Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

sobota, 12 grudnia 2015

Szczęście według Duni

Co czytać, jak Najfutbolniejsi się skończyli, a do Mikołaja jeszcze tydzień (a ma przynieść kolejną część)? Moje sugestie, że wystarczy się rozejrzeć, bo półki uginają się od książek, jakoś trafiają w próżnię i ośmioletnią kontestację. Przez chwilę trwa czytanie Bratu książek, które można ogarnąć w 15 minut (miód na moje oczy, uszy i serce!), przez chwilę jakieś komiksy przy jedzeniu, no, ale jednak coś by poczytał.

Wkrótce podchodzi jednak do półek, jak nie patrzę...
Pojawia się na fotelu z Dunią. Czyta. Skończył. Werdykt? Fajne, ale krótkie.
Podpowiadam, że kuzynka ma pozostałe części. Ile? Chyba 3... O świetnie, jeszcze 3 dni do Mikołaja, to będę miał akurat. Mogę? Trzaśnięcie drzwiami, tupot na schodach.

poniedziałek, 23 listopada 2015

Najfutbolniejsi

Nie lubię. Nie lubię i nie staram się polubić. Nie oglądam. Nawet tych najważniejszych, o awans, o wyjście o wszystko. Tata chłopaków też nie lubi i nie ogląda. W ogóle jesteśmy niezainteresowani. Chyba, że rozgrywki toczą się na pobliskim stadionie, bo wtedy nie ma gdzie zaparkować, jak nieopatrznie ruszymy samochód spod domu.

Piłka nożna.

W związku z powyższym Stasiek jest fanem. Miłośnikiem. Graczem. Oczywiście.

środa, 14 października 2015

Raj - kwintesencja

Obiecałam opis kulminacji naszego szwedzkiego wyjazdu i kwintesencji szwedzkiego raju wakacyjnego. Była to kulminacja zarówno geograficzna - najdalej na północ wysunięte miejsce do którego dotarliśmy (hmmm, zarówno w czasie tego wyjazdu, jak i kiedykolwiek właściwie), jak również kulminacja atrakcji całego wyjazdu, atrakcji na metr kwadratowy, godzinę, sekundę.

Kulminacją było Vimmerby. W Vimmerby urodziła się Astrid Lindgren, a teraz znajduje się, oprócz jej rodzinnego domu zamienionego na muzeum (nie byliśmy) i pomnika na rynku (nie widzieliśmy) park tematyczny poświęcony jej książkom - Świat Astrid Lindgren (byliśmy od otwarcia do zamknięcia).

Czyli 8h ni mniej ni więcej. Starczyło, ale może dlatego, że nie wszystkie książki Astrid znamy wiec momentami udawało nam się obok niektórych atrakcji przechodzić nieco szybszym krokiem. Ale rozumiem opcje kupna biletów od razu na dwa dni.



niedziela, 11 października 2015

47 roninów

Ponieważ czytałam ostatnio zupełnie inną książkę o Japonii u schyłku szogunatu i epoki samurajów, przypomniałam sobie o klasyce samurajskich historii.

Historia 47 roninów jest zupełnie inną historią, niż ta filmowa z Keanu Reevesem. Bywa. Nader często. "Książka była lepsza" jak mawiała koza żująca taśmę filmową.

To klasyczna historia o wiernych wasalach, którzy po niesprawiedliwej w gruncie rzeczy, choć zgodnej z prawem śmierci swojego pana, postanawiają zemścić się na człowieku, który do niej doprowadził. Sprawiedliwie w gruncie rzeczy zemścić się, choć niezgodnie z prawem. Po latach przygotowań w ukryciu i sprawnie przeprowadzonej akcji poddają się temu prawu, z iście japońskim fatalizmem, a ono poświęca ich na swoim ołtarzu mimo zachwytów nad ich lojalnością, wiernością i odwagą. It's not an american story.



poniedziałek, 7 września 2015

Raj

Jak już wyruszyliśmy w drogę, padło wreszcie pytanie o to, co my tam właściwie będziemy robić i co oglądać. Zaczęłam opowiadać. Po chwili z tylnego siedzenia samochodu usłyszałam Brata:
- To ta Szwecja to jakiś raj dla dzieci normalnie!

Jaki jest więc przepis na Raj?

sobota, 5 września 2015

Podpalacze książek

Poszukując oderwania się od rzeczywistości znalazłam książkę, w której z przyjemnością się zanurzyłam, choć to rzecz dla starszych dzieci, czy też młodszej młodzieży. Ale nie mogłam odpuścić - po pierwsze intryga kręci się wokół książek - to zawsze na mnie działa - po drugie książka jest zwyczajnie ładna, dobrze zaprojektowana, z fajną okładką Anny Niemierko.

Wydała Wytwórnia, napisała Marine Carteron: Mój brat strażnik, tom 1. serii Podpalacze książek ( w oryginale to bardziej wieloznaczny tytuł: Les autodafeurs).

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Czerwony i zielony

Pozostając w kręgu książek, na które już trochę za późno, niestety... Sama nie wiem, dlaczego akurat ta przyszła mi do głowy. Może dlatego, że wróciłam z miasta, które ludzika z sygnalizatora (ludziki? podobno jest ich dwóch) uczyniło jednym ze swoich symboli i który, przyznaję się, wabił mnie z tysiąca pomysłowych pamiątek.


niedziela, 2 sierpnia 2015

Leniwy przyjaciel

Nie mogłam Nie Stąd nie przywieźć (!) książki dla Brata. 

Niestety, nie udało mi się spełnić mojego marzenia - popupowej, koniecznie niemieckiej, wersji kreta z kupą na głowie, Erlbrucha - czeka na wznowienie i nie była dostępna już w żadnej napotkanej księgarni. Szukałam dalej. Zakupy książkowe dla dzieci w obcojęzycznych Nie Tu kojarzą mi się albo z tortami Thé Tjong-Khing'a albo z przygodami lisa i kury Béatrice Rodriguez (Zakamarki ostatnio wydały pierwszą część "po polsku"!), czyli obrazkowo i bez tekstu. Jednak tamte tematy już wysycone, a i Brat, bądźmy szczerzy, coraz starszy. A jednak, jak znalazłam historię leniwca, nie mogłam się oprzeć, wiec znów wyszło, że niby dla nich, ale jednak dla mnie. Chociaż przyznać trzeba, że Brat docenił i ogląda, oglądaliśmy też razem i opowiadaliśmy sobie wzajemnie. Więc może jeszcze nie za późno na takie książki?


piątek, 31 lipca 2015

Vater und Sohn

Miałam to szczęście i przyjemność spędzić tydzień samodzielnych (bo nie samotnych bynajmniej) wakacji Nie Tu. Tylko moich własnych. Przyjemność w czystej postaci, Odpoczynek i Wakacje (mimo, że w zasadzie szkoła). Jednak, jak to bywa przy tego rodzaju wyjazdach, gro czasu spędziłam na poszukiwaniu prezentów dla Tych Którzy Zostali. Nie oszukujmy się, znaczna część z tych prezentów (może poza koszulką Bundes-reprezentacji) była również prezentem dla mnie samej (łącznie z koszulką z Yodą mówiącym po niemiecku) i zarówno ich wyszukiwanie, nabywanie, jak i obdarowywanie sprawiło mi dużo frajdy...

W ręce wpadła mi szalenie sympatyczna książeczka (nieznajomość języków nie zwalnia mnie z grzebania po księgarniach w żadnym razie), która bardzo mi się spodobała. Od razu znalazłam alibi: w ubiegłym roku szkolnym Stasiek rozpoczął naukę języka niemieckiego, który strasznie mu się podoba, postanowiłam więc nabyć coś z kręgu kultury niemieckiej. Na początek może coś o tytule, który łatwo mu będzie przeczytać i zrozumieć i ...tylko tytule, bo poza tym to komiks, bez słów. Vater und Sohn. W zasadzie to nawet nie komiks, a zbiór historyjek obrazkowych.


czwartek, 30 lipca 2015

(wakacyjna) Szkoła Jedi

Wielka letnia (właściwie to gorąca i upalna) wakacyjna dziura ziejąca pustką.
Spadłam na jej dno, a teraz, mam nadzieję, unoszona rześką bryzą o zapachu łąki i wolnego czasu wreszcie się z niej wynurzam. Przepraszam wszystkich, którzy tak długo czekali. Dziękuję wszystkim, którzy tak długo czekali.

