Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

piątek, 5 października 2012

Zamawiam!

Pamiętacie taką niegdysiejszą zabawę nad katalogami zachodnich firm wysyłkowych, Burdą, albo co tam komu wpadło w ręce? Jak przekładało się wespół z koleżanką (albo i samemu) strony i "zaklepywało" co fajniejsze rzeczy? Dawno temu i w innej rzeczywistości? Pewnie pamiętacie.
Ja jeszcze pamiętam, że z braku kultowych katalogów zabawa mogła przenieść się również na Encyklopedię PWN'u lub nawet na album z bronią białą w Polsce. Właściwie dowolną książkę "z obrazkami" byle była dostatecznie gruba, żeby zabawa mogła trwać.


Jakież było moje zdumienie, gdy okazało się, że Stasiek również zna zasady tej prostej gry i dokładnie tak bawi się z koleżanką oklepując kolejne strony naszej księgi z dinozaurami.
Moje zdumienie było jeszcze większe, kiedy się okazało, że ktoś postanowił ten prosty pomysł na zabawę wykorzystać i wydać książkę do zaklepywania i wybierania.
Stasiek dostał taką właśnie książeczkę i oboje z mężem ze zdziwieniem stwierdziliśmy, że ona właśnie do tego służy (widać Tata też się w to bawił).



You Choose, Pippy Goodhart z ilustracjami Nicka Sharratta. Niegruba broszurka w dość dużym formacie, której strony zapełnione są strojami, pojazdami, miejscami na świecie, jedzeniem, portretami domniemanych przyjaciół, zawodami... I można sobie do woli wybierać.
Oczywiście nie trzeba ograniczać się do zaklepywania tylko, książka przez dziki tłok na stronach świetnie nadaje się również do ćwiczenia spostrzegawczości i wszystkiego innego, co tam komu do głowy przyjdzie.
Staśkowi się spodobało, a że obrazki są dowcipne, chichotał nad nimi wesoło. Brat również bywa zainteresowany, jak wszystkim, gdzie jest tłok i mnóstwo małych elementów.

...Czego to ludzie nie wymyślą... (...i sprzedadzą...)





You Choose
Pippa Goodhar
il. Nick Sharratt
wyd. Picture Corgi Books 2004 
oprawa miękka
ilustracje > tekst

3 komentarze:

  1. Ten blog nie po raz pierwszy jest dla mnie inspiracja! Dziekuje! Udaje sie na poszukiwania tej ksiazki.
    pozdrawiam
    Mal

    OdpowiedzUsuń
  2. Okienko komentarzy ucieka mi w FFoxie, argh!
    A chciałam rzec, że moje dzieci bawią się w podobną grę przy każdej książce, tylko zaklepują sobie wtedy bohatera. Wybierają w pewnym sensie awatar. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta niepozorna książeczka chyba nigdy nie była u nas na szczycie listy, ale za to jako jedyna tkwi na niej nieprzerwanie od paru lat. I, och, ileż to wzruszających dla mnie wspomnień. Jak to 1,5 roczna Maszka z powagą meblowała sobie dom, nieodmiennie zaczynając od pralki, poprzez wannę, lodówkę, na toalecie i papierze toaletowym kończąc i deklarując, że tyle rzeczy starczy w domu. Jak pokazywała paluszkiem, że tak wygląda jej babcia, a tak dziadek, czym wzbudzała salwy śmiechu, gdyż widać nie tylko jej dziadek kojarzył się z troglodytą. Oczami pamięci widzę ją z tą książeczką na kolanach u chyba każdego, kto się przewinął przez nasze życie... :)
    I ile osób, tyle opowieści i na tyle różnych sposobów jest ona przerabiana. I tylko Niania się zbuntowała, że ona książek po angielsku to czytać nie będzie...

    OdpowiedzUsuń