Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

sobota, 17 listopada 2012

Królewna i goblin

Książkę o królewnie i goblinie odkryłam dopiero, gdy zobaczyłam muchomorowe zapowiedzi. Przyznaje się bez bicia - poszłam na lep "recenzji" C.S. Lewisa. I "newsa",że Tolkien też czytywał Georgea MacDonalda. Cóż, to najwyraźniej moja słaba strona - chustę dla dziecia też kupiłam raz, jak zobaczyłam jej porównanie do płaszczy, jakie Hobbici dostali od Galadrieli... Tak czy śmak jednak, jak ktoś pisze, że MacDonald stworzył podwaliny gatunku zwanego fantastyką, uznałam, że wypadałoby się z nim zapoznać.
 
Na szczęście w sumie nie zapoznałam się wcześniej, bo teraz mogłam się zapoznawać na egzemplarzu muchomorowym właśnie, który swoją postacią bardzo przypadł mi do gustu. Prawie.
Plusy: poręczny format, sympatyczna grubość, dobry papier, świetne ilustracje Piotra Bednarczyka. Książkę bardzo dobrze się czyta, a więc ukłony należą się również tłumaczce - Magdzie Sobolewskiej.
 


Minusy: projekt graficzny. Chociaż on właściwie też - prawie - fajny: czcionka niezwyczajna (mąż uważa, że za szeroka i nie lubi takiej czytać; ja się przyzwyczaiłam i mi nie przeszkadzała), ładnie rozplanowane tytuły rozdziałów i bardzo dobrze ilustracje w tekście (te małe i te duże). Jedno, czego nie cierpię zarówno w starych i nowych, starannie czy niedbale wydanych książkach to okrojone marginesy. Nie, nie przemawia do mnie argument o nowatorskim, nowoczesnym, czy jakimkolwiek innym trendzie w projektowaniu graficznym. Nie lubię, Tu marginesy mają jakiś 1 cm. Jeszcze 0,5 i byłoby lepiej.
Ale - to jedyny minus.


Słowo jeszcze o ilustracjach. Jak dla mnie świetnie ...ilustrują. Nie powtarzają bezmyślnie treści. Są czarno-białe (czasem nawet czarno-szare). Tuszem rysowane, malowane, lawowane? czasem wyglądają jak gipsoryt. Bardzo dobrym pomysłem jest kontynuacja ilustracji przez kilka kolejnych stron, bo często ilustracja jest większa (dłuższa) niż dwie sąsiadujące strony. Wtedy takich rozkładówek jest 2-3 obok siebie. I dają wrażenie "czytania" ilustracji, tak jak przed chwilą czytaliśmy tekst. A że opowieść jest w dużej mierze o drodze (przez zamek, przez góry, przez tunele, za czarodziejska nicią) wrażenie jest tym silniejsze.


Sama opowieść jest bardzo wciągająca i ciekawa. O mądrej królewnie Irence i sprytnym górniku Curdim, o ich przyjaźni, przygodzie, wzajemnym ratowaniu się z opresji. O goblinach czających się w mroku góry. Baśń i przygodówka na pierwszym planie. Opowieść o odwadze - bohaterowie - chociaż są dziećmi - nie boją się właściwie w żadnym momencie swoich, chwilami dość strasznych jednak, przygód! 
Na innym planie to być może także opowieść o wierze - w coś, w kogoś, komuś.
Sama konstrukcja może się wydawać "nienowa", nie ma tu rozbudowanych światów Lewisa, czy Tolkiena, jest "prosta historia". No - baśń właśnie. Poczucie niedosytu wynika prawdopodobnie z czytania klasyków "od tyłu".

Bardzo się cieszę, że ją poznałam właśnie teraz. Pomijając własną przyjemność będę mogła ją - zapewne już niedługo - przeczytać Staśkowi. Myślę (mam nadzieję!), że jeśli spodoba mu się wędrowanie z Curdiem i Irenką tunelami goblinów, nie będzie mu straszne zapuszczenie się w mroki Samotnej Góry, czy do kopalń Morii...
I on będzie miał lepszą kolejność - najpierw Królewna i goblin, potem Hobbit i Narnia, a wreszcie Władca Pierścieni. Taki mam plan i będę się go trzymać!



Jeśli ktoś chciałby poczytać MacDonalda to może tu. Albo tu.


Królewna i goblin
George MacDonald 
ilustrował Piotr Bednarczyk
wyd. Muchomor 2012 
oprawa twarda 
tekst > ilustracje

6 komentarzy:

  1. Dopiero przejrzałam tę książkę, ale zgadzam się z tobą w kwestii graficznej. Dorzucę: dla mnie ten font jest jednak trochę za gruby, a zbyt mały margines drażni - czy to ma w jakiś sposób odzwierciedlenie w klimacie tekstu, jeszcze nie wiem. Co do czarności też w zasadzie muszę się jeszcze wstrzymać, ale zastanawiałam się już, czy najczarniejsza czarność nie została przypadkiem zbyt mocno dociśnięta w drukarni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarności mi nie przeszkadzają, ilustracje bardzo mi przypadły do gustu i sposób ich prezentacji.
      Nie wiem, jaki tekst mógłby odzwierciedlać mały margines? Chyba o klaustrofobii jakaś duszna powieść pisana w windzie. Co nie znaczy, że by się ją dobrze czytało.
      Korytarze goblinów nie są aż tak ciasne.

      Usuń
  2. A z innej beczki, czy widziałaś zapowiedzi Bony? Akurat w księgarni zabrałam ich katalog. Linoryt dla niemowląt i dzieci do roku, jest w katalogu mały podgląd. Pomyślałam, że to coś dla Ciebie, ze względu na linoryt, nie na wiek ;)
    b.basca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz, że nieco już z niemowlęctwa wyrosłam? Może, w sumie, rzeczywiście...
      Coś mi mignęło, ale katalog posłałam już dalej i nie mam pod ręką. Na pewno się zainteresuję jak przyjdzie czas. Tam (stacjonarnie, na Kanoniczej) mają też takie fajne małe dla dorosłych z ilustracjami, ale nie pamiętam teraz wydawnictwa (nie ich, ale tez krakowskie).

      Usuń
  3. Byłam widziałam, nie spodobało się. IMO ilustracje średnie, jakby niedoskanowane(?) źle wydrukowane, wyglądają jak kiepskie ksero. Na opracowanie graficzne tez pomysłu zabrakło. O niebo lepsza wizualnie XY
    b.basca

    OdpowiedzUsuń