Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

piątek, 30 marca 2012

Pop-up'a dla Brata

Skoro jesteśmy przy książkach Brata, kontynuujmy.
Nie jest tak, że pop-upy kupuję sobie sama, dla siebie, chowam na najwyższej półce i oglądam, jak wszyscy domownicy pójdą spać... Stasiek ma swoje, zresztą, jest już na tyle uważny, że może bez przeszkód oglądać wszystkie, jakie mamy. Jedynym zagrożeniem dla papierowej inżynierii są Małe Łapki Brata. Jeszcze. Ale wskaźnik demolki po mału maleje. Może dzięki ćwiczeniom. Bo Brat też ma swoje książki przestrzenne. Z superhiper przestrzenną zagrodą Mysi na czele (ona też ze względu na swoją budowę jest najbardziej narażona na uszkodzenia). A swoim ulubionym zwierzakom nie czyni żadnej krzywdy, mimo ogromnego formatu. Ale są też inne.

czwartek, 29 marca 2012

Zebra mysiowa

Pamiętam, jak w jakimś odcinku Mysia wybiera się na bal przebierańców i w końcu, odrzuciwszy szereg innych przebrań, robi maskę zebry. Oddycha w tej masce trochę jak Wader.
Ostatnio trafiłam na książeczkę Lucy Cousins, w której są same zebry - Za-za's Baby Brother, czyli pomocowa książka w temacie "będę mieć rodzeństwo". Kupiłam, bo ujął mnie całkowicie wygląd małej, nowonarodzonej zebry.


Mysia w domu i zagrodzie.

W domu naszym, w zagrodzie swojej. Znów bratowo będzie, ale Stasiek ma czas na czytanie prawie wyłącznie przed snem ostatnio. Brat za to "czyta" całymi dniami.
Jednym z większych hitów, choć nie do końca "do czytania" jest Zagroda Mysi. Książka obrazkowa, książka-rozkładanka, książka-karuzela, pop-up, teatrzyk... wszystko w jednym.
Wygląda tak:

  

wtorek, 27 marca 2012

Gęś

Dziś obrazkowo. Bo to główna treść tej książki. O gęsi. Głupiej jak gęś, sądząc z tytułu. Gęsi, która chciałaby być kimś innym. Gęsi, którą poznaliśmy zimą. Gęsi Petra Horačka.


niedziela, 25 marca 2012

Man, it's Spring!

Ja wierzę. Stasiek jeździ już na nowym rowerze. Widziałam już przebiśniegi. I motyla cytrynka. I suszę pranie na balkonie. To wystarczające powody, aby uwierzyć, że wiosna istnieje, ba, nawet już przyszła.
Ale był chłopiec, który nie wierzył - The Boy Who Didn't Believe in Spring. To z serii wykopalisk i znalezisk. Kluczem jak zwykle były ilustracje.


piątek, 23 marca 2012

Magia teatru

Byłam wczoraj świadkiem magii teatru. Takiej najprawdziwszej. Takiej powodującej rozdziawioną buzię, wypieki na policzkach, czerwone uszy, siedzenie słupka przez bite dwie godziny, bujanie się w takt muzyki i okrzyki "Uważaj! Za Tobą!" i "Obróć się!" i "Nie wierz jej - ona jest niedooobra!''. 
Sama też skłonna byłam wołać, też miałam wypieki, a momentami łzy wzruszenia w oczach. Dwie godziny autentycznych przeżyć i zachwytów (plus antrakt i nie mniej ważne oglądanie teatru, kupowanie soczku, znaczka i batonika).
Zdjęcie ze strony Teatru im. J.Słowackiego






Byliśmy ze Staśkiem na Czarnoksiężniku z Krainy Oz w Teatrze im. J. Słowackiego.

niedziela, 11 marca 2012

Pop-up Grimm

Miałam w rękach (i w domu przez chwilę). Mogłam pooglądać do woli, obfotografować (Właścicielka wybaczyła), poczytać nawet. Seria pop-upów do najbardziej znanych baśni Braci Grimm autorstwa Louise Rowe. 
Baśnie jak baśnie. Oglądaliśmy, a czytaliśmy i tak z tego grubego tomu z wilkiem Adolfa Borna (nie, żebym coś miała do tekstu, poszłam na łatwiznę po prostu...).

czwartek, 8 marca 2012

Gianni Rodari dla młodszych i starszych

Włoski klasyk literatury dla dzieci.
Spotkałam się z nim pierwszy raz czytając Staśkowi o Alicji, która wpadała w kłopoty. Dosłownie wpadała, bo była maleńką dziewczynką, niczym Calineczka. Wpadała z dużym talentem, bo potrafiła wpaść nie tylko w miejsca powszechnie uważane za wpadalne (kałamarz, kieszeń, szuflada, nawet tort od biedy), ale nawet do takich, do których trudno sobie wyobrazić, jak można do nich wpaść - do bańki mydlanej, muszli w morzu czy ...piłki do gry, a nawet świetlika (robaczka takiego).

środa, 7 marca 2012

A long time ago in a galaxy far, far away....

Tam tam tam tamtadam tamtadam. Tam tam tam tamtadam tamtadam....

Tego jeszcze nie było, Panie, Panowie, książka dla ...Taty!
Dobrze, w odległej galaktyce prawdopodobnie zainteresuje też chłopaków, jednak do tego czasu tata ma "swojego" pop-upa. Nie, żeby chłopcy się teraz nie zainteresowali, z uwagą obejrzeli obaj, Stasiek nawet rozpoznając charakterystyczne logo i stormtroopera, o którym już słyszał od taty. Brat z nie mniejszą uwagą, kazał sobie otwierać wszystkie klapki i stroniczki, każdy majstersztyk autora kwitując słowami (tak, tak, Brat zaczyna używać słów!) "Końń... ma!". Czyli, jeśli także szukacie książki o koniach, to nie jest nią  
Star Wars. A Pop-up Guide to the Galaxy!

(Chociaż akurat Imperial Walker najbardziej spełnił wymagania Brata w kwestii konia).


wtorek, 6 marca 2012

Wrony i wąż

- Koniec? Krótka. Jeszcze raz.
Takie było nasze pierwsze czytanie książki Wrony i wąż Aldousa Huxleya. Potem było drugie i trzecie. Potem kilkukrotnie słyszałam "jestem grzechotnikiem" (ciekawe, dlaczego nie panem Wroną?). I jeszcze jak namawiał tatę na umożliwienie wyjadania wronich jajek pod postacią kulek do mleka...
Ilustracje też oglądane z dużą uwagą, dokładnie. Dla tych ilustracji, przyznam się, chciałam tę książkę. Żeby też je sobie oglądać. Duże. Czerwono-zielono-czarne. Inne. Agata Dudek.