Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

niedziela, 28 października 2012

Targi jesienno-zimowe

Co tam u Was? Targujecie jeszcze, uTargowaliście już, wyTargowaliście, czy wyTargaliście stosy?

Byłam w piątek. Zdziwiona brakiem kolejki na zewnątrz i obecnością powietrza do oddychania wewnątrz, nawet ok. godz. 15. Podobno można było być już w czwartek i było jeszcze lepiej.
Wszystkich, którzy byli wczoraj i narzekali, że muszą się przebijać przez Kraków w deszczu pragnę pocieszyć, że dziś przebijaliby się przez Kraków w ...śniegu. Tadaam! Chyba pora wyciągać książki o pierwszym śniegu. Nas obudziły dziś dwa skaczące po nas Potwory krzyczące wniebogłosy "Śnieg! Śnieg!" Oraz dialog podsłuchany w kuchni
- Krótka była w tym roku jesień, prawda Bracie?
- Mikołaj!!

Widać śnieg? Starałam się.

Ale ja nie o tym miałam (ale rozumiecie - ten szok poranny jeszcze trwa).


No więc Targi.
Bolało mnie ramię dźwigające torbę i pustawo w portfelu się robiło w zbyt szybkim tempie. Czyli jak zwykle właściwie.
A w domu okazało się, że tych książek jest tyle o ile...
Wyruszyłam uzbrojona w moją Krakowską Listę Cen Nie-do-pobicia. Oraz kuponiki z dodatkowymi zniżkami za książki (akcja Książka za książkę, bardzo polecam, w tym roku dodatkowo okraszona darmowymi e-bookami). Więc nie rzucałam się na wszystko hurra, raczej spokojnie kalkulowałam.
Oglądałam, weryfikowałam podejrzane (nomen omen!) w internecie strony, chciejstwa, zachwyty.

Przez Dwie Siostry przemknęłam tylko upewniając się, że wszelkie nowo wydane Mamoka  posiądziemy kiedyś tak czy inaczej.
U Muchomora nabyłam dwa nowe małe tekturzaki z piosenkami dla Brata oraz pewnie na razie najbardziej dla siebie Królewnę i goblina w ramach uzupełniania biblioteczki o klasykę.
Statek Noego z ilustracjami Svena Nordqvista w ramach planowanego impulsu.
Pod wpływem impulsu nieplanowanego Króla i mgłę, bo ma bardzo ładne ilustracje Ewy Poklewskiej-Koziełło, a ja je lubię (o, przegapiłam tą zapowiedź zupełnie).
Mimo poczynionych zakupów okazało się, że stać mnie jeszcze na życie, kupiłam więc od razu dwa: czarne dla nas i różowe z myślą o różowej koleżaneczce Staśka (ale z przystankiem u nas, więc nie wiem, jak będzie z darowizną w końcu...).

Właściwie a konto Targów kupiłam tydzień wcześniej Mapy i Zlatankę jeszcze. 
Poza tym udało mi się nawet w tym roku kupić książki dla dorosłych.
I już.

Zdobyłam także wrażenia i informacje nie wymagające nakładów finansowych (na razie, w zasadzie część to tylko odroczenie w czasie):

Pan z EneDueRabe mówił, że Maciupek rymowany, kaligrafowany i w sztywnej okładce będzie w styczniu jakoś. Fajną mieli też taką książkę z dziurą do wydawania odgłosów, dla najmłodszych. O trzecim torcie na razie nikt nic nie wie.

Pozytywnie zweryfikowałam nowe z Formatu - Wynalazcę (bardziej) i Nussiego (mniej, ale też, tyle że dla starszych). O Bangsim mnie nie ruszyło, jak również wielkoformatowe o cyrkowcach i Gargantui.

Nie złe są też przewodniki dla dzieci z Expressmapu ilustrowane przez Mariannę Oklejak. Akurat dla młodszych. Myślę, że w stosownej chwili zakupimy stosowaną stolicę. A i na Kraków się pewnie kiedyś skusimy. Może jak przyjdzie pora na wiosenne (!) spacery.

Ku mojemu niemałemu zdumieniu i właściwie pewnikowi na liście zakupów (oraz, uwaga! mimo dobrej ceny!) nie rzuciła mnie na kolana Czarna książka o kolorach, która wszystkich rzuca.... hmmmm. 

Tashka wydała bardzo fajnie wyglądającą książę o Ziuzi. Dużą. Z ilustracjami Roberta Romanowicza.

Pani Onichimowskiej mogłam podziękować osobiście za ostatnie nasze radości przy czytaniu Końca świata. Oczywiście, nie miałam przy sobie naszego egzemplarza, żeby poprosić o autograf. Interesująco wyglądała jej nowa książka ilustrowana przez Agatę Dudek.

Nie było książek z Wytwórni, więc nie mogłam rzucić się ani na elementarz dizajnu, ani na Kłopot, którego wciąż nie mam (to kłopot).
Nie było Tataraku.

Fajne komiksy oglądałam. Niebanalne. Mąż mocno zaniepokoił się moim entuzjazmem, z jakim o nich mu opowiadałam...

Było to stoisko z książkami Nie Stąd, ale jak się zna ceny Amazona czy Bookdep. to ichnie ceny są nie do zaakceptowania właściwie. Może dziś (tak jak w zeszłym roku) w ostatniej chwili spuścili z tonu? Ale pozytywnie zweryfikowałam Stop Snorring Bernard. Bardzo pozytywnie.

Tyle relacji. 
Fajnie było.
Zabieramy się do czytania.

25 komentarzy:

  1. ulala ale zdobycze:)
    ja będę w Krakowie w grudniu już nie mogę się doczekać wyprawy do moich ulubionych zakątków po Książki dla Timków.
    Szkoda, że targi mnie ominęły:(

    OdpowiedzUsuń
  2. ale ogólnie ceny były atrakcyjne czy takie jak w księgarniach internetowych? Dla mnie targi za daleko, tym milej czytało mi się Twoją relację :) dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie, to ceny w interesujących mnie wydawnictwach (czyli dzieciowe, z reguły małe) były nieco wyższe niż w księgarniach internetowych. Pewnie średnio zniżka była ok 10-15%. Chyba trochę lepiej było w przypadku dużych wydawnictw, zwłaszcza dla dorosłych, Zdaje się, ze widziałam w Prószyńskim -25% A np. duży Egmont miał 20% zniżki, czyli tyle ile w mojej internetowej na starcie. Sensowne zniżki dawała dopiero promocja targowa + kupon "Książka za książkę", które się sumowały (dodatkowe5-10%), niestety niewiele dziecięcych wydawnictw brało w niej udział.

      Usuń
    2. Jeżeli chodzi o ceny, to że posłużę się kolegi mego słowami, dupy nie urywało. "Mapy" za 50 PLN podczas gdy w sieci jakieś ~40 PLN, ale przecież wydawnictwom też się należy. No to kupiliśmy. W mojej głowie odzywał się tekst KMN: "Nie dziaduj ..." i nie dziadowałem, ale trzos zbyt szybko okazał się pusty :(

      Usuń
    3. No właśnie w temacie "wydawnictwom też się należy" to ja nie rozumiem tej polityki (się powtórzę skądinąd). Skoro mają część zysku ze sprzedaży przez księgarnie, które na starcie proponują mi 80% okładkowej, a zakładam, że na Targach wydawnictwa mają zysku całość, to dlaczego nie zaproponują lepszej, albo przynajmniej (!) takiej samej promocji? Przecież ludzie tylko na to czekają i wolą kupić w wydawnictwie. Wynosili by walizami (i tak wynoszą, ale mniejszymi). Ale wolą tez niestety kupić taniej... Chyba że to liczenie na "nastrój" chwili i ferwor targowy odbierający trzeźwe myślenie o finansach. Skoro ludzie "I tak kupią"... Tylko w momencie, kiedy każdy może wyjąć telefon z kieszeni i sprawdzić ile ta sama książka kosztuje gdziekolwiek, to takie jakieś krótkowzroczne. Nie mówiąc, że dość lekceważące klientów. Dla mnie 10 różnicy na przykładowych Mapach to po prostu pół następnej książki i nie mam ochoty z niej rezygnować.

      Usuń
    4. Moja logika zgadza się ze wszystkim co napisałaś, natomiast to moje głupsze ja kupowało i tak :) Tym bardziej, że obiecało. Reakcja, o której już wkrótce, pozwoliła jednak zapomnieć o tym dychu na następną. Choć przyznaję, miałem ochotę bezczelnie zeskanować kod kreskowy i pokazać wyniki z porównywarki :D

      Usuń
    5. a to szkoda... zawsze myślałam, że w tym wszystkim chodzi też o promocję własnej marki, czyli ceny ciut niższe, czytelnik poznaje wydawnictwo, przywiązuje się do niego, poznaje jego nowości itp. a skoro rzeczywiście można kupić w necie taniej... szkoda.

