Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Kosmiczna gra

Czasem książka się trafia. Przyznam, że te trafiające się, trafiają się głównie w tzw. taniej książce, gdzie ku własnemu zdumieniu udaje mi się czasem... no, coś trafić po prostu. Czasem są to książki, których kupno odkładane było od dawna, aż szczęśliwym zbiegiem okoliczności zmieniły cenę na przystępną. Dużo częściej to książki poza wszelkimi listami "musthawów", zupełnie nieplanowane, ba, zupełnie nie znane. Przyciągną okładką (nie zgadzam się z hasłem "nie sądź książki po okładce"!), tytułem, autorem, czymkolwiek.

Ostatnio przyciągnęła mnie Zathura kosmiczna przygoda, Chrisa van Allsburga. Ciemną okładką w obwolucie i czarno-białym rysunkiem. Wszystkie ilustracje w książce są czarno-białe. Jakby rysunkowe, ziarniste. Duże postacie, wykadrowane fragmenty wnętrz, scen. Ciekawa byłam Staśka reakcji. Wzięłam. 





Zwłaszcza, że to książka o braciach, w pierwszej scenie przykładnie się tłukących. Chwilowo JESZCZE to nas nie dotyczy, ale... Okrzyki "Mamoooo! Weź goooo!" już się zdarzają.
No więc chłopcy (starsi od moich) zostają w domu sami, rodzice gdzieś wychodzą. Starszy Walter ignoruje młodszego Dannego, który za wszelką cenę chce porobić coś ze starszym bratem. Razem. Np. pograć w piłkę. Kiedy udaje mu się wreszcie przyciągnąć uwagę brata (celnie rzuconą piłką) wybiegają przed dom i znów zaczynają się tłuc. Bójkę przerywają, gdy zauważają porzuconą pod drzewem grę Jumanji...

... no właśnie. Bo Chris van Allsburg jest też autorem książki Jumanji, na podstawie której zrobiono film...
Więc chłopcy znajdują grę Jumanji, ale obaj uznają, że jest ona "dla maluchów" i nieciekawa. Jednak na dnie pudełka Danny znajduje jeszcze jedną planszę i ta gra wydaje się dużo ciekawsza, bo jest kosmiczna. Chłopiec zaczyna w nią grać i wtedy na dom spada deszcz ...meteorytów. Robi się ciemno, a za drzwiami nie ma już ogródka, tylko przestrzeń kosmiczna. Walter gra z bratem. I tylko razem może im się udać dotrzeć na planetę Zathura, bo po drodze czyha moc niebezpieczeństw. Trzeba poradzić sobie z zepsutym robotem, zawirowaniami grawitacji, atakiem kosmicznego pirata... czy im się uda? Zwłaszcza, że w pewnym momencie Walter wpada w czarną dziurę i znika...
Gdy otwiera oczy ...znów trzyma w uścisku brata pod drzewem w ogrodzie, znów zauważają porzuconą grę... Jednak tym razem nie pozwala bratu jej zabrać, a zamiast tego proponuje wspólną grę w piłkę. I koniec.
Jak dla mnie to świetna przygodowa książka dla Czterolatka. Są bohaterowie, z którymi łatwo się zidentyfikować, jest przygoda, robi się groźnie, napięcie sięga zenitu i ...zostaje rozładowane, a historia dobrze się kończy. Stasiek słucha jej bardzo uważnie, ale podejrzewam, że więcej strasznych przygód już by nie zniósł. Dzieci lubią się bać, ale jednak nie za bardzo.
Przesłanie o tym, że bracia powinni trzymać się razem też jest widoczne, ale nienachalne.

Zathura została sfilmowana i choć jej nie widziałam, odnoszę wrażenie, że książka Allsburga była raczej tylko punktem wyjścia lub też inspiracją dla scenarzystów. Nie pierwszy raz, bo powstał też film Jumanji i najbardziej chyba popularny, animowany Ekspres Polarny. Ten ostatni zresztą, zachęcona fajną formułą Zathury i jej powodzeniem u nas oraz osiągnięciami autora, zakupiłam niezwłocznie (w wersji książkowej póki co). Też się spodobał, ale książki o Bożym Narodzeniu w styczniu czyta się nieco dziwnie. Nie będę więc o niej pisać teraz. Powróci pewnie w następnym sezonie świątecznym. Dodam tylko, że Allsburg dostał za nią Medal Caldecotta. Za Jumanji zresztą też. A za jeszcze jedną kiążkę  (The Garden of Abdul Gasazi) był nominowany. Tu jest strona pana ilustratora-autora. 


 



Chris van Allsburg
wyd. Sonia Draga 2005 
oprawa twarda
obrazki = tekst

1 komentarz:

  1. Zgadzam się co do mocy przyciągania okładek. Mnie tak ostatnio nawoływał "Krabat" w wyd. Bony. Nawoływał, nawoływał i nawołał :D

    OdpowiedzUsuń