Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

czwartek, 22 sierpnia 2013

Indiańskie lato

Spędzamy wakacje w miejscu, w którym ja spędzałam wszystkie wakacje dzieciństwa. Równo koszony trawnik i coraz większe drzewa pamiętają zabawy, w które się bawiłam, choć musiałam być wtedy starsza niż Stasiek teraz. Ich duch unosi się wciąż gdzieś tu, bo jest to miejsce idealne do wszelkich zabaw świata. Jedną z obowiązkowych była oczywiście zabawa w Indian. Obowiązkowych i rozumiejących się sama przez się. Wtedy. Bo teraz jakoś nie (a może jednak chłopaki za małe jeszcze?).

Postanowiłam wprowadzić nieco "natury" do świata opanowanego przez ninja, panderderów latających, żołnierzy strzelających i policjantów goniących złodziei. Zarazić ich Indianami. Pióropusz zrobiony przez pradziadka z najprawdziwszych piór Stasiek już miał. Czas na zajęcia z teorii oraz podstawę wizualizacji. Na Maya jeszcze trochę za wcześnie...

Wybrałam do tego formę komiksu, tak interesującą ostatnio. Wybrałam Yakariego



Będąc Nie Tu widziałam w sklepie całą szafę wszelkich możliwych dziecięcych gadżetów z wizerunkiem Yakariego i innych bohaterów komiksu. Jest też podobno film animowany. U nas dawno temu wyszły zdaje się tylko cztery zeszyty z serii komiksów, choć wydawnictwo miało większe plany i na tylnej okładce każdego znajduje się szereg miniaturek kolejnych tomików. W chwili obecnej służą tylko drażnieniu i wzbudzają żal, że się nie udało.

Bo Yakariego polubiliśmy. Może nie jakąś nagłą szaloną miłością, ale został obdarzony uwagą, zainteresowaniem i zaszczepił pewne motywy, które zaczęły się pojawiać w zabawach - polowanie na bizony, gonitwy za mustangami...
Przygody małego Indianina Yakariego i jego przyjaciela Małego Pioruna są bardzo sympatyczne. Nie za długie, nie za krótkie, nie za straszne, ale wystarczająco trzymające w napięciu. Ciekawe.


Yakariego wybrałam też z jeszcze jednego powodu. Jest to klasyczny komiks, czyli historia obrazkowa z dymkami i tekstami. Krótkimi tekstami. Właśnie. O to chodziło. Teksty w dymkach są na prawdę krótkie i dość proste. Miałam nadzieję, że atrakcyjna forma zachęci Staśka do samodzielnego składania literek, które już wszystkie świetnie zna i nawet czasem składa, jak mu się zachce.
Nooo... nie zachciało mu się póki co. Dał się namówić jedynie na odczytywanie różnych PUK, PUK, BĘC!, PUFFF i innych takich komisowych dźwięków.
Cóż, małymi krokami do przodu. A może jednak Yakari któregoś dnia będzie ta pierwszą rzeczą, którą przeczyta samodzielnie i przyniesie mu satysfakcję i radość.





Yakari i Wielki Orzeł
Yakari i Biały Bizon
Yakari i Nanabozo
Derib & Job
wyd. Podsiedlik, Raniowski i Spółka
oprawa miękka
komiks

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz