Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

piątek, 21 lutego 2014

Patrz Patch

Mamy w domu kapelusz piracki z czaszką.
Mamy w domu ze trzy opaski na oko.
Mamy pas, pistolet i szablę.
Mamy hak (albo dwa).
Mamy piracką lunetę.
Mamy piracki zestaw lego.
Mamy pirackie monety i klejnoty do łowienia w wannie.
Mamy dwie groźne pirackie maski.
Mamy piracką foremkę do ciastek-czaszek.
Mamy też oczywiście kilka książek o piratach.
Mamy wyspę piratów z jaskinią i skarbem oraz papugą.
Że o pirackich naklejkach i tatuażach nie wspomnę.

Cóż. Mamy w domu miłośnika piratów. Czasem nawet dwóch. Ale jednego na pewno.


Co takiego ucieszy miłośnika piractwa i piratów? Cokolwiek pirackiego.
Tym razem (tamtym razem, bo jakiś czas temu) w roli czegokolwiek wystąpiła niewielka książeczka. Choć już teraz nie pamiętam dokładnie która, bo tymczasem seria się nam rozrosła, kiedy okazało się, że jest całkiem fajna. Pirat Patch i ... i tu następują kolejne tytuły. Niewielkie, bardzo kolorowe książeczki opisujące przygody małego pirata Patcha i jego Babci Peg, jego psa i jej papugi na wzburzonych morzach (podczas nieobecności rodziców - również piratów). Co najważniejsze występują też główni adwersarze małego bohatera, jego zaprzysięgli wrogowie: Bones i Jones (fraza ta w ustach trzylatka brzmi naprawdę bojowo...). 


Ilustracje mogą być, zabawne są i kolorowe, format bardzo poręczny torebkowo-tamwajowo-przychodniany, konstrukcja całkiem zręczna. Przygody nie są jakieś zbyt skomplikowane (płyną, natykają się na B&J, uciekają, uciekają, uciekają, udało się) i zawsze kończą się dobrze. Proste, łatwe i przyjemne. Okraszone soczystymi przekleństwami pirackimi typu na wędzoną makrelę!. Dodatkową zaletą serii jest to, że pozyskuję się ją w taniej księgarni.


Co ciekawe, chociaż głównym adresatem i miłośnikiem serii jest Brat, Stasiek bardzo chętnie podsłuchuje i podgląda. A jak miał zabrać na obóz coś do samodzielnego (!) czytania, zabrał właśnie Patcha. Więc dodatkowym atutem dla początkujących Czytaczy może być duża wyraźna czcionka i niewielka ilość tekstu.
Może to literatura niezbyt wysokich lotów, ale nie każda musi być. 
Zwłaszcza piracka, na konającą flądrę!

Pirat Patch i...
... Atak Czarnej Maski
...Skrzynia kości
...Wstrętni korsarze
...Utracona fortuna
...Pościg przez Wielkie Morze
... Wiadomość w butelce
Rose Impey
ilustrował Nathan Reed (który uważa, że pingwiny mieszkają na północy)
wyd. Zielona Sowa
oprawa twarda
ilustracje = tekst

2 komentarze:

  1. Ooo a więc jednak losy tej serii to "tania książka". Pisałam o pierwszej części w 2011. Zamęczona i lekko zirytowana "piratami", ale dookoła wałkowano problem somalijskich piratów, więc temat był jak najbardziej na czasie.
    Po tamtej lekturze, w ubiegłym roku, 6-latka wróciła do tej książki raz, faktycznie na czasie były pierwsze książki do samodzielnego czytania. "Pirat Patch" wrócił do pudła "do wydania".

    A dlaczego "groźny pirat"? >Zastanawia mnie dlaczego się tak dzieje - z czym wiąże się zabawa w bycie "groźnym" piratem? Może z chęcią poczucia władzy? Buntem przeciw omnipotencji dorosłych? <
    Do tych książek, ciekawe zestawienie robi się z "Piotrusiem Panem" (bo "Wyspa skarbów" na razie chyba "za bardzo") i "Czarne życie" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, dlaczego groźny pirat. W dodatku Brat jak się bawi zawsze prawie jest "ZŁY". Legendarna jest już w rodzinie jego kwestia "uwolnijmy księżniczkę. Do lochu z nią!" Myślę, że "zło" jest bardziej atrakcyjne, bo robi "fajniejsze" rzeczy, właśnie te zakazane, ma fajniejsze gadżety itd. A z drugiej strony wiadomo,że zwycięży jednak dobro, więc wszystko będzie dobrze. No i zawsze można szybko zmienić stronę ;)
    Może bawią się w "złych", bo wierzą wciąż, że dobro ZAWSZE zwycięży, więc to nie jest na prawdę, taka zabawa jest bezpieczna, ale przy tyn bardziej ekscytująca.

    OdpowiedzUsuń