Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

piątek, 7 czerwca 2013

W tym roku Tuwim

Brat ostatnio toleruje jedynie poezję. Zawiesił się Na straganie i ciągnie Rzepkę. Czasem przekąsi Daktylami, czasem posłucha Ptasiego radia. I tak w kółko. Od dłuższego czasu. Wstrzelił się niesamowicie w czas. A może po prostu wie, że to rok tuwimowski (tak, wiem, że Brzechwa i Wawiłow). No właśnie. To może by uczcić.



Do tej pory czciliśmy przy użyciu mojego starego egzemplarza, w którym nieśmiertelna trójca - Lokomotywa-Rzepka-Ptasie radio-radijo-dijo-ijo. Nieśmiertelny Mistrz Szancer, nostalgia, pożółkły papier, czar dzieciństwa... Cieszę się, że go mam i że używany jest z takim zapałem. Cieszę się, że ostatnio odnaleźliśmy identyczny mężowy, nawet to samo wydanie - wszak synów mamy dwóch i jakiś posag białych kruków trzeba dla nich szykować... Jednakże.

Może jednak czas, żeby chłopaki mieli swojego Tuwima? Nie, żeby to był taki koncept jubileuszowy, na fali. Kiedyś, już dawno szukałam dla Staśka jego Tuwima. Poległam. Potem dla Brata. Z wyjątkiem butenkowego Maluśkiewicza (cóż, też średnia nowość) - poległam. Mistrzowie klasyki poezji dla dzieci jak nikt inny zostali u nas zmasakrowani ilustracyjnie. Nadal są masakrowani. I zapewne będą. Wystarczy zajrzeć do kiosku lub supermarketu. Temat więc odpuściłam. (Tak, mogę się od razu w tym miejscu przyznać - wytworzony w Wytwórni Tuwim i Brzechwa, jakkolwiek podziwiam koncept i wykonanie, dla nas osobiście okazał się zbyt i za bardzo. Kurtyna.)

Wtem.
Kątem oka dostrzeżony został Tuwim, którego zilustrował Daniel de Latour. Nooo.


Mamy. Brat zadziwiony, że towarzystwo ciągnące rzepkę może wyglądać inaczej (cóż za Babcia...). Stasiek zachwycony, że znalazł ich na drugiej stronie, wywalonych na podłogę pana Hilarego. Ja chichram się chyłkiem to tu, to ówdzie (i prawie mi nie przeszkadza czasem za mały oddech marginesowy i niektóre niewygodne czcionki). Panie i panowie. Mamy naszego Tuwima Anno Domini 2013. Jubileuszowo uczczony.


A jeśli nawet Was nie rusza dziadek ciągnący rzepkę, Pan Maluśkiewicz, albo Narrator, na końcu stoi na stacji futurystyczna Lokomotywa. Bardzo za nią dziękuję Panu Ilustratorowi. Chapeau bas!







Julian Tuwim
Wiersze dla dzieci
zilustrował Daniel de Latour
wyd. Egmont (seria: Wierszem malowane) 2013
oprawa twarda
ilustracje = tekst


Ta egmontowska seria w ogóle wygląda na udaną. Jeszcze się z nią zobaczymy, bo u nas jakoś poezją wieje ostatnio zdecydowanie (jak nie u nas).



Julian Tuwim
Lokomotywa i inne wesołe wierszyki dla dzieci
ilustrował J.M.Szancer
wyd. Nasza Księgarnia 1974 
oprawa miękka
ilustracje = tekst

5 komentarzy:

  1. Smakowity!
    Mnie jakoś ta seria zakodowała się mocno ze spleśniałymi (!) pierwszymi tomami wystawionymi na któryś targach (Kraków?). Nie wróciłam...

    Ale może czas odrzucić uprzedzenia. Tym bardziej, że wiem o kolejnych już powstają i zapowiadają się smakowicie (Ela Wasiuczyńska)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ilustracje niczego sobie i chwała im za nowego Tuwima, ale typografia strasznie boli i okładka taka brzydka. A mogłaby być fajna seria...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, dziękuję. Bardzo mi miło, naprawdę.
    pozdrawiam serdecznie,
    Daniel de Latour

    OdpowiedzUsuń
  4. Ilustracje wygladaja naprawde smakowicie, musze sie blizej przyjrzec:)

    OdpowiedzUsuń