Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

czwartek, 23 sierpnia 2012

Oz, wielki i straszliwy

Nasza pierwsza tegoroczna książka wakacyjna (sprzed dyktatury Śpiewającej Lipki jeszcze ;)), od dawna już wyczekiwana, zarówno przeze mnie, jak i przez Staśka. Czarnoksiężnik z Krainy Oz.


Odkąd byliśmy na fantastycznym przedstawieniu w teatrze (chyba się wybierzemy jeszcze raz!) i poznaliśmy słuchowisko, brakowało nam tylko książki (no, można by pomyśleć jeszcze o filmie...). 
I oto prezent od Cioci Izy na wakacje. Zabraliśmy się do czytania z dużym zapałem. Im bliżej końca tym częściej i więcej czytaliśmy, niecierpliwi "co było dalej". Bardzo nam się podobało! (i czasem czytającemu Tacie, i wszystkim przygodnym słuchaczom również). Stasiek chyba na tym przykładzie pierwszy raz odkrył, że "w książkach jest więcej", bo rzeczywiście, więcej tam przygód niż te najbardzej znane i najczęściej przywoływane.

Mamy, chyba najnowsze, wydanie z wydawictwa Buchmann z ilustracjami Roberta Ingpena (w tłumaczeniu Stefanii Wortman). I myślę, że to ilustracje także przyczyniają się do tego, że już Czteroipółlatki z zapałem słuchają tej historii.
Bo ilustracji jest na prawdę dużo. I choć, oczywiście, tekstu jest też bardzo dużo, to niewiele jest stron, na których nie ma choćby maleńkiej ilustracji. Każdy rozdział ma swoją "przewodnią" ilustrację na początku, wiele jest całostronicowych, kilka świetnych dwustronicowych (rewelacyjna dla mnie ta z metamorfozami Blaszanego Drwala, czy niesamowicie zielona panorama Szmaragdowego Grodu). 

Mogę nawet wybaczyć dość słabo rysowanego lwa. I czerwone buty nawet. Nie wiem dlaczego buty Stracha i Manczkinów są czerwone (jakkolwiek ładnie wyglądają), podczas gdy w tekście co najmniej dwukrotnie jest mowa o butach z błękitnymi czubkami... Stasiek natychmiast to wyłapał - znak, że zarówno słuchał uważnie, jak i dokładnie przyglądał się ilustracjom. Chyba jeszcze gdzieś odkryliśmy podobną niezgodność, która trochę dziwi, bo poza tym ilustracje Ingpena są niezwykle wierne tekstowi.

Ilustracje Roberta Ingpena można lubić lub nie, my polubiliśmy. Na pewno, poza "archiwalnym" wydaniem Naszej Księgarni z ilustracjami Zbigniewa Rychlickiego wydanie Buchmanna jest jedynym, na które patrzeć można z przyjemnością. (Uwaga! Po ksiegarniach krążą podobno również nie dość, że brzydkie, to skrócone i skompilowane wersje historii o Dorotce. Strzeżcie się).

Ja do ilustracji Rychlickiego nie byłam przywiązana, bo ta książka ominęła mnie w dzieciństwie zupełnie - pamiętam tylko jakieś mgliste wspomnienia i fragmenty nieśmiertelnego musicalu (1939 r., Judy Garland w roli Dorotki, Oscar i w ogóle kanon filmografii amerykańskiej). Z tym większą przyjemnością czytałam teraz historię Oza ze Staśkiem. Warto ją znać - pomijając, że na stałe weszła do kultury amerykańskiej (światowej?), jest to na prawdę dobra historia. I nawet jeśli ktoś pamięta ją z dzieciństwa, myślę że czytając ją ponownie teraz odkryje wiele ciekawych "drugich den" i aktualności ze świata dzieci i dorosłych (może przede wszystkim?). I to pomimo, że tekst ma już ponad ..100 lat. Czy jest to opowieść o potędze marzeń, wytrwałości w dążeniu do celu, czy o rozumie, sercu i odwadze i o tym, czym tak na prawdę są, czy o słabości dorosłych i sile dziecka...
Dla dzieciaków, wiadomo, jest to świetnie napisana przygoda. U nas ma szanse stać się jedną z ulubionych. Gorąco polecamy wszystkim.

Aha. Jest jeszcze jedna wersja przygód Dorotki - wersja Roberta Sabudy. Ale ta przyjemność wciąż jeszcze przed nami...





Lyman Frank Baum
Czarnoksiężnik z Krainy Oz
ilustrował Robert Ingpen
wyd. Buchmann 2011
oprawa twarda
tekst > ilustracje

4 komentarze:

  1. Kusi mnie grudniowa wyprawa do Słowackiego, oj, kusi. Ale to zima i wiadomo, że nic nie wiadomo. Choroby, śnieżyce i inne kłodypodnogi, a tu jednak prawie 200 km do przejechania. Muszę pogadać z Kitkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja naprawdę bardzo, bardzo polecam. wart dla tego spektaklu pokonać kłodypodnogi wszelakie.
    A sprawdzałeś repertuar? W grudniu tylko jakieś dziwne godziny przedpołudniowe w środku tygodnia...?

    OdpowiedzUsuń
  3. Sprawdzałem. W zdroworozsądkowych porach i terminach miejsca wyprzedane. Myślałem nad 7.12, bo sala, przynajmniej na stronie teatru, pusta, ale dojechanie na 10?? Za dużo tych ale :(

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas "Czarnoksiężnik" jest kultową powieścią, też ze względu na "rodzinne" konotacje :)
    Dzieci żałują, że na jęz. polski przetłumaczono tylko część "sagi".
    I polecamy Oza w łódzkim teatrze Pinokio (do zobaczenia trailer na You Tubie). Trochę - tutaj: http://pozarozkladem.blogspot.com/2011/08/pinokio-w-drodze.html

    OdpowiedzUsuń