Zaległości tyle, że nie wiadomo od czego zacząć, niektóre nawet zdążyły rozpuścić się z gorąca i wyparować. Gdzieś tam pomiędzy datą dzisiejszą, a ostatnią odbył się koniec szkoły, o tyle rozmyty w codzienności, że następne dwa tygodnie odbywaliśmy jeszcze lato-w-mieście (i szkolnej świetlicy). Tymczasem wakacji już prawie półmetek. No, ale szkoły koniec był. Na koniec roku książkowe nagrody - oczywiście "zupełnie przypadkiem" zapomniane przy pakowaniu na wakacje kurzą się gdzieś na drugim końcu Polski na równie zakurzonym biurku. Nie, żeby były złe (w końcu sama maczałam palce w klawiaturze, żeby takie nie były), ale wciąż książka pełna tekstu i objętości nie budzi jeszcze zaufania i euforii.


Ja jednak nie byłabym sobą, gdybym własnym sumptem nie ufundowała własnych nagród na zakończenie roku, oczywiście książkowych (skaranie z taką matką). Litościwie jednak postawiłam na wydawnictwo lżejsze i bardziej wakacyjne, o tematyce zbliżonej do ulubionej. Choć mimo wszystko kupiłam książkę o szkole. Akademia Jedi, Jeffrey Brown.


czwartek, 11 czerwca 2015

Eksperyment audio-wizualny

Z okazji Dnia dziecka postanowiłam na dzieckach przeprowadzić eksperyment audio-wizualny. Wyniki jeszcze nie do końca są znane, ale sam koncept wydał mi się wielce kuszący.

Otóż chłopaki z okazji DD dostali komiks. Nic dziwnego i niezwykłego w sumie. Zwłaszcza, że żadna nowa nowość, gorący hit czy choćby kontrowersyjny temat. Wręcz staroć, powrót do źródeł, wspieranie polskiej szkoły komiksu, nieco nostalgiczny powrót do świata dziecięcych lektur rodziców. Czyli starzy i poczciwi Kajko i Kokosz. Szkoła latania. W dodatku:
- Mamo, oni mi przypominają Asteriksa i Obeliksa - to nawet Brat zauważył.

Razem z komiksem chłopcy dostali również audiobooka. Nic dziwnego i niezwykłego w sumie. Zwłaszcza, że żadna nowa nowość, gorący hit czy choćby kontrowersyjny temat. Wręcz staroć, powrót do źródeł, wspieranie polskiej szkoły komiksu, nieco nostalgiczny powrót do świata dziecięcych lektur rodziców. Czyli starzy i poczciwi Kajko i Kokosz. Szkoła latania.

Wróć.

niedziela, 31 maja 2015

Gofrowe serce

Podprowadzeni tropem Tonji, która zdobyła szturmem nasze serca i czytelnicze wieczory, wypożyczyliśmy z biblioteki Gofrowe serce. Lena i ja w Zatoce Pękatej Matyldy Marii Parr. Strzał w dziesiątkę.
Schemat miejsca i akcji (mała wieś nad norweskim fiordem i na tym tle przygody mieszkających tam dzieci + trochę dorosłych kłopotów) może wydawać się powielony, choć jeśli rzeczywiście, to było akurat odwrotnie, bo to Gofrowe serce jest debiutem pisarskim autorki. Znajomy schemat, uczciwie przyznać trzeba, jednak zupełnie nie przeszkadza, wypełniony nowymi, szalonymi przygodami dzieci, które mogą po prostu bawić się w domu i zagrodzie, i którym dorośli nadmiernie w tym nie przeszkadzają. 

niedziela, 24 maja 2015

Liczy się pasja

Muszę o nich wreszcie napisać, bo nie zabawią u nas długo. Jedną znam skądinąd od dawna, druga jest stosunkowo nowością. Książki oczywiście.


wtorek, 19 maja 2015

Bajka o Wojnie

Japonia malowana po polsku wygląda dla mnie obrazami Piotra Fąfrowicza. Tematem, kadrem, oszczędna plamą. Tak namalował Bezpowrotną górę. Jest też autorem ilustracji do Wielkich zmian w dużym lesie, jednej z książek od których zaczynaliśmy Nasze Czytanie, ja ze Staśkiem. 
Teraz dostałam kolejną książkę z jego ilustracjami. Obrazami. Też japoński temat, może dlatego wybrano właśnie tego twórcę.
 
Bajka o Wojnie.

niedziela, 17 maja 2015

Czy ta lotka jest zimorodka?

Po czwarte - jak
Poznać, kto ptak,
A kto nie ptak?
Ptasi sezon w pełni.
Jeśli chodzi o ptaki i ich rozpoznawanie to u nas tylko Collins. I nawet chłopaki pamiętają, żeby tam sprawdzać. Albo jak trzeba narysować orła. Albo inna sikorkę.
Ale jakże miło popatrzeć na ptaki z innej perspektywy (jeśli już nie w naturze). Dlatego cieszy nas niezmiernie książka duetu Pittau&Gervais Birds of a feather.



Duet i format (wielki) książki znany nam już od dawna, bo od dawna już cieszymy się podglądaniem wychodzących z kadru zwierzaków. Więc format nie zaskakuje tym razem, forma też nie, jak się zna już tamtą, ale radości i przyjemności z oglądania dużo bardzo mimo to. Tu tylko oko, tam stopa. Piórko, jajko, dziób. Na dokładkę zabawa w układankę, dająca możliwość stworzenia zupełnie nowego gatunku. 
Wybrał Staś. Oglądają wszyscy. Zaglądają, i zgadują. Zapamiętują. Choć Brat już nie musi ćwiczyć zdolności manualnych.

A przede mną jeszcze zadanie skorelowania ptasiej klapkoksiążki z Collinsem i wpisanie polskich nazw. Jednak.






Birds of a feather
Francisco Pittau, Bernadette Gervais
wyd. Chronicle  Books 2012
oprawa twarda 
obrazki > tekst

niedziela, 10 maja 2015

Praktyczny poradnik młodego projektanta

Wywiady w polskimi projektantami graficznymi.

Nie jest to gruba książka. Wystarczy jedna herbata w dużym kubku i dzieci na podwórku. I już po. Nie ma ona ciężaru i objętości książki Jak ktoś mógł na to pozwolić!, która nasuwa się naturalnym skojarzeniem jako książka z wywiadami z twórcami i ilustratorami. Ale też ma być czymś zupełnie innym. 

poniedziałek, 4 maja 2015

MOCAK

Lubimy.
Chłopaki lubią.
Więc czasem zaglądamy. Ostatnio na wystawę japońskiej sztuki współczesnej, rzutem na taśmę w dzień zamknięcia. Ale też zawsze przy okazji wpadamy do stałej kolekcji, sprawdzić co tam, sprawdzić, czy pamiętamy, co było. Ostatnio zresztą spotkała nas niespodzianka.


poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Prosto z książki

 Krzysztof Wodiczko, Homeless Vehicle

Mamo, mamo! Taki jak w książce, pamiętasz?!

D.O.M.E.K

MOCAK




 


D.O.M.E.K. 
Doskonałe Okazy Małych i Efektownych Konstrukcji
Aleksandra Machowiak, Daniel Mizieliński
wyd. Dwie Siostry 2009
oprawa twarda
tekst = ilustracje

czwartek, 23 kwietnia 2015

Tonja

Ale ładną książkę przeczytaliśmy. Naprawdę ładną i fajną. Sama nie wiem, kto bardziej niecierpliwie czekał na kolejne wieczorne odcinki - chłopaki czy ja.
Naprawdę, dawno tak chętnie nie czytałam chłopakom, sama niecierpliwie wyglądając dalszego ciągu, wielokrotnie w czasie czytania przytykając się z lekka ze wzruszenia lub niecierpliwości.


sobota, 11 kwietnia 2015

Odyseja

Jednym z ulubionych audiobooków chłopaków wciąż pozostają mity greckie.
Jedną z ulubionych postaci mitologicznych Brata jest cyklop Polifem, jednym z bardziej udanych forteli Odyseusza wg Staśka jest właśnie oszukanie Polifema (jak Odys przedstawił się mu jako Nikt). Więc gdy przyszło Chciejstwo na nowego pop-upa, a zaraz za nim pojawiła się Możliwość, wybór był szybki i właściwie bez zastanawiania się. Ponieważ jednym z bardziej wytrwałych konsumentów pop-upów i wiernych oglądaczy wciąż pozostaje Brat, wybrałam taki, który miał jemu sprawić przyjemność. W ten sposób mamy kolejny popupowy komiks, lub też komiksowy pop-up, którego autorem jest Sam Ita, twórca Moby Dicka.
Poza tym motyw konia trojańskiego sam prosi się o jakieś imponujące pop-upowe przedstawienie, nie uważacie?


czwartek, 9 kwietnia 2015

Znów w labiryncie

Kolekcjonerstwo. Radość i zguba nasza. Moja. Prawo serii. Reakcja łańcuchowa. Lekkie naloty manii. Prawdopodobnie ciut zakupoholizmu. Napędzanego, rzecz jasna manią, kolekcjonerstwem, prawem serii, reakcją łańcuchową... 
A potem upychanie i chomikowanie. Żeby można było wyciągnąć w razie potrzeby, wtem, nagle a niespodziewanie, ratunkowo w razie ataku nudy, choroby, smutku, niespodziewanej okazji albo ot tak, bo tak. Czasem też przypadkiem, bo jak wiewiórka, zapominam co to tam tak upchnięte...

Początek roku zaczęłam opisem naszych labiryntowych gier. Temat raz obudzony zaowocował w krótkim czasie upchnięciem w schowkach dwóch nowych gier Ravensburgera, opartych na znanym i lubianym motywie. Z okazji kolejnego wiosennego przeziębienia Staśka wychynęły z zakamarków. Staśkowi wychynęły, bo jednak te dwie wersje są dla  nieco starszych.

Ponieważ zostaliśmy w domu we dwoje, najpierw zdecydowaliśy się na pojedynek.


środa, 11 marca 2015

Zgaś swiatło!


Nie uważam, żeby książki były tylko do czytania. Nawet nie uważam, że są tylko do czytania i oglądania. Książki są do używania. Jak mogą być do zabawy, to jeszcze lepiej. Najlepiej wtedy, jak nie są zabawką dosłownie (naciśnij guziczek, a książka zaszczeka, zapiszczy, pomruga światełkiem), ale jak dają impuls do zabawy "na podstawie" (to powinna każda książka dla dzieci umieć), albo są tak stworzone, żeby wciągnąć czytelnika/oglądacza do interakcji (jak książki H. Tulleta, książki z klapkami, książki budowle, pop-upy w końcu).
Bardzo lubię, jak książki zaskakują. Oczywiście lepiej jest, jak zaskakują pozytywnie... treścią, obrazem, formą, celem, jaki sobie stawiają. Lubię być tak zaskakiwana. I lubię obserwować wyraz zaskoczenia na twarzach chłopaków. Choć czasem mam wrażenie, że ich trudniej zaskoczyć, ponieważ na szczęście wiele rzeczy jest dla nich wciąż możliwych tak po prostu. Jasne jest dla nich jak słońce, że są książki, które się ruszają, albo którymi trzeba ruszać, które grają, ryczą lub do których trzeba gadać.
Tym razem jednak się udało.

