Brat na brzuchu leży na środku podłogi i ogląda książkę. Częsty widok, codzienny. Chyba częściej niż Stasiek w jego wieku.
Co ogląda Brat? Klucz jest zagadką. Raz są to dinozaury, raz małe tekturowe książeczki dla najmłodszych, raz nowości, raz jakieś starocie wyciągnięte z kąta.
Ale często Brat leży, ogląda i majstruje jednocześnie. Sprawdza, co się stało z dziesięcioma pingwinkami.
Radosny pop-up mojej ulubionej Joëlle Jolivet, w sam raz na zimę. W duecie z Jeanem-Lucem Fromentalem stworzyli książkę 365 Penguins (są u Zorro), o pingwinach na każdy dzień roku, a na fali jej wielkiego sukcesu (Nie Tu) stworzyli wyliczankę o kolejnych dziesięciu. Schemat fabuły znany z Bałwanków Chotomskiej, czy 10 Murzyniątek Marianowicza (czyli zapewne ma jakieś anglosaskie korzenie sięgające aż do dawnotemu). Zabawa w liczenie i opis różnych metod odejścia z tego świata. W tym przypadku słowo wzmocnione nie tylko obrazem, ale i inżynierią (papieru), bo szereg pomysłowych zapadek, klapek i paseczków fizycznie eliminuje kolejne pingwinki na kolejnych kartach.
Naprawdę słodka książeczka.
10 Little Penguins
Joëlle Jolivet, Jean-Luc Fromental
wyd. Harry N. Abrams, Inc. 2010
oprawa twarda
Pop-up book
Cudna jest :)
OdpowiedzUsuńNasz Staszek uszczęśliwiony nią przez ciocię też ją uwielbia nieprzemijająco.
OdpowiedzUsuńMnie zachwyca ostatni pingwin, który wsiada do autobusu i odjeżdża. Inżynierski majstersztyk!!