Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

środa, 11 marca 2015

Zgaś swiatło!


Nie uważam, żeby książki były tylko do czytania. Nawet nie uważam, że są tylko do czytania i oglądania. Książki są do używania. Jak mogą być do zabawy, to jeszcze lepiej. Najlepiej wtedy, jak nie są zabawką dosłownie (naciśnij guziczek, a książka zaszczeka, zapiszczy, pomruga światełkiem), ale jak dają impuls do zabawy "na podstawie" (to powinna każda książka dla dzieci umieć), albo są tak stworzone, żeby wciągnąć czytelnika/oglądacza do interakcji (jak książki H. Tulleta, książki z klapkami, książki budowle, pop-upy w końcu).
Bardzo lubię, jak książki zaskakują. Oczywiście lepiej jest, jak zaskakują pozytywnie... treścią, obrazem, formą, celem, jaki sobie stawiają. Lubię być tak zaskakiwana. I lubię obserwować wyraz zaskoczenia na twarzach chłopaków. Choć czasem mam wrażenie, że ich trudniej zaskoczyć, ponieważ na szczęście wiele rzeczy jest dla nich wciąż możliwych tak po prostu. Jasne jest dla nich jak słońce, że są książki, które się ruszają, albo którymi trzeba ruszać, które grają, ryczą lub do których trzeba gadać.
Tym razem jednak się udało.

Pojawiła się u nas książka, która w pierwszej chwili została odłożona na bok, bo było wiele innych atrakcji związanych z powrotem taty z podróży (choć nie do końca sam tata... to też, oczywiście, ale... zobacz! w tym pudełku! a moje jest takie!...). Co więcej, książka ta została odłożona nawet w drugiej chwili, po pobieżnym przejrzeniu, bo nudna jakaś taka, dla dzidziusiów chyba nawet. Rzeczywiście:



Zupełnie jak te mini książeczki dla niemowlaków, które wolą kontrastowe zestawienia czerni i bieli (swoja drogą - do tego też można by ja wykorzystać). I leżała sobie ta książka tak sobie z boczku, dopóki wszystkie inne prezenty nie zostały obejrzane po trzy razy, wybuchła mała kłótnie kogo co lepsze, tata został wreszcie wyściskany, jak powinien. A Stasiek odkrył na tylnej okładce coś jakby... instrukcję obsługi?
Znalazł latarkę i zamknął się w szafie (bo do wieczora było jeszcze daleko). I z szafy zaczęły dobiegać okrzyki zaskoczenia i zadziwienia. Zwabiły one szybko tam Brata i teraz dziwowali się obaj. Bo nagle okazało się, że nic nie jest takie, na jakie wygląda:



Tego dnia wyjątkowo łatwo dało się ich zagonić do łóżka.




Jeśli lubiliście czytać książki pod kołdrą przy użyciu latarki, lub przymykacie oko na ten proceder w wykonaniu waszych dzieci - ta książka jest dla was. I dla wszystkich lubiących niespodzianki. Poszukiwaczy ukrytych obrazów. Miłośników tajemnic. Fanów zabawy w chowanego. I dla miłośników możliwości ukrytych w papierze. I dla świeżo wyklutych niemowlaków oczywiście też.





Hide & Eek!
A hold-up-to-the-light mystery book
pomysł i realizacja hat-trick design
ilustracje Rebecca Sytherland
wyd. Knock Knock 2013
oprawa twarda
potrzebna latarka!



Po nitce do kłębka. O książce pierwszy raz przeczytałam TU.

7 komentarzy:

  1. Gdzie mogę kupić tę książkę??

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna! Ponawiam pytanie, gdzie można ją kupić?

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez amazon albo bookdepository.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne. Ale nie mam wolnych 8 dych :(

    OdpowiedzUsuń
  5. No niestety... My wykorzystaliśmy tatę w delegacji. Nie wiem, czy było taniej, ale wpadło do worka "pamiątki z podróży".

    OdpowiedzUsuń
  6. Super:) Ale się na nią napaliłam, tzn. dla córki dla córki:D To nic, że dopiero 7m-cy:P
    Namówiliśmy wujka aby nam kupił zestaw Gruffalo oraz Panoramę więc limit na ten przyjazd wyczerpany:D Zresztą chyba i tak by się już nie wyrobił z kupnem. Wiem jednak o co będziemy prosić kolejnym razem:)

    Pozdrawiam,
    Pistacia

    OdpowiedzUsuń