      Usuń
  3. Najbardziej ciekawa jestem recenzji i zdjęć Statku Noego.
    Ja ostatecznie nie wybrałam się na targi. (Lenistwo i wyjazd).
    b.basca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Statek być może już niedługo, bo Stasiek stwierdził, że z tych, które przyniosłam najbardziej mu się podoba. Też z racji swojej nie-długości przeczytaliśmy go już dwa razy. Ilustracje baaardzo fajne, jak to u S.N.

      Usuń
  4. No to czekam niecierpliwie:)
    ps. Mapy chyba znikają z księgarni, pewnie szykuje się dodruk.
    Kłopot widziałam jakiś czas temu w Bonie na ul. Kanonicza 11, jeśli chciałabyś zaglądnąć do środka. Pamiętam ze na targach dziecięcych cena była mało korzystna i mieli już tylko ostatni egzemplarz. Dizajnu tez nie widziałam, ale jakoś w podglądzie mnie nie porywa.
    b

    OdpowiedzUsuń
  5. ja kupuje na bonito.pl mają super promocje i punkt odbioru w krakowie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo a ja Muchomora nie znalazłam...
    "Statek Noego" nie porwał. Podobnie jak i książka o Zuzi.
    Generalnie wszystko czeka na chwilę spokoju i lekturę.

    "Ilustrowany elementarz dizajnu" wydaje mi się, że bardziej dla dorosłych dzieci ;) Więcej info - także o wystawie u mnie.

    Jedynym impulsem był zakup "Zwykłej książki skąd się biorą dzieci" :)

    A polityka cenowa? Zwróćcie uwagę, że wydawnictwo musi zapłacić za stoisko, noclegi, dojazd na targi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie dziwne jest, że wydawnictwa (nie wszystkie) często mają mało atrakcyjne ceny w swoich sklepach internetowych.
      A miałam zapytać jak Albert Zakamarków?
      b.basca

      Usuń
    2. A ja Muchomora znalazłem i teraz siedzę i pluję sobie w brodę, że nie wyskrobałem grosza na "Królewnę i goblina" :(

      Usuń
    3. @ b.basca - Zakamarkowy Albert mnie nie powalił rysunkiem, a nie miałam czasu się oswajać ;). Poza tym u nas trafiłby chyba w dziurę, dla Staśka już nie dla Brata jeszcze.

      Usuń
    4. @ poza rozkładem - Muchomor był za plecami Zakamarków :)
      No właśnie u Ciebie pooglądałam elementarz, ale chciałam pomacać. I nigdzie nie pisałam też, że miał on by być dla dzieci... :)
      Ta o dzieciach mi umknęła, ale jakoś miałam mało czasu na szwendanie się swobodne. Raczej latałam wg.planu. Muszę zweryfikować organizację wizyty na Targach w przyszłym roku ;)

      I niby wiem, na co wydawnictwo musi wydać, ale mam też poczucie zmarnowanej okazji na świetny interes. Dla obu stron. Przecież gdyby sprzedawali taniej sprzedali by więcej i w najgorszym razie wyszłoby na to samo?
      No, ale może jeszcze są jakieś tajne powody, o których nam się nie śniło.
      I rzeczywiście jest jeszcze tak, jak pisze b.basca - to samo, co na Targach dzieje się w sklepach internetowych wydawnictw. No tam to już za nocleg płacić nie muszą. Niewiele jest wydawnictw mających u siebie na prawdę przyjazne ceny.

      @ Bazyl - jakbym była zła i okrutna, to bym napisała, że prawie pół Królewny miałbyś z tej dychy, o której już było ;) Ale nie jestem to nie napiszę...

      Usuń
    5. Dobrze, że nie jesteś, bo bym się poważnie zdenerwował :)
      Jak już narzekamy. Ja to sobie myślę, że wydawnictwa to jednak dziwne są. Kartą płacić - nie lzia (nieliczne wyjątki), książkę starszą kupić - nie lzia (a i nowej czasem też, bo "właśnie jedzie"). Z drugiej, dla mnie dobrze. Nie nakupiłem dużo i w święta odbiję sobie w necie :D A plan na następne TK jest taki, że każdemu domownikowi po sztuce i finito. Pamiątka taka :)

      Usuń
    6. Dobry ten Twój plan, czy aby tylko do zrealizowania?...

      Temat płacenia kartą to też targowa perełka. Choć tu akurat może to być też broszka organizatorów? Próbowałam zapłacić kartą w Czarnym. Dwa razy. Zajęło to mi i miłej pani sprzedającej 10 min. Zapłaciłam gotówką...
      Ale kilka razy słyszałam na miejscu, że bez sensu, że nie można. I to nawet nie o wygodę kupujących chodzi. Ale wiadomo, że jak ludzie nie widzą topniejącej gotówki w portfelu to i gest mają większy. Ech.

      Usuń
    7. Ano właśnie. Już nie mówiąc o zonku jaki rzeczony Bazyl zaliczył przez to przy stoisku Karakteru, gdzie gościł Alain Mabanckou i gdzie chciał (Bazyl, nie Alain) kupić książkę autora, względem wpisu doń. Błysnąwszy plastikiem napotkał smutny wzrok pani z drugiej strony lady, a sięgnąwszy do portfela zastał w nim pustkę jeno. Telefony, łapanie Kitka, gonitwa przez dwie hale ... :(
      Co do narzekań, to miałem jeszcze wspomnieć o organizacji spotkań, ale to też raczej wina minimalnych powierzchni zapewnionych przez organizatorów, niż wystawców. Stołeczek, na którym półdupkiem siedzi autor, mały stoliczek, spóźnienia, tłok okołocelebrycki w przejściach. Obłęd :)

      Usuń
    8. Na Warszawskich Targach też nie można było płacić kartą. I bardzo dobrze. ;-) Choć można było się z niektórymi umówić na przelew. Bardzo źle. ;-)
      Co do książek - wszystkie prócz "Statku Noego" widziałam na żywo, bądź w pdfach. Czy "SN" jest na kredowym papierze, tak jak wszystkie Czarne Owieczki ostatnio?
      No i opinie:
      "Nusi" bardzo się mojemu synowi spodobał (lat 10).
      "Garganuta" mnie - cukiereczek - w końcu wchodzą obrazkowe dla starszych. "Wynalazca" super, ale z mojej perspektywy szkoda, że nie dłuższy. Co do "Bangsiego" się zgodzę, choć ten tytuł tak kunsztownie wyryty w okładce.

      Usuń
    9. Oczywiście, że nie-płacenie kartą ma swoje zalety oszczęnościowe. Jasne. poprzednie rozważania były od strony sprzedającej. Ale chyba niepotrzebnie się o nia martwimy, w sumie.

      @Zorro tak, Noe na takim kredowym. Ale z tych (dla mnie) znośniejszych. Nie błyska z dala.
      Właśnie obejrzałam u koleżanki całą nowo zakupioną serię baśni z MR i ta najnowsza arabska powaliła mnie sztywnym, grubym, błyszczącym jak.... papierem. Zapewne wytłumaczone to będzie gęsto użytym złotkiem w ilustracjach. Takich średnich moim zdaniem zresztą.
      Japońskie baśnie za to fajne Fąfrowiczowe i na dobrym papierze, ale nie wiem, dlaczego taką brzydką okładkę im zrobili. Zupełnie nie zapowiada tego, co w środku.

      Nussi też mi się spodobał a opinia Twojego Syna potwierdza moje typowanie wieku odbiorcy. Czyli dla nas jeszcze ho ho.
      A Bangsi moim zdaniem traci też na użyciu błękitnawej czcionki - to chyba, żeby było trudniej czytać w półmroku na dobranoc.

      Usuń
  7. A co to to małe niebieskie Na wsi? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te trzy małe z przodu to tekturzaki dla Brata:
      Na wsi to Aksjomatu co się kryje pod ziemią na wsi. I dwa Muchomory - niebieski to stary niedźwiedź, a szary to Krakowiaczek jeden. Oba z ilustracjami Agnieszki Żelewskiej.

      Usuń
    2. Dzięki :) Że Muchomory to poznałam / domyśliłam się - też nabędę, bo całkiem nieźle wychodzi nam śpiewanie z poprzednimi ;) Tylko tej wsi nie mogłam z niczym skojarzyć ;)

      Usuń