Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

wtorek, 13 grudnia 2011

Co było w butach

No właśnie, tydzień minął, a nie napisałam, co było w butach, choć zostało fotograficznie uwzględnione w zimowej górce.
W małym bucie Brata była duża książka. Gąska Zuzia i pierwsza gwiazdka. Jako pierwszy mógł oglądać ją Tato, któremu została wsadzona w oko (zamknięte, jak zwykle około godziny 7... na szczęście). Gdy je uchylił mogło zobaczyć Brata z dużą ekscytacją pokazującego mu w książce ...krowę (od czasu wakacji na wsi, gdzie chłopaki mają - a właściwie Staś ma, nie zdecydował jeszcze, czy się nią podzieli z Bratem - "swoją" krowę, krowa jest zwierzęciem budzącym bardzo radosne emocje).


 Choć książka jest o gęsi, jak wskazuje tytuł, okładka i większość ilustracji, głównie biało-granatowych. Bo gęś idzie w zimową noc na poszukiwanie gwiazdki na czubek choinki. Stasiek to świetnie rozumie, bo sam mi pokazał wczoraj "dziwną" choinkę z bombką zamiast gwiazdy na czubku. Gęś idzie, głównie się wspina (coś jak Brat ostatnio), żeby potem zrobić  efektowne BACH! z tego lub owego. Jak dla mnie przepis na bestseller dla Półtoraroczniaków :D I choć zamiast znaleźć, sama się gubi, to oczywiście wszystko się dobrze kończy.

Duży format, minimalna ilość tekstu, za to w dwóch językach. Bo Gąska... jest dwujęzyczna, z tekstem angielskim, acz przyjemnie i nienachalnie umieszczonym na uboczu mniejszym i cieńszym drukiem (ale dzięki temu okazała się świetnym prezentem również dla nieco starszego Kuzyna nie-stąd). I tylko szkoda, że papier taki śliski i z glancem. Wyobrażam sobie, jak fajnie mogłyby wyglądać te malarskie ilustracje Petra Horačka na nieco bardziej "trójwymiarowym" papierze.

W nieco większym bucie Staśka była książka nieco mniejsza, ale jakże wyczekiwana. Tato, kiedy przyjdzie Święty Mikołaj? Markusa Majaluomy, kolejna - czwarta już - opowieść o bujnym i pełnym przygód życiu Taty Różyczko. Życiu zorganizowanym przez trójkę jego cudownych dzieci oraz w nie mniejszym stopniu przez uroczego sąsiada Pana Rurkę. Wiem, że mam zaległości w pisaniu o ich poprzednich przygodach, od czasu budowania domku na drzewie zagościli u nas na dobre. Jak również okresowo, ale systematycznie powstające wysypisko Bździąg...
Tym razem dzieci zaczynają czekać na Świętego Mikołaja jak tylko liście zaczynają opadać z drzew. I jak to TE dzieci - czekają intensywnie...
Wreszcie nadchodzi Wigilia. Niestety wszystko wskazuje na to, że będzie to Wigilia BEZ Świętego Mikołaja... Na szczęście jest tata Różyczko. Na szczęście jest Pan Rurka. Na szczęście... wszystko się dobrze kończy.


Olaf, Konstanty i Anna Maria siedzieli na podłodze w korytarzu. postanowili wpatrywać się w drzwi tak długo, aż siłą woli sprowadzą Świętego mikołaja.
- Ruch wskazówek zegara też udało nam się przyspieszyć siłą woli - stwierdził Konstanty - Anna Maria tylko trochę potrząsnęła zegarem...
- Mikołaju zapukaj już, zapukaj już - zaklinały dzieci jednym głosem.
I w końcu usłyszały pukanie.
Informacja dla wszystkich zainteresowanych - mama tym razem wraca późnym wieczorem z zagranicznej konferencji (samolot miał opóźnienie z powodu zamieci śnieżnej)... Tak, też bym chciała wiedzieć, czym zajmuje się mama Różyczko...








Gąska Zuzia i pierwsza gwiazdka 
Suzy Goose and the Christmas Star 
Petr Horáček
wyd. Babaryba 2011
oprawa twarda
obrazki > tekst








Tato, kiedy przyjdzie Święty Mikołaj? 
Markus Majluoma, 
wyd. Bona 2011
oprawa twarda
tekst = obrazki

3 komentarze:

  1. "Gąska Zuzia..." na pewno będzie u Nas przyszłorocznym prezentem mikołajkowym :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę fajna. My dziś "czytaliśmy" ją kilka razy, choć nie możemy wyjść poza strony z krową i BACH! ;) No i mimo niewielkiej ilości tekstu i tak muszę robić streszczenie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to czym zajmuje się mama Różyczko? Pracuje w dużej korporacji i obraca wielkimi pieniędzmi... Wiem, prozaiczne, ale najbardziej prawdopodobne ;-)
    Pozdrawiam,
    Bruy-ere

    OdpowiedzUsuń