Miałam to szczęście i przyjemność spędzić tydzień samodzielnych (bo nie samotnych bynajmniej) wakacji Nie Tu. Tylko moich własnych. Przyjemność w czystej postaci, Odpoczynek i Wakacje (mimo, że w zasadzie szkoła). Jednak, jak to bywa przy tego rodzaju wyjazdach, gro czasu spędziłam na poszukiwaniu prezentów dla Tych Którzy Zostali. Nie oszukujmy się, znaczna część z tych prezentów (może poza koszulką Bundes-reprezentacji) była również prezentem dla mnie samej (łącznie z koszulką z Yodą mówiącym po niemiecku) i zarówno ich wyszukiwanie, nabywanie, jak i obdarowywanie sprawiło mi dużo frajdy...
W ręce wpadła mi szalenie sympatyczna książeczka (nieznajomość języków nie zwalnia mnie z grzebania po księgarniach w żadnym razie), która bardzo mi się spodobała. Od razu znalazłam alibi: w ubiegłym roku szkolnym Stasiek rozpoczął naukę języka niemieckiego, który strasznie mu się podoba, postanowiłam więc nabyć coś z kręgu kultury niemieckiej. Na początek może coś o tytule, który łatwo mu będzie przeczytać i zrozumieć i ...tylko tytule, bo poza tym to komiks, bez słów. Vater und Sohn. W zasadzie to nawet nie komiks, a zbiór historyjek obrazkowych.