Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

wtorek, 18 lutego 2014

Zimowisko

Jakie książki zajmą dziecko w długiej drodze samochodem na zimowisko?
Jakie książki zajmą dziecko rankiem, gdy sobie wstanie za wcześnie, a nikt inny nie jest zainteresowany współwstawaniem (a zwłaszcza dorośli)?
Jakie książki zajmą dziecko wieczorem, gdy po głośnym czytaniu wcale jeszcze nie chce się spać za bardzo?
Jakie książki zajmą dziecko podczas nudnej czynności jedzenia posiłku? Ewentualnie w trakcie oczekiwania na tenże?
Jakie książki zajmą dziecko 2 podczas gdy dziecko 1 jeździ z tatą na nartach?
Jakie książki zajmą dziecko, gdy dorośli stwierdzą, że koniec już bajek (filmów) na dzisiaj?
Jakie książki będą miłym przerywnikiem, wyciszaczem i pauzą wśród wielu godzin wielo-osobowych wielo-zabaw na śniegu, błocie, w pościeli, na schodach, pod stołem, przed kominkiem, za kanapą, w łazience, w restauracji, w nudnym (podobno) muzeum, w wielu innych możliwych i niemożliwych miejscach?
Jakie książki zajmą na równi 2,5-latkę, 3-latka, 5-latka, 6-latkę i 6,5-latka? A czasem nawet dorosłych i Starsze Siostry?


Odpowiedź:
książki obrazkowe, komiksy obrazkowe, historyjki obrazkowe. Obrazy bez słów. Dużo obrazów.


Na nasze zimowisko, po którym zostało nam już tylko nieco błota tu i ówdzie, góra prania i kilka zakwasów (...), ale też fajne zdjęcia i wspomnienia, zabraliśmy głównie książki samodzielne, samobieżne i samoczytające się. Bez słów. Tak jakoś wyszło. Dobrze wyszło, jak się okazało. A w dodatku wcale tego dużo nie było. Esencjonalne za to.

Wszystkie sytuacje z pytań powyżej miały miejsce. Uczestnikami były wszystkie wymienione dzieci, a czasami nawet dorośli. W zasadzie kilka razy dzienne ktoś siedział i oglądał.  Fajnie było słuchać odmiennych wersji wydarzeń w zależności od "czytającego" dziecka lub dorosłego. Książki wędrowały po całym domu, były gubione i znajdowane, poszukiwane, nawet wyrywane sobie.
Jakie?

Nie mogło zabraknąć Louisa. Zwłaszcza narciarskiego, skoro wybraliśmy się na narty (tak, na przekór warunkom, w dodatku dopięliśmy swego i pojeździliśmy!).

Poza tym nieustający od Gwiazdki hit, czyli Przygody Mikołajka, które od tamtego czasu udało mi się uzupełnić o brakujące zeszyty i mamy teraz komplet, hura. Sprytnie dawkowany, wyciągany np. na sto pięćdziesiątym kilometrze od domu (a jeszcze drugie tyle przed nami, z okładem) sprawiał radość i budził emocje. Oglądany od początku do końca, wspak, po kolei i nie. Kolejne tomy okazały się jeszcze bardziej ekscytujące niż ten nasz pierwszy (czyli oryginalnie drugi). Pojawiają się w nich duchy, zombie i mumia wspierające Mikołajka w walce z Okrutnym Drwalem szalejącym niemal Cyrulikiem Syberyjskim i chcącym przerobić las na zapałki (to o tym, Co się wydarzyło w czasie Halloween?). W kolejnych dwóch pojawia się wredny Doktor Złośliwiec, knujący, brużdżący i źle robiący, a Mikołajek znów odwiedza (i ratuje) Miasto, nurkuje w głębinach i wyjeżdża w ciepłe kraje (Kto ukradł listy do Mikołajka? i O tym, jak Mikołajek pokonał Doktora Złośliwca). Oczywiście wszelkie motywy rywalizacji, walki naszych ze Złymi oraz skomplikowane maszyny i maszynerie bardzo Chłopakom przypadły do gustu umacniając pozycję tego komiksu w rankingach czytelniczych.

 



Przygody Mikołajka:
Co się wydarzyło w czasie Halloween? (1)
O tym, jak Mikołajek pokonał Doktora Złośliwca (3)
Kto ukradł listy do Mikołajka? (4)
Thierry Robin, Lewis Trondheim
wyd. Motopol - Twój Komiks 2001
oprawa miękka
komiks 





A ponieważ bez słodkiego ani rusz, zwłaszcza w podróży, zabraliśmy też ze sobą tort. Tym razem jeden, choć przyznam, tak wybrany, żeby sprawić przyjemność znającym inne wypieki przyjaciołom. Geburtstag mit Torte (uparcie trzymam się niemieckich wydań). Ostatnia część trylogii Thé Tjong Khinga (no chyba, ze powstaną kolejne?). Tym razem Pan Pies piecze tort na urodziny wiecznie ryczącego (znów? wciąż?) króliczka. Piecze wytrwale, choć cała okolica i wszyscy niemal mieszkańcy tej małej społeczności, Los i Świat sprzysięgli się przeciw niemu i temu pieczeniu. On piecze, a tam się wyrabia. Giną perły Pani Prosiak (kto kradnie?!), dzieci wyczyniają brewerie dzikie, jak to na kinderbalu, lisek rysuje (znów? wciąż?) szczury znów się kręcą, ktoś wybiera się na kąpielisko (wyjątkowo ponure...), ktoś inny powinien pomalować wreszcie dom, wszyscy śmiecą, koza sprząta...

 




Geburtstag mit Torte
Thé Tjong Khing
wyd. Moritz Verlag 2010
oprawa twarda
książka bez tekstu

 
Tym razem akcja toczy się głównie na jednym wspólnym podwórku, z niewielkim chwilowym przesunięciem akcji na pobliskie kąpielisko (po prawej). Jest jak poprzednio wielowątkowo i ciekawie. Kolejne sceny wciągają oglądaczy coraz głębiej i głębiej...  
Bardzo lubimy torty. Wszystkie trzy. I już sobie nie wyobrażamy, że można by się bez nich obejść.


Przed samym wyjazdem Brat wykonał skok w stronę regałów i zabrał jeszcze jedną swoją ulubioną serię obrazkową. Historia Kury i Lisa, która miała tak dramatyczny początek, rozwinęła się w kolejnej części w rodzinną sielankę na brzegu morza… Przynajmniej do czasu, kiedy okazało się, że lodówka jest pusta… Samo życie. Bezradny Lis zupełnie nie wiedział co począć z tym fantem, biedaczek. Samo życie. Dlatego wysłał wysiadującą Jajko Kurę, żeby zdobyła trochę jedzenia. Kura ochoczo porzuciła Jajko i udała się na ryby (w sumie, trochę ją rozumiem, wysiadujące Jaja Kury niejednokrotnie mają ochotę zrobić cokolwiek innego, choćby pójść na ryby). Kura łowi wielką rybę, która jednak pada łupem wielkiego orła, wraz z przyczepioną do wędki Kurą… Akcja toczy się dynamicznie i dramatycznie, zwroty, wzloty, skoki i nurki wreszcie doprowadzą jednak Kurę bezpiecznie na brzeg rodzinnej plaży. Wchodzi dumna i blada do domu a tam… patelnia i skorupki jajka… Nie zdradzę zakończenia. 
“Czytaliśmy” ją wielokrotnie na wyjeździe, Brat bardzo lubi te niewielkie, kolorowe książeczki Beatrice Rodriguez. Może pora postarać się o trzecią (drugą) część?
 
The Fishing Trip
Béatrice Rodriguez
wyd. Gecko Press 2012
oprawa twrada
książka bez tekstu 



I tyle. Tylko tyle. Aż tyle. Jeszcze mieliśmy coś do czytania wieczorami (z tekstem).

Aha. Stasiek zabrał jeszcze Mapy, które nie tylko udało mu się wepchnąć do obładowanego samochodu, ale nawet otworzyć i oglądać w trakcie jazdy. Odkąd czyta, oglądanie Map znów jest na topie, bo samemu można poczytać sobie podpisy pod obrazkami, nazwy państw i miast (a ilość tekstu nie przeraża). Mapy służyły do wnikliwego studiowania, odnalezienia miast, w których znajdują się kluby piłkarskie, kraju, w którym odbywa się olimpiada i krajów z których pochodzą skoczkowie i narciarze. Sprawdzenia, czy na wyspie, na którą polecieli dziadkowie, rzeczywiście jest czynny wulkan. I o to właśnie chodzi.

8 komentarzy:

  1. a gdzie kupujesz anglojęzyczne książki? fajne sa nie znałam ich:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głównie na amazonie, od 25 Ł jest darmowa wysyłka, nie tak trudno uzbierać ;)
      czasem w Bookdepository, tam wysyłka darmowa zawsze, ale ceny ciut wyższe i trwa dużo, dużo dłużej.

      Usuń
    2. no właśnie chciałam Ci polecić bookdepository ale widze, że znasz. Nie wiedziałam, że wysyłka od 25f gratis na amazon do pl fajnie

      Usuń
  2. "Książki samobieżne" - chyba ukradnę :)
    Nie chcę krakać, ale uprzedzam, że takie karmienie dzieci prowadzi do tego, że na dłuższe wakacje konieczna przeczepka na te "do oglądania" (starszy wielbiciel komiksów biega codziennie do biblioteki na wymianę tego, co zdążył przeczytać i obejrzeć wieczorem/rano/w trakcie powrotu do domu... ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Częstuj się, na zdrowie :)
      Jakoś mi ta wizja nie straszna :) Sama miałam kłopoty z powrotem z biblioteki, bo po drodze coś czytałam, więc wracałam, bo bez sensu nieść z biblioteki przeczytana książkę do domu... mama nie raz mnie szukała "na trasie" :)
      Są gorsze rzeczy niż przyczepka książek na wakacjach :)

      Usuń
  3. Jak zwykle ciekawe książki prezentujesz :) Jeśli chodzi o takie obrazkowe z wielką ilością szczegółów to polecam "Co robią mrówki" - nam bardzo przypadła do gustu. To moja recenzja - Zapraszam http://maniamamowania.pl/mrowko-wazko-biedronko-recenzja-ksiazki-co-robia-mrowki/

    OdpowiedzUsuń
  4. :)) Nigdy nie mogłam zrozumieć jak dzieci mogą marudzić w podróży, gdy wstaną za wcześnie, itd. Nie mają książek?;)))

    Oczywiście żartuję, ale ludzie naprawdę często nie rozumieją, że wystarczy od niemowlęcia dawać dziecku książkę do oglądania, żeby się tego nauczyło;)

    Co do przyczepek na książki na wakacje - zawsze przydaje się też druga na te, które się nabyło!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja lubię z moją córcią czytać przygody Mikołaja. Jakoś jej podpasowała ta książka.

    OdpowiedzUsuń