A skoro przy Janoschu jesteśmy. Jakiś czas temu kupiłam wychwalaną tu i tam książkę Ach jak cudowna jest Panama. I przyznam się. Nie powaliła mnie na kolana od pierwszego wejrzenia. Ani treściowo, ani plastycznie. Dodatkowo chyba była trochę za wcześnie, bo Stasiek wtedy mało był zainteresowany dłuższymi utworami literackimi. Ale przyszedł Dzień, w którym książka przestała być za długa, zaczęła być interesująca. A potem kolejny, kiedy zza drzwi, za którymi teoretycznie tata usypiał syna, usłyszałam chichot, a potem radosny, szczery śmiech Staśka. I tak dłuższą chwilę. Okazało się, że tak bezmiernie ubawił go następujący fragment:
- Co to takiego, Tygrysku?
- Gdzie?
- No, tu!
- Drogowskaz.
- A co jest na nim napisane?
- Nic, ja przecież nie umiem czytać.
- Pa...
- Paragwaj!
- Pudło!
- Pantofel!
- Nie głuptasie. Pa-na-ma. Panama.
Oczywiście natychmiast nauczył się go na pamięć. Wychodzi na to, że dopiero uczymy się, co bawi nasze dzieci. Ale od tamtej pory jest to jeden z naszych ulubionych "dowcipów".
A sama historia sympatyczna. O wędrowaniu, poznawaniu nowych przyjaciół, poszukiwaniu czegoś lepszego, gonienia za marzeniami, odkrywaniu na nowo tego samego...
...Ale zawsze jak piszę o czym jest książka zastanawiam się, o czym ona tak naprawdę jest dla dzieci. Chyba po prostu najprościej zapytać ;)
Janosch
Ach, jak cudowna jest Panama
wyd. Znak, Kraków 2009
oprawa twarda
obrazki = tekst
A ja przepadam za "Panamą" i za "Skarbem". Za formą i za treścią. Refleksja nad życiem w tych dwóch historiach jest powalająca. Tylko w dużym wydaniu zbiorczym ("Panama") marginesy za ciasne, a kolory jaskrawe. Wolę te wydawane pojedynczo.
OdpowiedzUsuńWiesz, po latach ;) to i ja już lubię. Chyba pora znów wyciągnąć gdzieś bliżej, żeby Bratu w oko wpadła. Dzięki.
UsuńA to nowe wydanie... No właśnie jakieś takie. Dlatego się nie rzucałam.