Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Smok jak smok

Pora podzielić się tym, co było pod choinką. Choć w tym roku książek dużo nie było - w liście do Mikołaja królowały legoludki ninja i strój pirata (to Stasiek), koń, rycerz na koniu i pan na koniu (to Brat). Książki jako produkt codzienny i powszechnie dostępny nie dostąpiły tej łaski. Zresztą wszystkie hity, które u innych znalazły swoje miejsce pod choinką u nas nie doczekały tej uroczystej okazji i już dawno zostały wydane publiczności... Jednakowoż zasada, że przynajmniej jedna książka dla każdego zadziałała i tak. Przyjemnie za to, że każda z tych podchoinkowych znalazła uznanie w oczach obdarowanych i czytamy je od tygodnia na zmianę.



Tak więc pod choinką wylegiwał się smok (w niebezpiecznej odległości dwóch rycerzy w pełnych zbrojach - na szczęście wszystkim oczy zasłonięto kolorowym papierem i do zamieszek nie doszło). Wielki, gruby, choć na cienkich nieco nóżkach. Smok zwycięzca, choć historia opowiedziana w książce i znana powszechnie prowadzi do tradycyjnego rozpuku. A jednak to smok zwycięski. Jego autor-portrecista, Piotr Socha wgrał konkurs dla ilustratorów na ilustrację wawelskiej legendy. Rok temu byliśmy na tej wystawie. I oto jest książka zilustrowana przez laureata, napisana przez Annę Chachulską: Jak szewczyk smoka pokonał. Książka rozpoczynająca, miejmy nadzieje, serię legend wawelskich pokonkursowo zilustrowanych.

Książka imponuje formatem, co już na wstępie daje jej punkty zainteresowania Brata - nadal lubi mieć w rękach kawał dobrej książki. Ilustrowana jest od brzegu do brzegu, z wielkimi dwustronnymi ilustracjami. Tak, najfajniejsza jest ta z pochodem rycerzy, choć i ta, na której smok wzniecił pożary warta jest uwagi. Piotr Socha tworzy ilustracje kolorowe, wyraźne, duże. Sporo się na nich dzieje, więc można poświęcić im chwilę uwagi.


A tekst? No tekst, jak tekst. Zwłaszcza, że historia znana, więc poszaleć nie ma jak. Ewentualnie trochę szyk w zdaniach poprzestawiać można, żeby bardziej jak na legendę przystało brzmiało. Ujęty w ramy opowieści snutej przez smoka obecnie zamieszkującego jamę pod Wawelem, opowieści o najsłynniejszym przodku, uwiecznionym na pomniku i ziejącym gazem. Smok współczesny jest oczywiście wegetarianinem, woli zupę ogórkową i naleśniki ze szpinakiem... Szczęśliwie temu starożytnemu nie odmówiono zjadania owiec i bydła, a i rycerzom nie groził jedynie palcem.


Trochę mnie dziwiło, że książę Krak długo nie mógł wpaść na żaden sposób walki ze smokiem, dopiero błazen podpowiedział mu, że należy rycerzy zwołać. Prawdopodobnie ogrom nieszczęść tak spowolnił pomyślunek władcy. Jest też jedno drażniące zdanie o gomółkach, ale niech już sobie jest. To oczywiście moje narzekania, chłopakom nie przeszkadza nic. Brat książkę bardzo polubił, tym bardziej, że smok wawelski jest mu bliski nie od dziś i to nie tylko z uwagi na lokalizację. Nawet już w Święta byliśmy go pod Wawelem odwiedzić. 



Jak szewczyk smoka pokonał
Anna Chachulska
ilustrował Piotr Socha
wyd. Zamek Królewski na Wawelu 2012
oprawa twarda
ilustracje = tekst








Zamkowi na Wawelu dziękujemy za książkę.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz