Pali
się! Brzechwy poznaliśmy już rok temu. W międzyczasie dorósł kolejny
miłośnik strażaków i pożarnictwa, a książki jak nie mieliśmy tak nie
mieliśmy.
Badania tematu wykazały jak mało tego wiersza w różnych zbiorach (nie ma w moich starych Stu bajkach, co mnie rozczarowało bardzo). Wersja butenkowa tradycyjnie nie do zdobycia, ewentualnie za niebotyczne sumy, ale za to w kiepskim stanie.
Wiersz jest w zbiorze Brzechwa dzieciom z ilustracjami Szancera, ale mimo sentymentu z dzieciństwa (Baśnie Andersena wyglądają dla mnie tylko tak, jak on je namalował), już mi jakoś z nim nie po drodze. W dodatku nowe wydanie, które widziałam, ma obleśny papier, a do tego część ilustracji została jakoś nieostro zreprodukowanych. Fuszerka.
Tymczasem w otchłaniach internetu znalazłam jeszcze jedną wersję ilustracji do tego wiersza. Pali się! z ilustracjami Marii Uszackiej. Co ciekawe, jest starsza od butenkowej.
Okazuje się, że to pani od Chorego kotka, którego dobrze pamiętam, choć ilustracje do strażaków inne, fajnie kanciaste, a nie, jak te kotkowe, trochę "po rychlickiemu" plamiaste. Ale też strażackie prawie 20 lat starsze.
Znalazłam taką w antykwariacie i się zamyśliłam (czy tak, czy nie, czy warto, czy tą, a może... znacie te rozterki?) Zamyślenie trwało kilka dni, aż kolejne odświeżenie strony pokazało ulubione hasło poszukiwaczy rzadkich książek: "produkt niedostępny". Wyrazy niewdzięczności cisnęły się mi na usta.
Tego samego dnia listonosz przyniósł niespodziewanie niepozorny pakiecik. Z jakiegoś antykwariatu?
W środku ...Pali się!, do którego tak się modliłam przez ostatnie dni! Takie samo? To samo? Takie rzeczy się nie zdarzają. Śledztwo nie było długie - tylko jedna osoba umie czytać tak dobrze w moich książkowych myślach. I w tym miejscu publicznie jej dziękuję! Za wszystko.
Książka natychmiast porwana przez Brata, do czasu powrotu Staśka z przedszkola przeczytana cztery razy, potem znowu ze trzy. Od tamtej pory leży gdzieś pod ręką i często do niej wracamy (niby głównie z Bratem, ale Stasiek, jak tylko ma okazję, bystro strzyże uchem). A zabawy w strażaków przybrały na intensywności.
O ile ulubionym kawałkiem Staśka był ten o spodniach, o tyle Brat lubi jak
Wiersz jest w zbiorze Brzechwa dzieciom z ilustracjami Szancera, ale mimo sentymentu z dzieciństwa (Baśnie Andersena wyglądają dla mnie tylko tak, jak on je namalował), już mi jakoś z nim nie po drodze. W dodatku nowe wydanie, które widziałam, ma obleśny papier, a do tego część ilustracji została jakoś nieostro zreprodukowanych. Fuszerka.
Tymczasem w otchłaniach internetu znalazłam jeszcze jedną wersję ilustracji do tego wiersza. Pali się! z ilustracjami Marii Uszackiej. Co ciekawe, jest starsza od butenkowej.
Okazuje się, że to pani od Chorego kotka, którego dobrze pamiętam, choć ilustracje do strażaków inne, fajnie kanciaste, a nie, jak te kotkowe, trochę "po rychlickiemu" plamiaste. Ale też strażackie prawie 20 lat starsze.
Znalazłam taką w antykwariacie i się zamyśliłam (czy tak, czy nie, czy warto, czy tą, a może... znacie te rozterki?) Zamyślenie trwało kilka dni, aż kolejne odświeżenie strony pokazało ulubione hasło poszukiwaczy rzadkich książek: "produkt niedostępny". Wyrazy niewdzięczności cisnęły się mi na usta.
Tego samego dnia listonosz przyniósł niespodziewanie niepozorny pakiecik. Z jakiegoś antykwariatu?
W środku ...Pali się!, do którego tak się modliłam przez ostatnie dni! Takie samo? To samo? Takie rzeczy się nie zdarzają. Śledztwo nie było długie - tylko jedna osoba umie czytać tak dobrze w moich książkowych myślach. I w tym miejscu publicznie jej dziękuję! Za wszystko.
Książka natychmiast porwana przez Brata, do czasu powrotu Staśka z przedszkola przeczytana cztery razy, potem znowu ze trzy. Od tamtej pory leży gdzieś pod ręką i często do niej wracamy (niby głównie z Bratem, ale Stasiek, jak tylko ma okazję, bystro strzyże uchem). A zabawy w strażaków przybrały na intensywności.
O ile ulubionym kawałkiem Staśka był ten o spodniach, o tyle Brat lubi jak
Jadą i trąbią: Tram-tra-ta-tam!oraz
Dawać sikawkę! Gdzie jest sikawka?
A my chyba następnym razem przejeżdżając prze Łódź skręcimy z trasy poszukać na Julianowie ulicy Browarnej (drogowskaz na Julianów już kiedyś zlokalizowaliśmy)...
A tu można też zobaczyć jak ona wygląda.
Pali się!
Jan Brzechwa
ilustrowała Maria Uszacka
wyd. Ruch 1969
oprawa miękka
tekst = ilustracje
Coś dla mojego Nikusia :) Dziś nadszedł dzień w którym postanowił zostać strażakiem :)
OdpowiedzUsuńPiękne są te stare wydania. Chyba miałam taką książkę jak byłam mała, wygląda dość znajomo.
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie to wydanie. Ostatnio z zaskoczeniem zauwazylam, ze w moim Brzechwie z ilustracjami Szancera (tym starutenkim, na okladce ida dwa misie z tabliczka Brzechwa dzieciom), brakuje kilku ostatnich strof Pali sie. Calkiem pokaznego fragmentu. ech...czlowiek uczy sie cale zycie;)
OdpowiedzUsuń"Pali się" z ilu Butenki to podstawa mojego dzieciństwa. Mam słabą pamięć do tekstów, a ten znam do tej pory. Mam oczywiście tę książkę butenkową. ;-)
OdpowiedzUsuńOszywiśście... :D (wiem, widziałam!)
UsuńRozważałaś opcję otwarcie biblioteki wysyłkowej? ;)
To byłoby ryzykowne. A nuż poczta zgubi? ;-)
OdpowiedzUsuńmoja niespełna 3letnia córka też uwielbia ten wiersz. i strażaków - nawet pudełko na drugie śniadanie do przedszkola wybrała ze strażakiem właśnie. zazdrości go jej każdy chłopiec :) tekst zna już niemalże na pamięć. a butenkowe wydanie udało się nam kupić za 1 złoty polski! zapomniany egzemplarz leżał na dnie kartonowego pudła wyprzedażowych książek w bibliotece - polecam nurkowanie w takich pudłach, bo można odnaleźć perełki :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńp&b
Ależ mieliście szczęście!
Usuń