Prawdopodobnie to dla nich nawet lepiej, gdy ich książki nieco je przerastają. Książki dla dzieci powinny zawsze, podobnie zresztą jak i ich ubrania, pozostawiać możliwość dorośnięcia do nich; a książki dodatkowo powinny stanowić bodziec do tego dorastania.
J.R.R. Tolkien

wtorek, 14 lutego 2012

Brat czyta

Brat (16 miesięcy) czyta. Ogląda znaczy. Dużo. Często. Sam, ale też z osobami towarzyszącymi.

Numero Uno wciąż są albumy rodzinne (tak, robię odbitki zdjęć na papierze i wkładam do albumów, dziwactwo takie...), nad którymi potrafi siedzieć naprawdę długo sam. Kilka razy dziennie. Codziennie. Ale z powodu dużej dostępności produktu (nadmiaru, niektórzy mogliby powiedzieć), ogląda też książki.Wydawało mi się, że będzie to powtórka z rozrywki, przecież kiedyś te same książeczki oglądał Stasiek. A jednak nie. Inny Obiekt doświadczenia, inne środowisko eksperymentu. Stasiek w tym wieku był Dzieckiem Pojedynczym, otoczonym w dużej mierze przez książki i zabawki "stosowne do wieku". Niestety, cóż, taki los Pierwszego. Brat jest Dzieckiem Drugim otoczonym głównie przez książki i zabawki "nie przeznaczone dla dzieci poniżej lat 3, uwaga małe elementy, ryzyko połknięcia". Inny świat. A on w cudowny sposób balansuje pomiędzy tym wszystkim, naśladując Starszego Brata, ale też sam wybierając to, co lubi najbardziej. I rzadko dając sobie coś wcisnąć.
Są jednak cechy tych wyborów, które pamiętam także z wczesnych lektur Staśka. Przede wszystkim - zwierzęta. Ze szczególnym uwzględnieniem krowy, psa, kota, ostatnio konia. Mogą być ptaki. Do zwierząt zaliczamy także dinozaury (tu wyraźny wpływ brata).
Poza tym, żeby się działo dużo, dużo na stronie, żeby te zwierzęta można było wyłowić z tłumu postaci i zdarzeń i z triumfalną miną pokazać paluchem.
Generalnie - żeby było co oglądać i dało się wydać odgłos paszczą.
Warunek trzeci - niekonieczny, ale chętnie widziany - okienka. Klapki. Cosie do zaglądania do i pod.

Oto więc co czyta Brat (czyli - to, co codziennie sprzątamy rozwleczone po całym mieszkaniu... kilkukrotnie).
Żelazną porcją poranną, jak nie chce się wychodzić do drugiego pokoju jest seria Obrazki dla maluchów, stojąca obok łóżka przypadkiem. Co tam akurat wpadnie w rękę. Albo Pan Kłap, zwłaszcza Pobawmy się, Panie Kłapie, ze względu na okienka zapewne. Tuż obok stoją zbliżone formatem dwie księgi Tonego Wolfa i one też są chętnie i często oglądane: Las i Miasto. W sumie 120 okienek.
Jest też zestaw ulubionych małych tekturzaków. Najbardziej Co słychać na wsi i ...w mieście. I pierwsze zgubne wpływy telewizji (podglądanej, jak ogląda brat), a więc pierwszy idol filmowy - Świnka Peppa. Mikro książeczki Little Library. Najfajniejsza jest strona, na której Peppa kąpie się z Georgem w wannie pełnej piany. (Ponieważ są książki, które interesujące są właściwie ze względu na jedną jedyną ilustrację, a nawet jeden jej mały fragment. Wielokrotnie otwierane tylko na wybranej stronie, kontemplowane i odkładane bez zainteresowania resztą).

Obecność zwierząt zagwarantowała powodzenie Gąsce Zuzi, o czym już pisałam. Nadal jest ważna. Z tych samych powodów Brat lubi Madikę i Jakuba i siedmiu złodziei.
Nieustającym uwielbieniem cieszą się dinozaury nie chcące iść spać. Wyborem tej właśnie lektury niejednokrotnie wprawia w zdumienie gości. Nas też ciągle zadziwia ten wybór. I to jest chyba jedyna z książek, które najchętniej, żeby były przeczytane Bratu przez kogoś. Przychodzi i się domaga. Przy innych radzi sobie sam. Dziś obudził mnie wkładając mi ją w oko.


Jednymi z ulubionych Brata są oba (wszystkie trzy?) torty Thé Tjong Khinga. Ich oglądanie zabiera mu naprawdę sporo czasu.
Dużym zainteresowaniem cieszy się też duża księga Out of Sight, którą młodszy brat chyba bardziej poważa niż Stasiek. Bo jest duża, wielka, ma klapki, okienka i zwierzaki. Sukces gwarantowany. Wyciąga z trudem z półki, rozkłada na podłodze lub kanapie i ogląda.
Z książek Staśka, przy których "czytaniu" potrzebny jest jednak delikatny nadzór nad ciekawskimi łapkami Brat chętnie wyciąga też książkę "ryczącą" czyli znów dinozaury. Ostatnio jednak babcia podarowała chłopakom takie same ptaki (nie ryczące jednak a śpiewające) i ta chyba przypadnie w udziale właśnie jemu, jako zdecydowanie bardziej zainteresowanemu. Wreszcie książki, z którymi można pogadać.

Poza tym grzebie dowolnie w księgozbiorze i wyciąga co mu się akurat spodoba. Czasem dzięki temu przypomina nam o książkach nieco zapomnianych, odbywają się wtedy pokazowe przepychanki braci o to, który pierwszy i który bardziej jest zainteresowany.


Aha, ostatnio połączyła ich w przedziwny sposób książka z serii 100 rzeczy do odnalezienia, jakaś wersja Usborne'a 1001 Things to Spot in the Town. Stasiek z zapamiętaniem dziwnym liczy poszczególne elementy do odnalezienia, a Brat wyszukuje zwierzaki i ptaki. Całkiem długo tak potrafią razem. To książki z ilustracjami pełnymi szczegółów, zwykle na zadany temat. Na marginesach są wyrysowane rzeczy, postacie lub zwierzęta których należy szukać i ich liczba. W Polsce wydawnictwa Usbornea wydaje (wydawał?) Świat Książki. My mamy z tej polskiej serii piratów, o których kiedyś już pisałam i ostatnio też robaczki.

A ostatnim hitem jest Zagroda Mysi, którą postanowiłam zapodać Bratu, jako rekompensatę niemożności oglądania jeszcze innych naszych pop-upów. Jak przypuszczałam, po intensywnych zabawach na zimowisku przez 5 dni książka nadaję się nieco do konserwacji, ale jak tylko ją zakonserwuję i sfotografuję w pełnej krasie napisze więcej, bo to na prawdę fajna zabawka, jeszcze gdzieniegdzie dostępna.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz