Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

środa, 16 marca 2016

Tam, gdzie żyją dzikie stwory.

Kocioludek długowłosy Etgara Kereta przypomina mi Maksa, bohatera klasycznej już książki Maurice'a Sendaka Tam, gdzie żyją dzikie stwory.


O dzikich stworach nie pisałam jeszcze, choć mamy tę książkę dość długo. Jednak trafiła wtedy w jakąś dziwną, pustą przestrzeń pomiędzy moimi synami. Jeden wydawał się już "za duży", drugi z kolei swoim pogodnym charakterem jakoś nie dawał się utożsamić z buntowniczym Maksem. Ostatnio jednak książka ta często mi się przypomina. I wcale nie dlatego, żeby Młodszy zrobił się nagle jakoś bardziej bojowy. Wcale nie. Maks przypomina mi się, jak patrzę na syna starszego.


Być może to przez swoją obrazkową formę, książka Sendaka jest zaklasyfikowana jako książka dla młodszych dzieci. Rzeczywiście - dużo obrazów i mało, bardzo mało tekstu, książka jakby stworzona dla maluchów. Jednak to, co opisuje, wcale nie musi być udziałem tylko "zbuntowanych" dwu-, trzy-, czy pięciolatków.  Chyba udało mi się dostrzec jej ponadczasowość i uniwersalność opisanej w niej rzeczywistości. Całkiem możliwe, że Maks jest 8,5-latkiem. Całkiem możliwe, że Maks jest dorosły...

A dlaczego skojarzyła mi się z Kocioludkiem?

Obaj chłopcy, po niefajnym starciu z dorosłymi, uciekają do świata zwierząt, mniej lub bardziej dosłownego - jeden w stroju wilka odpływa na wyspę dzikich stworów, aby zostać ich panem i władcą, drugi ze "zezwierzęconą", pomalowaną twarzą odnajduje się na statku Habakuka. Obaj przemienieni, przestają być "tylko" dziećmi, mogą w przebraniu, nie będąc do końca sobą (a więc kimś więcej?) zmierzyć się z tym, co jako "zwykłe" dzieci może je trochę przerasta. U jednego są to uczucia, u drugiego narzucona samodzielność.

Jednak ich podejście do rozwiązania "problemu z dorosłymi" jest zupełnie różne. 
Kocioludek stwarza instrukcję obsługi siebie samego, wg której chce być wychowywany. Idea, choć fajna i dająca pole do współdziałania z dziećmi, to jednak dość fantastyczna i, szczerze mówiąc, nieco zbyt "dorosła", trącąca nowomodnym "przepracowaniem" tematu. Tym samym nienaturalna siłą rzeczy. (Choć rozumiem, co autor chciał przez nią powiedzieć).


Sendak pokazuje dużo bardziej naturalne, instynktowne i pierwotne działanie dziecka (czy tylko?) postawionego w taki, czy inny sposób (okoliczności) pod ścianą. Wrzask, bunt, foch, ucieczka. Porzucenie niewygodnej rzeczywistości. Wytupanie nadmiaru emocji. Przykopanie własnej niemocy. Odegranie się na bardziej (dzikie stwory) lub mniej (młodsze rodzeństwo niestety zapewne czasem) wyimaginowanych istotach sobie podległych. Dzikie fantazje z serii "ja im pokażę!". A jak już para ujdzie - powrót, jak gdyby nigdy nic, na kolację. Jeszcze ciepłą.


Owszem, może to mało dojrzałe zachowanie. Owszem, przynależne dzieciom. Czy tylko?



Maurice Sendak
Tam, gdzie żyją dzikie stwory
wyd. Dwie Siostry 2014
oprawa twarda
ilustracje > tekst



Wydawnictwu dziękuję za książkę.

niedziela, 13 marca 2016

Kocioludek

W związku z niedawną dobrą wiadomością, że Etgar Keret został Polakiem przypomnieliśmy sobie o Tacie, który uciekł z cyrkiem. I o Kocioludku.


Kocioludka poznaliśmy w zenkowej biblioteczce, ale tak nam przypadł do serca, że z okazji jakiejś najbliższej wtedy okazji Brat dostał własnego. Bo własnego Kocioludka warto mieć.
Kocioludek ma duży format i jest fajnie, bardzo kolorowo namalowany prze Aviela Basila. A oprócz tego opowiada ważną i dobrze napisaną historię.

Tata na spacerze z synem w zoo. Ale. Dzwoni telefon i tata musi do pracy, natychmiast. Wciska chłopcu w rękę banknot na obiad i taksówkę i znika. Chłopiec więc zwiedza zoo, odbębniając sam jeden całe spektrum obowiązkowych zoologowych atrakcji: odczytuje informacje o zwierzakach, co lubią, gdzie żyją, zastanawia się, czy w zoo jest im dobrze, sam kupuje i zjada kiełbaskę, daje sobie nawet pomalować buzię. W końcu zmęczony, jako kocioludek długowłosy, zasypia w pustej klatce.


Budzi się na statku Kapitana Habakuku, który zajmuje się wyłapywaniem zwierząt z ogrodów zoologicznych i wypuszczaniem ich w naturalnym środowisku. Na temat każdego z gatunków robi zapiski o ich zwyczajach, niestety nie ma zeszytu z wiadomościami na temat kocioludków. Chłopiec więc musi mu podyktować wszystko, co trzeba o nich wiedzieć: co lubią, a czego nie, jak należy je karmić, jak usypiać, jak zabawiać, co im opowiadać i jak ich słuchać. W końcu Kapitan odwozi także kocioludka do jego środowiska naturalnego, jego własnego mieszkania. Zostawia mu na szczęście zeszyt opisujący zwyczaje kocioludków, który chłopiec może dać tacie, dzięki czemu ich relacje mają szanse się poprawić.



Jasnym jest, że Ketert uczy dorosłych, że należy się ...uczyć o swoich dzieciach. Studiować ich zachowania i zwyczaje i wyciągać wnioski. Stosować zdobyta wiedzę w praktyce, Może po prostu uważnie obserwować i pamiętać. Jednak nie odczytywałabym tej nauki jednostronnie tylko. Wydaje mi się, że uczy także dzieci, że żeby być dobrze zrozumianymi - i dobrze hodowanymi - przez dorosłych, należy czasem dać im podpowiedź i instrukcję obsługi. Owszem, rozważni, idealni dorośli nie potrzebują - nie powinni potrzebować - instrukcji do swoich dzieci. Jednak zwykłym zabieganym dorosłym czasem byłoby łatwiej zajrzeć do notatek.

Mam w domu dwa kocioludki. Jeden nie mówi, jak lubi być hodowany, choć świetnie się złości, jak robimy to źle. A musicie wiedzieć, że hodowla kocioludków z ich wiekiem staje się coraz bardziej skomplikowana. On woli uciekać tam, gdzie żyją dzikie stwory*. Drugi kocioludek, choć młodszy, daje jasne komunikaty, że tego lub tamtego nie lubi, to lub tamto robimy źle. Trzeba przyznać, że takie informacje, uzyskane z pierwszej ręki zapadają głęboko w pamięć i raz na zawsze. Zgadnijcie, z którym kocioludkiem - na tym etapie hodowli - jest nam łatwiej...

Tak więc Keret uczy - i dorosłych, i dzieci - że warto się uczyć siebie nawzajem. Uczyć w sensie studiować naturę drugiej strony, ale i uczyć w sensie nauczać innych o sobie.


* W ogóle Kocioludek bardzo przypomina mi sendakowego Maksa (Tam, gdzie żyją dzikie stwory, Maurice Sendak, wyd. Dwie Siostry 2014). Ale o tym za chwilę.





Kocioludek
Etgar Keret
ilustracje Aviel Basil
wyd. W.A.B.
oprawa twarda
ilustracje > tekst

wtorek, 8 marca 2016

Królowa Śniegu Małgorzata II

Staś czyta Królową Śniegu i Zosia czyta Królową Śniegu. Taki - zimowy wciąż - czas lektur szkolnych. Wpierając się w rodzicielskich zmaganiach z czytelnikami lektur szkolnych rozmawiałyśmy właśnie sobie, kiedy Ania podsunęła mi ze swoich zbiorów baśń Andersena w oryginale. Nie do czytania bynajmniej, bo jednak duński obcy dość, ale do oglądania. 

Autorką ilustracji do tego wydania baśni jest królowa Danii, Małgorzata II. Monarchini znana jest poddanym ze swoich artystycznych pasji. Podobno krytycy bardziej od obrazów cenią jednak właśnie jej ilustracje do książek dla dzieci. Tworzy je w technice kolażu i decoupage'u.

Sama książka powstała na podstawie filmu Królowa Śniegu (2000 r.), w którym poddano animacji wykonane przez Królową Małgorzatę II kolaże. Narratorem w filmie również była królowa, czytająca obszerne fragmenty baśni po angielsku. Co ciekawe, jednym z realizatorów filmu był Kristof Kuncewicz, grafik polskiego pochodzenia.

Tak wygląda Małgorzata II przy pracy:

Zdjęcie stąd
A tak opowieść Andersena widziana jej oczami:











Tak wygląda królewska Królowa Śniegu:


A tak sama królowa Danii Małgorzata II - również w klejnotach:


Królowa Małgorzata II jest niezwykle aktywna twórczo: maluje, projektuje kostiumy i scenografie teatralne, ilustruje książki, a także tłumaczy na duński literaturę francuską.
Dziękuję Ani za królewską ciekawostkę, którą mogłam się podzielić. A przy okazji myszkując, nabyłam rozliczne informacje o duńskiej monarchii (np. wiem już, że najwyższym odznaczeniem duńskim jest Order Słonia ...).






Hans Christian Andersen
Snedronningen
ilustracje - jej Wysokość Królowa Małgorzata II
wyd. JJ Film ApS og 2000
oprawa twarda
ilustracje < tekst
język duński

środa, 2 marca 2016

Udani Nieudani


Wszystkie zdjęcia ze strony Wydawnictwa

Książka dla Młodszych o Nieudanych: Dziurawym, Złożonym na pół, Sflaczałym, Postawionym na Głowie i Felernym. Do niczego się nie nadających. W przeciwieństwie (czyżby?) do Idealnego.

Więc oni niby Nieudani, ale za to książka idealna.
Książka idealna ilustratorsko.
Książka idealna do Rozmowy.
Książka idealna do zastanowienia się.
Książka idealna do wymyślania kolejnych Nieudanych.
- Beznadziejny ten Idealny - podsumował Stasiek.
- Noo, beznadziejny - przytaknął Brat.
Nieudani udani ze wszech miar za to.

I Zenek polubił ich bardzo!



A z Beatrice Alemagną już kiedyś się spotkaliśmy. W Paryżu.


Pięciu Nieudanych
Beatrice Alemagna
wyd. Dwie Siostry 2015
Seria: Polecone z Zagranicy
oprawa twarda
ilustracje > tekst







Wydawnictwu dziękuję za książkę.