Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

piątek, 2 grudnia 2011

Jabłonka

Niby to książka dla młodszych. Właściwie pewnie nawet chyba 2+. Kupiłam ją kiedyś-kiedyś z ociąganiem, jak już teoretycznie Stasiek był za duży, ulegając magii Niesamowitej Okazji oraz urokowi wyklejki i ilustracji. Jabłonkę Eli, Catariny Kruusval. "Małej serii" o Eli nigdy nie mieliśmy, jakoś nie odczuwając potrzeby. Nawet się wtedy zdziwiłam, że Ela może być "taka duża". No i kupiłam myśląc nawet, że pooglądam i pewnie wydam dalej znajomym dziewczynom. A tu nie. Jabłonka została z nami. Nie jest jakąś najbardziej ukochaną książką Staśka, ale jednak wciąż i wciąż się pojawia (tzw. lektura śniadaniowa... wiem, wiem, nie czyta się przy jedzeniu, nie powinno się tego uczyć dzieci... cóż, nie bądźmy hipokrytami, już dawno uznałam, że są większe grzechy...). Ostatnio chyba wczoraj. 
Więc coś w tej historii jest. Na pewno COŚ jest w ilustracjach autorki.

Opowieść jest o Eli i Olku i o tym, że lubią się bawić w ogrodzie Eli, zwłaszcza na wielkiej jabłoni rosnącej po środku. Ilustracje i tekst świetnie pokazują zmiany, jakie drzewo (świat) przechodzi przez wszystkie pory roku. Ale pewnej zimy wiatr łamie jabłonkę i powstaje pustka... Dzieci tęsknią za swoim drzewem, mama Eli nawet wiesza jej zdjęcie w przedpokoju (to mój ulubiony fragment - kwintesencja potrzeby robienia zdjęć!). W końcu postanawiają kupić wiosną nowe drzewko. Tak naprawdę w niczym nie przypomina starego drzewa, ale jednak jego sadzenie i obserwacja daje dzieciom radość, a jesienią pojawia się nawet pierwsze jabłko... Czyli bardzo prosto o przemijaniu, o cyklu życia i pór roku.
No, niby nic, a jednak COŚ, że Czterolatek rozmiłowany w McQueenach wciąż do niej wraca.






Jabłonka Eli
tekst i ilustracje Catarina Kruusval
wyd. Zakamarki  2009
twarda oprawa
obrazki = tekst

1 komentarz:

  1. Ach ci skandynawowie - kolejna książka tak uniwersalna, z tyloma poziomami - u nas na tapecie od czasu, gdy H. skończył 2,5 roku, jako książka o porach roku no i ze względu na ilustracje to dla nas kontynuacja "Ja też chcę mieć rodzeństwo". I jeszcze, od kiedy mamy działkę, a na niej drzewka i ukochaną czereśnię H., o którą po lekturze "Jabłonki" martwi się przy każdej burzy - to nieco mniej chętnie widziany efekt tej książki, bo to tego czasu problemu z burzami nie mieliśmy, ale z drugiej strony bardzo rozczulające.

    I tak, my też uwielbialiśmy czytać przy śniadaniu - jaka szkoda, ze śniadania od niedawna w przedszkolu...

    PS. A my mieliśmy Elę dla maluchów i do tej pory darzę te książki ogromnym sentymentem, bo to były nasze pierwsze przymiarki do czytania historyjek z akcją: wydaje mi się, że polubilibyście Elę na plaży i na pewno Kwiaty Eli.

    pozdrawiamy, groszki

    OdpowiedzUsuń