Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

czwartek, 5 marca 2015

Myszowata fantasy

Nie ma to jak klasyczna przygoda z elementami mistyki. Wchodzę w to!
Skipper
No, jakiż adekwatny cytat mnie ostatnio spotkał...


Nie wiem czemu, ale ten tytuł jakoś umknął mojej uwadze. Na szczęście Inni czuwają, a w dodatku obdarowują! Bardzo dziękujemy. Za Mysią straż dziękujemy. Ma wszystko, co nas kręci: jest komiksem - to kręci coraz bardziej i zatacza coraz szersze kręgi w domu naszym. Jest komiksem, co czyni ją samoobsługową dla Staśka. Jest komiksem z niewielką ilością dymków, co czyni ją jeszcze bardziej samoobsługową i chętniesielgalną dla niego. Jest książką obrazkową, co czyni ją samoobsługową dla Brata również. Jest ŁADNĄ książka obrazkową, co czyni ją przyjemną dla oczu. Jest historią fantasy, co czyni ją fajną historią, bo lubimy fantasy.


Prawdziwe fantasy - zaludniony (zamysiony?) średniowiecznopodobny świat z jakąś swoją historyczną przeszłością, a teraźniejszością (a i przyszłością również też) strzeżoną przez doborową straż. Wybrane myszy są trochę jak Strażnicy Północy, trochę jak Straż Miejska, trochę, jak nocna straż, trochę jak służby specjalne. Strzegą, bronią, doradzają, pilnują, przewidują. A dowodzi nimi kobieta-mysza. Trzech strażników zostało posłanych na poszukiwania zaginionego kupca ziarnem, a strażniczka do innego strażnika, który od dawna nie dawał znaków życia. Oczywiście jak to bywa w takich historiach to dopiero początek, bo proste zadania maja drugie dno i zamieniają się w zadania skomplikowane, a w tle i mroku coś zaczyna narastać i się czaić. Wszystko to jednak zaledwie się rozkręca, bo wydawnictwo postanowiło podzielić oryginalny album na dwa, zupełnie jakby to była saga lodu i ognia...

A wszystko wymalowane z niebywałym rozmachem i ilustracyjnie świetne i fajnie podzielone na okienka. Wystarczy spojrzeć na imponującą walkę z krabami.


Więc można by się boczyć na fabułę, która przewidywalna dość i sztampowa, fantasy taka. Doszły mnie głosy, że rozczarowujące (a jeszcze ten niepotrzebny podział na drobne...). Ale ja nie będę się boczyć. Bo wydaje mi się, że wiem o co chodzi.

Mysi świat stworzony przez Davida Petersena jest niebywale dopracowany w szczegółach, najdrobniejszych szczegółach, to widać już w tym pierwszym zeszycie. Przywołuje wspomnienia światów równoległych do Narnii, które tworzyłam korespondencyjnie z jedną koleżanką dawno, dawno, dawno temu. Ona była w tym lepsza ode mnie, miała język, zwyczaje świąteczne, modę swojej krainy, wszystko wszystko. Nigdy nie "pobawiłyśmy" się tą stworzoną krainą, wystarczył nam sam akt tworzenia... Doskonale więc rozumiem, co dla autora jest/było najfajniejsze. Właśnie to. Historia jest tylko pretekstem do pokazania mysiego mikrokosmosu. Świadczą o tym mapki, plany, opisy mysich zawodów, setka szczegółów w każdym kadrze. Ma facet szczęście, że do tego wszystkiego umie to przerysować na papier.



Boczyć się będę jednak na wydawnictwo, za ten podział niepotrzebny, bo wychodzi mi na to, że po polsku części będzie przynajmniej aż sześć, jeśli utrzymają schemat tej mitozy, jeśli nie 10, bo autor stworzywszy tak fajny świat też się nie ograniczał. I boczyć się będę za fatalne klejenie książki, z której już wypada kartka, choć dopiero co ją dostaliśmy i nie wyrywaliśmy sobie wcale jej z rąk. A myślałam, że ta choroba dotyczyła tylko książek z mojego dzieciństwa. 
Więc się boczę w temacie wykonania. Ale i tak zamówiłam część drugą Jesieni 1152... i pewnie na to właśnie liczyło wydawnictwo.....


Strona mysiej straży

Mysia straż. Jesień 1152
Część 1
David Petersen
przeł. Mateusz Jankowski
wyd. Bum Projekt 2014

oprawa miękka
komiks


Lu, dziękujemy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz