Na Nowy Rok robiło się torty, dobrze zapamiętałam?
U nas tort powrócił. A właściwie torty właśnie, bo teraz są dwa. Upieczone przez panią Pies jak poprzednio. A wymalowane przez Thé Tjong Khinga. Jak poprzednio. Druga część świetnego Gdzie jest tort? tym razem w języku Goethego i Wagnera czyli Picknick mit Torte. Ale jakoś nam to nie przeszkadza. Zupełnie.
Tym razem państwo Piesowie zapraszają całą osadę na piknik, na którym główną rolę mają odegrać dwa torty. Wszyscy wyruszają. Z psami (Psami właściwie) dziećmi, kanarkami... Kto żyw rusza na piknik. Zabierają wszystko co może się przydać, jak również mnóstwo innych rzeczy. Nie odstrasza ich nawet to, że piknik ma się odbyć na wielkiej górze, na którą trzeba się wdrapać.
No, ALE. Na miejscu okazuje się, że torty zniknęły! Gwałtu rety. Awantura. Nie zdradzę "kto ukradł", ale zdradzę, że piknik w końcu się odbędzie. Choć nie tak, jak zaplanowano.
Poza Psami spotkamy tam kilku starych znajomych i trochę nowych postaci. Gromadkę dzieci i niefrasobliwych dorosłych. Dowiemy się jakie są skutki zajadania się lizakami, ale także jakie są skutki zbytniego flirtowania i niestałości w uczuciach (tak, tak). Naprawdę, wiele zabawy, także dorosłym, sprawia śledzenie, kto, co i dlaczego. Skąd nagle w ostatniej scenie wzięły się pasiaste swetry, skarpetki i pledziki. Albo podziwianie zmysłu do interesów pary dwóch szczurów (znanych skądinąd!), które najwyraźniej zeszły z drogi występku aby zająć się uczciwymi interesami. Albo obserwowanie kondycji miejscowej służby zdrowia...
Staśkowi podobają się nowe przygody tortów. Bawiliśmy się w szukanie, każdy swojej wybranej wcześniej postaci. I opowiadaliśmy, opowiadaliśmy. Porównywaliśmy też bohaterów obu części. Bo dzięki Piknikowi na nowo sięgnęliśmy do części pierwszej, nieco ostatnio zapomnianej. I wertowaliśmy obie, odnajdując coraz to nowe szczegóły także w tej pierwszej.
A niezwykłe było też to, że Brat siedział nad tymi książkami jak zaczarowany, potrafił długo i uważnie oglądać jedną stronę rozłożywszy sobie wielką księgę na kolanach, czasem coś pokazując palcem, bardziej chyba sobie samemu, niż nam.
Schemat taki jak poprzednio, to znaczy idą, idą i idą, a krajobraz ciągnie się przez wszystkie strony razem z fabułą.
Picnick mit Torte
Thé Tjong-Khing
wyd. Moritz Verlag 2011
oprawa twarda
książka obrazkowa
Tym razem państwo Piesowie zapraszają całą osadę na piknik, na którym główną rolę mają odegrać dwa torty. Wszyscy wyruszają. Z psami (Psami właściwie) dziećmi, kanarkami... Kto żyw rusza na piknik. Zabierają wszystko co może się przydać, jak również mnóstwo innych rzeczy. Nie odstrasza ich nawet to, że piknik ma się odbyć na wielkiej górze, na którą trzeba się wdrapać.
No, ALE. Na miejscu okazuje się, że torty zniknęły! Gwałtu rety. Awantura. Nie zdradzę "kto ukradł", ale zdradzę, że piknik w końcu się odbędzie. Choć nie tak, jak zaplanowano.
Poza Psami spotkamy tam kilku starych znajomych i trochę nowych postaci. Gromadkę dzieci i niefrasobliwych dorosłych. Dowiemy się jakie są skutki zajadania się lizakami, ale także jakie są skutki zbytniego flirtowania i niestałości w uczuciach (tak, tak). Naprawdę, wiele zabawy, także dorosłym, sprawia śledzenie, kto, co i dlaczego. Skąd nagle w ostatniej scenie wzięły się pasiaste swetry, skarpetki i pledziki. Albo podziwianie zmysłu do interesów pary dwóch szczurów (znanych skądinąd!), które najwyraźniej zeszły z drogi występku aby zająć się uczciwymi interesami. Albo obserwowanie kondycji miejscowej służby zdrowia...
Staśkowi podobają się nowe przygody tortów. Bawiliśmy się w szukanie, każdy swojej wybranej wcześniej postaci. I opowiadaliśmy, opowiadaliśmy. Porównywaliśmy też bohaterów obu części. Bo dzięki Piknikowi na nowo sięgnęliśmy do części pierwszej, nieco ostatnio zapomnianej. I wertowaliśmy obie, odnajdując coraz to nowe szczegóły także w tej pierwszej.
A niezwykłe było też to, że Brat siedział nad tymi książkami jak zaczarowany, potrafił długo i uważnie oglądać jedną stronę rozłożywszy sobie wielką księgę na kolanach, czasem coś pokazując palcem, bardziej chyba sobie samemu, niż nam.
Schemat taki jak poprzednio, to znaczy idą, idą i idą, a krajobraz ciągnie się przez wszystkie strony razem z fabułą.
Picnick mit Torte
Thé Tjong-Khing
wyd. Moritz Verlag 2011
oprawa twarda
książka obrazkowa
Mnie w pierwszej wersji bardzo spodobał się krajobraz: dużo pagórków, drzew, zarośli.
OdpowiedzUsuńCzy w tej wersji też się pojawią - bo na zdjęciach widać raczej płaską przestrzeń?
pozdrawiam
B
Nie ma pagórków, jest wielka góra. Wychodzą z osady, idą, można powiedzieć skrajem lasu, przechodzą przez rzekę i wspinają się na wysoooooką górę. Trochę się dzieje na szczycie, a potem wracają.
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, ale mój mąż twierdzi, że to nie szczury, ale oposy...:)
OdpowiedzUsuń