Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

niedziela, 25 listopada 2012

Duchy i wodniki

Trudno mi się ostatnio pisze o niektórych książkach Staśka, zwłaszcza tych dłuższych, bo ich ...nie czytam. Albo nie całkiem. Jeśli nie mam czasu przeczytać ich sama wcześniej. Najczęściej zaczynam. Potem, po kilku dniach jestem proszona o przeczytanie rozdziału np. siódmego, a po kilku następnych - siedemnastego. A potem widzę, że czytają z Tatem już co innego. Dlatego muszę nadrabiać wieczorami, a to nie zawsze mi wychodzi.

Dlatego Mały Wodnik czekał i czekał. Aż nadrobię.
I teraz mam już swoje zdanie.


Ale co główny zainteresowany? Zainteresowany. Czytającemu Tacie również się podobało. Podobało im się, że Wodnik jest taki jak dzieci, dorasta jak dzieci, bawi się jak dzieci, jest jak dzieci ciekawski. A jednocześnie dzieci czytające książkę i żyjące "po tej stronie wody" mają nad nim przewagę, bo swój świat znają, tak jak on znał Staw. A większość przygód Małego Wodnika to nierozumienie i poznawanie "świata poza Stawem". Stasiek bardzo był zadowolony, bo wiedział coś, czego Wodnik nie wiedział i wiedział to wcześniej niż Wodnik to odkrył: "Ha, ha, on szuka deszczu, a przecież cały czas pada!"; "jakie kamienie! To ziemniaki przecież!".

Przygody Małego Wodnika napisał Otfried Preussler, autor Rozbójnika Hotzenplotza. Hotzenplotz wciąż pozostaje u nas na szczycie listy przebojów, czytaliśmy go już trzy razy od deski do deski. I muszę przyznać, że jak zaczyna się od niego, ma się potem wysokie wymagania. Bo rozbójnik jest świetny. Pełen wartkiej akcji, która nie zwalnia ani na chwilę. I bardzo śmieszny.
Mały Wodnik, mimo licznych przygód biegnie spokojniejszym rytmem, jego czytaniu/słuchaniu nie towarzyszą głośne wybuchy śmiechu. Jest w nim sporo dość długich opisów, które jednak Staśka nie nużyły. Są też fragmenty bardziej "liryczne", jak ten o graniu nimfom na harfie w księżycowym blasku.

Jak tylko skończyli czytanie Małego Wodnika, chłopaki wrócili do Hotzeplotza (a nie mówiłam!), a zaraz po rozbójniku odszukali jeszcze jedną książkę Preusslera, Małego Duszka.
Do Małego Duszka mieliśmy już jedno podejście, jakieś pół roku wcześniej, jednak po kilku rozdziałach został na prośbę Staśka porzucony. Może był wtedy zbyt duchowaty, jak na wieczorne czytanie, albo może nie wiadomo co. Tym razem jednak czytanie poszło bez zakłóceń, a "dzięki" seansom z nebulizatorem - błyskawicznie.

Mały Duszek jest opowieścią o ...Małym Duszku, który mieszka na starym Zamku. Marzy o tym, żeby kiedyś zobaczyć świat za dnia. Oczywiście, kiedy tylko jego marzenie się spełnia, okazuje się, że Duszek zaczyna marzyć, żeby wrócić do dawnego - nocnego - trybu życia. Pojawia się w miasteczku, w którym sieje zamęt, bo jest duchem jak najbardziej widzialnym. Na szczęście w końcu wszystko wraca do normy, a Duszek na Zamek.

Historia to przyjemna i ciekawa, którą czyta się szybko. Jednak mam wrażenie, że w naszym rankingu zupełnie nie zagrozi pozycji niezwyciężonego w tej kategorii (nazwijmy ja kategorią Otfrieda P.) Hotzenplotzowi i jego siedmiu nożom. A i Wodnik wydaje się nieco ciekawszy.


Krótko jeszcze o ilustracjach, które w obu książkach są czarno białymi rysunkami do tekstu. Wodnika wyrysowała Winnie Gebhardt, a Duszka znany już z Hotzenplotza pan Tripp, o swojsko brzmiących imionach Franz Josef.  W tej kategorii (wg mnie) 1:0 dla Duszka.












Przygody Małego Wodnika                Mały Duszek
Otfried Preussler                              Otfried Preussler
il. Winnie Gebhardt                           il. Franz Josef Tripp
wyd. Bona 2012                               wyd. Bona 2011 
oprawa twarda                                 oprawa twarda
tekst > ilustracje                              tekst > ilustracje




Wydawnictwu dziękuję za Wodnika. 



1 komentarz:

  1. My Trippa lubimy od czasów Kuby Guzika. I dla niego kupiliśmy Małego Duszka (Starszy sam wybrał sobie w księgarni na zakończenie pierwszej klasy). I Małego Duszka mamy też w formie gry, moi chłopcy strasznie przy niej oszukują (to gra pamięciowa - trzeba zapamiętać w której dziurze już się Duszka szukało).
    Reszty Preusslerów z Bony jeszcze nie czytaliśmy. Są na liście.

    OdpowiedzUsuń