Pojawiła się u nas książka, która w pierwszej chwili została odłożona na bok, bo było wiele innych atrakcji związanych z powrotem taty z podróży (choć nie do końca sam tata... to też, oczywiście, ale... zobacz! w tym pudełku! a moje jest takie!...). Co więcej, książka ta została odłożona nawet w drugiej chwili, po pobieżnym przejrzeniu, bo nudna jakaś taka, dla dzidziusiów chyba nawet. Rzeczywiście:


niedziela, 8 marca 2015

Tuczarnia motyli

No to na świeżo, bo właśnie skończyliśmy.
Recenzja Staśka (lakoniczna jak zwykle, ma to po ojcu): super! i dwa podniesione w górę kciuki. Brat też prawie całej wysłuchał. Nie oponował.

Dużo bardziej dynamiczna niż pierwsza część, ze scenami batalistycznymi, słowami takimi jak eskadra, szwadron i larwa bojowa, więc właściwie trudno się im dziwić. Ja - choć zdzierałam gardło na długaśnych rozdziałach - bawiłam się bardzo dobrze. I po raz kolejny podziwiałam talent autora i kolejną jego rewelacyjną powieść dla Młodszych.

piątek, 6 marca 2015

Mamoko forever!

Jesteśmy fanami. Bezkrytycznymi właściwie. Wszyscy. Od lat już.
Choć wydawało mi się, że te karty, to już przerost formy nad treścią, cóż nowego, wszystko już było i dziś, i wczoraj, i jutro, i w ilościach, i na literkę... I że niby za duzi już jesteśmy.


Myliłam się. Nie wytrzymałam. Nabyłam.

czwartek, 5 marca 2015

Myszowata fantasy

Nie ma to jak klasyczna przygoda z elementami mistyki. Wchodzę w to!
Skipper
No, jakiż adekwatny cytat mnie ostatnio spotkał...

środa, 4 marca 2015

Dziwna książka o smokach


To na prawdę dziwna książka. Sama nie wiem, dlaczego. Krążyłam wokół niej i krążyłam, bo niby fajna, ale ilustracje tak nie do końca z mojej bajki ulubionej, jakoś bardzo tania też nie była, żeby tak bezrefleksyjnie się rzucać, a konkurencja do portfela duża... Nigdzie jakoś nikt o niej się nie rozpisywał, żadnych szczegółów nie dało się ustalić zawczasu (stąd też pomysł na ten post m.in.). W dodatku to moje krążenie i niezdecydowanie spowodowało, że nie trafiłam z nią idealnie w punkt, ale tuż obok jakiejś przelotnej i ówczesnej fascynacji Brata smokami, rycerzami i tematami pokrewnymi.

niedziela, 1 marca 2015

Kot kameleon

Propozycja dla wszystkich, którzy nie mają czasu lub ochoty na czytanie bardzo długiej Czarownicy piętro niżej. Nie chcę tu nikogo urazić, ale przez to, że w tak niedługim czasie przeczytałam obie książki siłą rzeczy skojarzenie nasuwają się same.

piątek, 13 lutego 2015

Męska szkoła z internatem

Audiobooki królują. Już nie tylko w samochodzie w czasie podróży, ale w domu także. Nie ukrywam, że są jednym ze sposobów pacyfikacji chłopaków, bo skutecznie usadzają ich w miejscach, a przynajmniej przywiązują do jednego pokoju. Jednocześnie umożliwiając dodatkowe aktywności. Można słuchać i układać lego, rysować, lepić z plasteliny, budować nawet statek piracki na łóżku, ale nie można w tym czasie: gadać, krzyczeć, latać po całym mieszkaniu, kopać piłki, tłuc się z bratem, grać na komputerze/tablecie, niepotrzebne skreślić... W czasie zimowego ograniczenia ruchu na świeżym powietrzu - bezcenne. I myli się ten, kto myśli, że po 5h zajęć sportowych w jednym dniu (piątek w dodatku), 7-latek będzie wypompowany i z chęcią poświęci czas na spokojne zabawy w ciszy... Nie poświęca...
Tak więc wszyscy w naszym domu lubią audiobooki i słuchowiska (choć być może z różnych powodów). Na szczęście audio-tyrania Mikołajka wreszcie się skończyła i potrzebne były nowe historie.

Klucz do poszukiwań był właściwie jeden, najzupełniej mój subiektywny: jak najwięcej audiobooków czytanych przez Piotra Fronczewskiego. Udało się.

poniedziałek, 9 lutego 2015

niedziela, 8 lutego 2015

Czarownica piętro niżej

Przed nami druga część, ale napiszę o pierwszej, zanim znów mi uciekną wrażenia. Znów, bo Czarownica piętro niżej najpierw przeczytałam sobie. I już miałam napisać, ale zaczęliśmy czytać ze Staśkiem wieczorami. No, a teraz skończyliśmy. Więc wrażenia świeże.

niedziela, 1 lutego 2015

Czy to jajko jest świeże?

Z jakiegoś względu tę książkę najpierw przyniosłam do pracy. Gdy przeglądałam podekscytowana, że mam wreszcie! własną i rzeczywiście, jaka ładna, warto było, jak dobrze itd... koleżanki zaglądały mi przez ramię. I zdziwienie. Co? O rolnictwie? No, wiadomo, dużo czasu spędzacie na wsi, ale żeby aż tak... Uśmiechy. Potem książka zaczęła wędrować z rąk do rąk.

środa, 28 stycznia 2015

Pomóż pomóc

Dzisiaj ważna sprawa:

Zenek ma 6 lat. Lubi książki, tak samo jak my. 
Niejedna z opisanych tu książek pochodzi właśnie z zenkowej biblioteczki.
Oprócz Staśka i Brata, Zenek ma jeszcze dwóch innych kumpli: Aspergera i Draveta.
Ci goście są dość zaborczy i dlatego Zenek nie przyjaźni się ze Staśkiem tak "od serca" 
(bo Asperger się boczy), i dlatego nie szaleją z Bratem w wakacje całą parą 
(bo Dravet napada). 
Jednak chłopaki mimo wszystko się kumplują. A kumplom się pomaga.

Jeśli chcesz, Też możesz pomóc naszemu kumplowi.
Przekaż proszę 1% . I tyle. Aż tyle.
DZIĘKUJEMY!


czerwiec 2014


Jak to się robi?
Zenek ma konto w  fundacji "Zdążyć z pomocą".
Gdybyście chcieli wesprzeć jego rehabilitację, to dane człowieka są następujące: 
KRS fundacji: 0000037904, beneficjent nazywa się Zenon Gajdzik, jego nr ewidencyjny: 25722.
DZIĘKUJEMY!

czwartek, 22 stycznia 2015

Co jest grane? - w labiryncie

W nowy rok z nowymi tematami.

Początek roku zbiegł się z początkiem nowego forum (też nie wiem, kiedy mam na nie czas...), siostrzanego forum książkowego - forum o grach planszowych (nie tylko) dla dzieci.
Oba tematy są nam bliskie, a gry planszowe po mału zaczynają konkurować o miejsce na półkach z  książkami. Planszówkowa mania dorosłych przeszła już na Staśka, który świetnie sobie radzi, przy czym woli zdecydowanie gry "dorosłe", niż te ze swojej kategorii wiekowej (chyba, że dotyczą piłki nożnej), a mój ostatni zakup przeciągnął na "naszą" stronę chyba wreszcie i Brata.
Więc i nowe forum, i chwile rozgrywek z Bratem w jego pierwszą własną planszówkę, i to, że kiedyś przyczepiałam tu jakąś niemrawą (bardzo!) stronę z naszymi grami jest powodem nowego tematu, być może z czasem cyklicznego (choć wolę grać, niż pisać o grach, szczerze mówiąc).

I dziś będzie nie tylko o pierwszej planszówce Brata, ale i o mojej pierwszej planszówce. I nie tylko.