Stasiek poleca: Pop-up rządzi!

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Pop-up rządzi!

Dawno już miałam o tej książce napisać. Bo ładna jest. Cóż z tego, kiedy u nas jakby "nie chwyciła". Choć ładna jest.

Kolorowa. I treściowo wartościowa (o przyjaźni, zrozumieniu poszukiwaniu...). I z tych "głębokich" (których głębię zwykle spychamy na margines delektując się wszelkimi innymi przymiotami, tu - ilustracjami). No, ale jak mówię, jest sobie u nas od dawna, ale w sumie słabo bywa. Lost and Found (Chłopiec i pingwin) Oliviera Jeffersa. Nie ukrywajmy - nieco łzawa, acz piękna, historia o przyjaźni chłopca ze zwierzątkiem - pingwinem w tym wypadku. Przyjaźni nie oczywistej i nie od pierwszego wejrzenia.

Się mówi, że ludzie to wiele wymyślą, żeby więcej sprzedać (=zarobić). Najlepiej kilka razy to samo. No i właściwie to prawda. I być może są tacy, którzy powiedzą, że przerabianie wszelkich książek na pop-upy to jeden z takich myków, żeby uczciwych ludzi naciągnąć. Moda znów taka się porobiła! Bo co to, nie wystarczy już uczciwa, dobra dodajmy, książka? Wszystko teraz musi być 3D, interaktywne i multimedialne? No niby nie, ale...

Ale cóż z tego, jak pop-up dodaje atrakcyjności? Niewątpliwie? Zwłaszcza jak sprawnie, pomysłowo i z pomyślunkiem dużym zrobione?

Tak jest i w tym przypadku. Nagle i wtem dostaliśmy prezent (dziękujemy!) ze słowami "wiem, że to już macie, ale może nie w tej wersji"... nooo w TAKIEJ wersji nie mieliśmy. Lost and Found Pop-up Edition. Książka (a wraz z nią i historia) skoczyła od razu w rankingu o kilka długości. Wszystko dzięki pomysłom (i sprawnym rękom) Coriny Flether. Bardzo lubię angielskie określenie paper engineering. Inżynieria papieru, papierowa inżynieria. Istota pop-upu.

W tym wypadku tchnęła nowe życie w znaną historię.

A może po prostu to my jesteśmy pop-upowymi gadżeciarzami!