Stasiek uczy się czytać.
My się uczymy, że Stasiek uczy się czytać. Że nie jest to umiejętność dana od kołyski, jak również, że nie jest to umiejętność, którą po pierwszym przekroczeniu progu szkoły można włączyć jednym guzikiem.
Hmm, chyba wszyscy się trochę niecierpliwimy.
Na metodyce nauczania nie znam się zupełnie, ale rozumiem, że nie można wszystkich liter od razu i natychmiast, zwłaszcza, jak wraz z czytaniem idzie nauka pisania. Rozumiem na prawdę. Ale jednak po piętnastokrotnym przeczytaniu tego samego (bo SIĘ pomyliło 15x z 15 minutami...)
Mama ma [rolki].I Emi ma [rolki].[Chłopiec] ma [psy].Mimi ma [medal].Ami ma [kokardkę]. (to co w [] to obrazki były)
na prawdę można popaść w zniecierpliwienie. Co najmniej.
Więc wyjaśniłam Staśkowi, że po pierwsze, pani prosiła o 15 minut dziennie, nie 15 razy to samo, po drugie, czytać można cokolwiek niekoniecznie elementarz. Ufff.
Jednak nadszedł taki dzień, że nie. Nie-bo-nie, nie-bo-nie-wychodzi, nie, bo nudno, NIE.
Zaczęłam szukać czegoś zachęcającego. Dla dzieciulków małych nie, bo to dla małych dzieciulków (choć byłoby najłatwiej przecież). Za gruba nie, bo peszy jeszcze. Za dużo tekstu zniechęca na wstępie. Poza tym wszystko już znam i wiem o czym to jest, nuda.
Ale JEST w końcu.
Nówka. Nieczytana, niewidziana wcześniej, nieoglądana, zachomikowana na jakąś niesprecyzowaną okazję nadała się świetnie.
Nie odrobiłem lekcji bo...
Tadaaam!
Fajny, ciekawy obrazek (na szczęście Stasiek wciąż nie jest na nie za duży) i jedno zdanie pod. I ta ciekawość, bo niby z obrazka wynika, ale jednak dobrze byłoby się dowiedzieć na pewno. Jedno zdanie można jakoś przełknąć, wydukać. I następne. I tamto też. To jeszcze to ostatnie, bo robot...
Jakoś idzie.
Mam nadzieję, że oprócz składania liter uczy też, że warto czytać, że warto się dowiedzieć, że warto poznać zaszyfrowaną tajemnicę. Że bawi. Że sprawia przyjemność.
Oprócz tego wszystkiego uczy szerokiego spektrum szkolnych wymówek, wymyślonych - czy raczej spisanych - przez Davida Cali, a cudnie i sugestywnie wymalowanych przez Benjamina Chaud. Pana, który wymalował też Yeti.
Jedna z moich ulubionych:
Skończyło się drewno na opał, więc poświęciłem moje podręczniki, żebyśmy nie zamarzli.
No i o pingwinie oczywiście.
PSUpdate, wtorek, 3 grudnia 2013:
Książka została przeczytana do końca. Niniejszym Nie odrobiłem lekcji, bo... Davida Cali i Benjamina Chaud stała się pierwszą samodzielnie przeczytaną przez Staśka od deski do deski książką! Tadaaam!
Nie odrobiłem lekcji, bo...
Davide Cali
zilustrował Benjamin Chaud
wyd. Dwie Siostry 2013
oprawa twarda
ilustracje > tekst
Wydawnictwu dziękujemy za książkę.
A "czytam sobie" nie podeszło? Trzymam mocno kciuki no i bardzo ciekawa jestem, jak Wam będzie szło
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, groszkowa
No właśnie jakoś nie podeszło, choć mnie ta seria podoba się bardzo. Stasiek nie zapałał do niej sympatią (na razie?). Może dlatego, że są specjalnie dedykowane do nauki właśnie? Nie wiem.
UsuńWłaśnie chciałam podpowiedzieć CZYTAM SOBIE, ale skoro nie podeszło... U nas ostatnio szał czytania. MŁODSZY czyta wszystko (napis na majonezie, płatkach, koszulce, bo że książki to sie wie), ale mu nikt nie kazał, do szkoły za rok... Na rozkaz, z obowiązku to na pewno by mu sie nie chciało ;) trzymajcie się! Ala, co ma kota i ŻelkoŻercy ;)
OdpowiedzUsuńHej, hej, miło Cię tu widzieć :) I tam też :)
UsuńStasiek też czyta wszystko, z tym, że jeszcze niezbyt płynnie i to go trochę frustruje, mam wrażenie. Choć w sumie ma jeszcze czas. Ale, ale, może zaskoczy bardziej. Dziś do poduszki SAM wziął książkę, żeby skończyć i skończył, i widziałam, jaki był z siebie dumny po naszych gratulacjach tego, że przeczytał swoją pierwszą książkę sam, od początku do końca :)
Czyli dziecko czyta ale ... rodzice by chcieli żeby czytało szybciej, płynniej, ładniej. Mnie się wydaje, że to kwestia chwili i rodzice będą w pełni usatysfakcjonowani :-)
OdpowiedzUsuńRodzicom, to w sumie nie robi, bo wiedzą, że czytać zacznie i będzie, w końcu. To sam zainteresowany się niecierpliwi i denerwuje, że nie wychodzi tak, jak by chciał. A jak nie wychodzi, to na wszelki wypadek lepiej nie próbować bardziej :) Ma takie dni.
UsuńKupie:) i mam nadzieje, że książka Nie odrobiłem lekcji bo... już niedługo zaciekawi mojego szkraba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam