołej-podłodze - z miejsca zaczął się do nich czule przytulać! :D). Do tego w ramach wyposażenia pt. "koniecznie dotykać" dwa pluszowe trony z powyłamywanymi nogami, poduchy układające się w obraz oraz - hit dnia! - SMOK. Wielki pluszowy smok-puzzel, smok rozpęknięty lub smok złożony, którego można dowolnie kształtować wedle gustu i pomysłu, ewentualnie także wg wzoru. Plus pełnowymiarowa owca na dokładkę.


Nieliczni (?) zwiedzający, więc miejsca pod dostatkiem plus kilkoro dzieciaków i zabawa na całego!
Starszy biegał, walczył i układał oraz rozkładał smoka, a za to Brat tymczasem (poza naśladowaniem powyższych czynności oczywiście i przytulaniem się do wykładzin) chodził ze skrupulatnie wyciągniętym palcem i pokazywał nam wiszące obrazki. Bo w dodatku wszystkie ilustracje zostały powieszone nieco niżej niż "normalnie", wręcz tak, że te najniżej wiszące nawet Brat mógł oglądać bez problemu.
Dla mniej zorientowanych lub ku pamięci były także plansze z opisanymi legendami, które zostały zilustrowane.
Naprawde wielkie brawa dla organizatorów, kuratorów i plastyka! (Projekt plastyczny i nadzór autorski - Rafał Bartkowicz).
Jedynym minusem takiej fajnej wystawy jest tysiąc gniazdek umieszczonych 30 cm nad ziemią, z których żadne nie było zabezpieczone... w sam raz na wysokości wzroku i dotyku młodszej części publiczności. A Brat nie był najmłodszym zwiedzającym, jakiego tam spotkaliśmy, niektórzy zwiedzający nie opanowali jeszcze trudnej sztuki chodzenia na dwóch nogach.

Dobrze, opisałam szczegółowo tę część wystawy, która na pewno "Stasiek poleca", teraz powód tego całego szaleństwa - ilustracje do legend wawelskich.
Partnerem wystawy jest portal Polska Ilustracja dla Dzieci i tam więcej o samej organizacji, konkursie i zwycięzcach. Dla mnie była to przede wszystkim okazja do zobaczenia wielu świetnych ilustracji w jednym miejscu (ile książek musiałabym kupić, żeby tyle zobaczyć! ;)). Fajnie było z daleka poznać charakterystyczną "kreskę" wielu ulubionych ilustratorów ("kreskę" umowną oczywiście, bo mnogość technik też była niezwykła) - Butenki, Stannego, Pękalskiego, Płocińskiej, Pawlaka, Ekier, de Latoura, Boguckiej... A chyba jeszcze ciekawsze było zobaczenie całego mnóstwa naprawdę świetnych ilustracji (dla mnie Nowych) artystów, którzy mam nadzieję zaczną się pojawiać w książkach dla dzieci.
Póki co Zamek Królewski na Wawelu planuje w przyszłym roku publikację serii Legendy wawelskie, zaprojektowanej przez laureatów konkursu i wybranych artystów. Trzymam kciuki, bo swoją droga trudno znaleźć jakieś ciekawie ilustrowane legendy do nabycia.

Być może nie powinnam dyskutować z decyzją jury, bo o gustach... itd., ale trudno mi się oprzeć... Wydaje mi się, że nagrody przyznano trochę... zachowawczo? Bezpiecznie? Za całokształt twórczości? W zgodzie z panującą modą/popularnością na niektórych artystów? Niczego nagrodzonym nie ujmując oczywiście i gratulując. Moim zdaniem dużo odważniejsze i ciekawsze są wyróżnienia. Ale za mało ich :D Choć z drugiej strony rozumiem, że jury miało bardzo trudne zadanie, bo poziom prezentowanych prac jest naprawdę bardzo wysoki i wyrównany.
A wystawa jest naprawdę ze wszech miar warta obejrzenia.
 
TU więcej ilustracji.

Skorzystam jeszcze z okazji, dam upust prywacie i radośnie pomacham do Dawno Niewidzianej Pani Kurator! :D Pozdrawiamy i dziękujemy za niezapomniane wrażenia i świetną wystawę ;)

Wszystkim, którzy mają możliwość gorąco polecamy. My (ja?) pewnie jeszcze tam wrócimy. Wystawa czynna do końca roku. Wstęp wolny. Szatnia na górze ;)



2 komentarze: